Podwyżki płac o 1 tys. zł brutto domagają się pracownicy jedynego miejskiego żłobka w Siedlcach.
O tym, że zarabiają najmniej z miejskich jednostek, dowiedzieli się z artykułu w „TS”.
Kilka tygodni temu radny Maciej Drabio złożył interpelację, domagając się danych na temat wysokości wynagrodzeń w miejskich jednostkach. Opublikowano je na stronie urzędu miasta. Mogliśmy się z nich dowiedzieć, że średnia pensja w miejskim żłobku wynosi 3716 zł brutto i jest najniższa wśród wszystkich pracowników zatrudnianych przez siedlecki urząd. O 100 zł więcej zarabiają pracownicy MOK, a o kilkaset złotych więcej pracownicy miejskich przedszkoli.
– Wiedziałyśmy, że zarabiamy mało, ale to zestawienie nas zaskoczyło – mówią pracownice żłobka. – Wydawało nam się, że skoro jesteśmy jedynym publicznym żłobkiem w mieście, to będziemy dla urzędu perłą w koronie, o którą trzeba dbać. A tu się okazuje, że jesteśmy najgorzej wynagradzani.
W miejskim żłobku pracuje 39
osób. Co roku mają pod opieką ponad
110 dzieci.
– Wbrew temu, co wszyscy myślą,
nas nie obejmuje karta nauczyciela,
co oznacza, że jesteśmy wynagradzani
jak każdy inny pracownik, a nie
jak nauczyciele – mówią opiekunki.
– Pracujemy 8 godzin dziennie,
mamy 26 dni urlopu. Tymczasem
żłobki to nie te same instytucje co
kiedyś. My dbamy nie tylko o to, żeby
przewinąć i nakarmić dzieci, pełnimy
też rolę wychowawczą i edukacyjną.
Ponad połowa opiekunek ma
wyższe wykształcenie, kończymy
specjalne kursy, dzięki którym możemy
pomóc dzieciom. Już na tym
etapie jesteśmy w stanie wychwycić
pewne nieprawidłowości w rozwoju
dzieci i wskazać je rodzicom, by jak
najszybciej mogli udać się do specjalistów.
Studia też opłacamy z własnych
pieniędzy.
Pracownice mówią, że przez lata
dostawały jedynie po 100-150 zł
podwyżki.
– Zawsze działo się to, gdy rosła
minimalna pensja krajowa i urząd
po prostu musiał podnosić wynagrodzeni.
Wtedy pracownikom obsługi
równano pensje do najniższej, a opiekunki
dostawały niewielką podwyżkę,
żeby te wynagrodzenia się nie spłaszczały.
Zdarza się, że osoba z 39-letnim
stażem pracy zarabia 2,6 tys. zł
netto. – Pracowałyśmy przez pandemię,
pracujemy w wakacje, ale
nikt tego nie widzi. Nasi znajomi
nie mogą uwierzyć, że zarabiamy
tak mało.
Pensja pracowników żłobka składa
się z dwóch składników: wynagrodzenia
podstawowego – nieco powyżej
2 tys. zł oraz premii regulaminowej
– kilkaset złotych. Premia jest stała,
niezależna od innych czynników.
Tyle że dodatek stażowy, wypłacany
po przepracowaniu określonych lat
pracy, liczony jest od pensji podstawowej.
– A my od dawna upominamy
się, żeby liczono go od całości
– mówią pracownice. – To spowodowałoby
podwyżkę. Na przykład sprzątaczka
poprzez takie liczenie traci co
miesiąc 130 zł.
O podwyżkę pracownice upominają
się już kolejny raz. – Jesteśmy
cierpliwe z racji zawodu. Czekamy
i wierzymy, że prezydent przychyli
się w końcu do naszych próśb.
Zapytaliśmy prezydenta Andrzeja
Sitnika, czy to nie wstyd dla miasta,
że pracownicy jedynego żłobka
miejskiego są na samym końcu wynagrodzeń.
– Nie mogę powiedzieć, że jest
mi wstyd, bo jako urząd musimy zapewnić
wynagrodzenie dla 3,5 tysiąca
osób – odpowiedział. – Nie mogę
traktować wybiórczo jednej jednostki.
Wiemy, że chcą liczenia dodatku stażowego
od całości wynagrodzenia, a nie
tylko od pensji zasadniczej. Jest na
to szansa. Będziemy się spotykać, by
ustalić szczegóły – zadeklarował.
JUSTYNA JANUSZ