Można go spotkać, gdy przetacza oponę po drodze w Jartyporach.
Bartłomiej Tarapata, 25-letni strongman z Jartypor w powiecie węgrowskim, choć dopiero zaczyna przygodę z tym sportem, już zalicza się do czołówki zawodników w kraju. Eksperci wieszczą mu dużą karierę. Z siłaczem rozmawia Paweł Świerczewski.
Jesteś świeżo po zawodach Strongman Cup w Dębkach, które wygrałeś. Udowodniłeś swoją wyższość nad znacznie bardziej doświadczonymi i utytułowanymi zawodnikami. Gratulacje!
– Na Strongman Cup zapraszani są najlepsi zawodnicy. Tomek Lademann, który zajął drugie miejsce w ubiegłorocznych mistrzostwach Polski, uplasował się na czwartej lokacie. Nastawiałem się na mocną rywalizację, podczas której największą niewiadomą stanowiły warunki, gdyż zawody były rozgrywane na plaży, a ja nigdy w życiu nie dźwigałem na piasku!
I mimo to poradziłeś sobie świetnie. To tym bardziej warte uznania.
– Planowałem wcześniej, że w ramach przygotowań wybiorę się gdzieś na plażę, ale nic z tego nie wyszło. Można więc powiedzieć, że poszedłem na żywioł. Byłem pełen obaw, a wyszło wspaniale! Myślę, że pomogło mi to, że byłem najlżejszym zawodnikiem w stawce. Dzięki temu nie zapadałem się w piasku jak inni. Ważę 125 kg, a najcięższy zawodnik 160.
Z jakimi konkurencjami przyszło się Wam mierzyć?
– Rozpoczęliśmy od „spaceru” z walizkami ważącymi 130 kg. Mnie udało się dojść najdalej. Następnie pchaliśmy kulę o wadze 15 kg, czyli dwa razy cięższą niż robią to kulomioci. Też okazałem się najlepszy. Wygrałem również konkurencję przerzucania
worków z piaskiem nad poprzeczką. Za to ostatnie miejsce zająłem w „wadze płaczu¨, czyli trzymaniu ciężaru na wyprostowanych rękach. Problemem była drobna kontuzja barku, której się nabawiłem, ale też to, że mam długie ręce, co nie działa w tejkonkurencji na moją korzyść. Losy rywalizacji rozstrzygnęły się w sumo. Okazałem się najlepszy w wypychaniu przeciwników z koła i dzięki temu mogłem cieszyć się ze zwycięstwa w zawodach.
Podejrzewam, że dla wielu strongmanów inspiracją do rozpoczęcia przygody z tym sportem były sukcesy i popularność Mariusza Pudzianowskiego. Czy tak samo było z Tobą?
– Za dzieciaka rzeczywiście śledziłem występy Mariusza w telewizji. Bardzo mu kibicowałem. Osobą, która mnie jednak najbardziej zachęciła do spróbowania sił, był inny polski strongman – Mateusz Kieliszkowski. Oglądałem zawody, podczas których zdobył wicemistrzostwo świata. Pomyślałem wtedy: „Wow! Też tak bym chciał!”. Teraz z racji podobnych warunków
fizycznych jestem często do niego porównywany. Z zagranicznych zawodników moim największym idolem jest natomiast Žydrūnas Savickas z Litwy. To dopiero kozak!
Od małego ciągnęło Cię do sportu?
Można tak powiedzieć, choć
zaczynałem od lekkoatletyki, a najlepsze
wyniki osiągałem w skoku
w dal. Później w gimnazjum mocno
wkręciłem się w siłownię. Jednak po
kilku latach przewalania żelastwa
zacząłem powoli tracić motywację
i wtedy właśnie obejrzałem ten pamiętny
występ Kieliszkowskiego na
mistrzostwach świata, który wlał we
mnie dodatkowe pokłady energii. Tak
rozpoczął się nowy rozdział w moim
życiu.
n Pamiętasz swoje pierwszezawody strongman?
– Oczywiście, bo to było całkiem
niedawno. W 2019 roku zdecydowałem
się wziąć udział w rywalizacji
siłaczy w Skórcu. To było raptem trzy
miesiące po srebrze Kieliszkowskiego
na mistrzostwach świata. Nie
miałem jeszcze o tym spor-
-cie za dużego pojęcia. Spodziewałem
się zająć ostatnie
miejsce. A w gronie dziewięciu
zawodników ostatecznie
uplasowałem się na czwartej
lokacie. Miesiąc później
w Czechowicach-
-Dziedzicach
na Śląsku
wyg rałem
już wszystkie
konk
u –
rencje i zająłem
pierwsze miejsce. To
było zachętą, żeby
zająć się tym sportem
na poważniej.
Zacząłem od
kompletowania
sprzętu do
treningów. Większość
wykonałem
s a m o d z i e l n i e .
Pierwszymi zawodami, w których
wziąłem udział już po bardziej profesjonalnych
przygotowaniach, była
rywalizacja w mistrzostwach Polski
w przetaczaniu 400-kilogramowej
opony w 2020 roku. Przyjechało na
nie kilku znaczących zawodników,
a ja ich pokonałem. Od tej pory zaczęto
mnie zapraszać do udziału
w najważniejszych imprezach siłowychw kraju. W 2021 roku, startując
jeszcze amatorsko, wygrałem cztery
z siedmiu zawodów, w których
wziąłem udział. Obiecałem sobie, że
w 2022 będę już regularnie startował
i mierzył się z najlepszymi. I tak rzeczywiście
jest.
n Co uznajesz za swój największy
dotychczasowy sukces?
– Jestem na początku drogi, dopiero
nabieram doświadczenia. Wiele
konkurencji, z którymi przychodzi mi
się mierzyć, jest dla mnie totalną
nowością. Na pewno
dumny jestem ze
znalezienia się
w gronie finalistów
mistrzostw
Polski, dzięki czemu
jeszcze bardziej mnie dostrzeżono.
A zwycięstwem
w Dębkach
potwierdziłem, że
jestem w czołówce
polskich strongmanów.
Przede
wszystkim cieszy
mnie to, że z zawodów
na zawody
robię coraz większe
postępy. To
stanowi ogromną
motywację do dalszych
treningów.
n Na oficjalnym
profilu Strongman Polska na Facebooku
napisali o Tobie, że mają
nadzieję za kilka lat zobaczyć Cię
rywalizującego na poziomie międzynarodowym.
To znaczy, że dostrzegają
w Tobie potencjał.
– To bardzo miłe, ale na pewno nie
odbije mi przez to sodówka. Wiem, że
mam jeszcze ogrom pracy do wykonania,
żeby na ten poziom wejść.n Jak wygląda życie strongmana,
przygotowującego się do
ważnych zawodów?
– Przede wszystkim strongman
musi bardzo dużo jeść. Waga pełni
ogromną rolę w tym sporcie. Jak
mam trening, staram się pochłonąć
minimum pięć tysięcy kalorii.
Głównie trenuję u siebie w Jartyporach,
dlatego można mnie spotkać
np. na drodze, przetaczającego
oponę. Czasem się nawet ktoś
zatrzyma, pyta, co robię? Można
więc powiedzieć, że stanowię lokalną
atrakcję (śmiech). Ponieważ
nie mam zbyt wiele sprzętu, jeżdżę
czasem ćwiczyć do klubu do Międzyrzeca
Podlaskiego. Jedne
zajęcia potrafią trwać nawet
cztery godziny na naprawdę
wysokich obrotach!
Pot leje się z człowieka
litrami.
n Jak udaje się to
wszystko pogodzić
z pracą i życiem rodzinnym?
– Pracuję w firmie Addit
z Węgrowa, która jest także moim
głównym sponsorem. Dzięki niej tak
naprawdę mogę sobie pozwolić na
wyjazdy na zawody, czy pokrywać
wydatki związane z przygotowaniami.
Jeśli chodzi o rodzinę, to mam
bardzo wyrozumiałą żonę, która niesamowicie
mnie wspiera. To kobieta,
która pcha mnie do przodu i stanowi
największą motywację. Natomiast
mój 5-letni synek jest moim najzagorzalszym
kibicem. Czasem nawet
chodzi ze mną na trening, krzycząc:
„Tata, dasz radę!”.
n Czy jest szansa, że mieszkaniec
Jartypor zostanie najsilniejszym
człowiekiem w Polsce?
– Bardzo bym tego chciał! Mam
nadzieję, że w ciągu 2-3 lat będę
walczyć o najwyższy stopień podium
w naszym kraju. A przed
trzydziestką chciałbym już móc
pokazać się za granicą. Moim marzeniem
jest start w mistrzostwach
świata. n