To prawdziwy ewenement. Mieszkancy ulicy Pradzynskiego w Iganiach maja nowa droge. Tylko ze wcale sie z niej nie ciesza.
Za kazdym razem, gdy wjezdzaja do domów, zaciskaja mocno zeby, zeby glosno nie zaklac. Dlaczego? Nowa droga lezy ponad pól metra nizej niz ich posesje!
Z górki na pazurki
– O zez! – mlody mezczyzna wysiada z samochodu i uwaznie przyglada sie wjazdowi na swoje podwórko. Musi troche cofnac, inaczej ustawic auto i próbowac jeszcze raz. Samochód pnie sie ostro pod górke i szczesliwie omija slupek bramy. Ledwo ledwo.
– Z przyczepka juz by nie wjechal – ocenia sasiad. – A z przyczepka czesto musi jezdzic.
Ulica Pradzynskiego jest jedna z najdluzszych dróg w Iganiach. Remontuje sie ja na poszczególnych odcinkach. Do tej pory nie bylo klopotu z pracami budowlanymi. Ale ponad 100 metrów drogi przebiegajacej przez wzniesienie stalo sie problematyczne. Zdaniem mieszkanców okolicznych posesji, ulica znajduje sie zbyt nisko, by mogli bezpiecznie korzystac z oczekiwanej nowej drogi.
– O! Prosze! – pokazuje na metrówke Janusz Kiciak. – Od poziomu bramy wjazdowej do poziomu nawierzchni ulicy mamy 60 centymetrów róznicy! Jak korzystac z takiego podjazdu? Co bedzie zima, gdy ziemia stanie sie oblodzona i sliska?
Przy bramie sasiedniej posesji stoja starsze panie. Niepewnie spogladaja w dól. Lezaca ponad pól metra nizej ulica wydaje sie niedostepna. Ani zeskoczyc, ani przeskoczyc. Byle sie tylko nie przewrócic przy schodzeniu! Panie takze martwia sie, co bedzie zima. Jak wychodzic z wlasnego domu?!
Bo projekt taki byl
Mieczyslaw Grzebisz, inspektor do spraw dróg w siedleckim Urzedzie Gminy, rozklada plany budowy.
– Wszystko jest zgodne z dokumentacja – podkresla.
Wskazuje na naturalne wzniesienia terenu i linie wyznaczonej nawierzchni drogi.
– No jest tu, w projekcie, róznica miedzy poziomami. Dochodzi nawet do 45 centymetrów – pokazuje na rysunek. – Dlaczego w rzeczywistosci jest az 60 centymetrów? Bo w miedzyczasie byl tu dowozony zwir i powierzchnia gruntu przy posesjach zostala podniesiona. A projekt byl robiony na przelomie 2000 i 2001 roku.
Stwierdzenie to oburza mieszkanców. Janusz Kiciak podchodzi do ogrodzenia posesji.
– Czy ten plot jest zasypany? A wie pan, kiedy go budowalem? W 1997 roku! Wiec jak pan moze twierdzic, ze jest tu wysoko, bo wysypywano zwir! A te bramy i ogrodzenia? – pokazuje na posesje sasiadów. – One stoja tu od dziesiatków lat! To kiedy wywozono ten zwir?
Starsza pani zalamuje rece: – Przez 50 lat bylo dobrze. A teraz przyszli i zepsuli droge! No jak tak mozna.
Mieszkancy Igan maja jedno pytanie: – Czy projektant tu w ogóle byl?! Przeciez ten projekt powstal zza biurka. I kto odebral taka budowe?! Róznica poziomów powyzej pól metra? To kpina!
Bedzie jeszcze gorzej…
– Klopoty z wjazdem na posesje to polowa problemów, jakie nas czekaja – przewiduje Artur Radzki, mieszkaniec ul. Pradzynskiego.
– Obawiam sie, ze przy wygarnianiu ziemi i tak znacznym obnizeniu terenu zostala naruszona bezpieczna strefa przemarzania. Co z naszym wodociagiem? Tutaj ludzie maja pieczarkarnie, prowadza dzialalnosc gospodarcza. Dla nich przerwa w dostawie wody, to katastrofa.
Mieczyslaw Grzebisz zapytany, na jakiej glebokosci znajduje sie wodociag, nie potrafi odpowiedziec.
– To trzeba pytac w wodociagach – umywa rece. – Ale na pewno jest dobrze.
Okazuje sie jednak, ze dobrze nie jest. Przedsiebiorstwo Wodociagów i Kanalizacji wyslalo na nasza prosbe pracowników, aby sprawdzili, czy inwestycja Urzedu Gminy nie zagraza bezpiecznemu korzystaniu z wody.
– Nie jest dobrze – krótko relacjonuje Adam Jonczyk, prezes PWiK. – Wodociag powinien zgodnie z norma znajdowac sie jeden metr i szescdziesiat centymetrów pod powierzchnia ziemi. Jesli znajduje sie metr czterdziesci pod ziemia, to jeszcze sie da wytrzymac. Ale tam, na Pradzynskiego, na odcinku okolo stu metrów wodociag lezy zaledwie metr dwadziescia pod powierzchnia ulicy. To za malo. Najbardziej boje sie o przylacza, bo one sa jeszcze 10 centymetrów wyzej niz nitka wodociagu. Tak, moze zamarzac. To oczywiscie zalezy od zimy, ale bezpiecznie nie jest.
Gmina wspomoze…
Zimowe klopoty to nie tylko perspektywa zamarznietych przylaczy i brak wody. Wszystkich przeraza tak prozaiczna sprawa, jak odsniezanie drogi.
– Jak tu odsniezac, skoro droge ogranicza pólmetrowa skarpa? Gdzie ten snieg bedzie odkladany?
Wójt gminy, Miroslaw Bieniek, uspokaja w oficjalnym pismie:
Wybudowanie drogi zgodnie z projektem nie bedzie przeszkoda w jej odsniezaniu. Gmina Siedlce wspomaga mieszkanców w odsniezaniu przez wynajem i skierowanie odpowiednich plugów i ladowarek.
Mieszkancy Igan tylko sie usmiechaja pod nosem.
Prezes PWiK unika odpowiedzi, co teraz bedzie z wodociagiem:
– To juz decyzja wójta gminy Siedlce. To ich inwestycja i do niego nalezy podjecie wlasciwych kroków.
Klótnie o droge nie poruszaja jeszcze jednego waznego tematu. Co z chodnikiem? Ulica okopana pólmetrowa skarpa nie ma przeciez pobocza. Jak i któredy mieszkancy Igan beda spacerowac? Czy chodnik bedzie pól metra wyzej, czy tez skarpa bedzie zniwelowana do poziomu ulicy, ale wtedy bramy beda juz wisiec w powietrzu.
– Nie wiemy, jaki bedzie chodnik – mówi Mieczyslaw Grzebisz. – Nie ma go jeszcze w projekcie.
Zdolnosc architekta polskiego.
To co zrobili budowniczowie w iganiach to juz naprawde trzeba by podac do ksiegi paranoi,która by trzeba otworzyc albo w urzedzie miasta lub urzedzie gminy to pozostawiam do wyboru mieszkanców poniewaz w tych dwóch urzedach nie brakuje dobrych komików jak