[j]gfx/gazeta/klotnie.jpg[/j]
W pedzie, jaki narzuca nam XXI wiek i w szponach globalizmu zapomnielismy
o lokalnych antagonizmach.
Czy oznacza to, ze juz ich nie ma, ze wygasly? Jeszcze przed 40 laty w niektórych zakatkach naszego regionu na jednej potancówce nie mogla spokojnie bawic sie mlodziez z wioski wloscianskiej i szlacheckiej. Czas leczy rany i pozwala zapomniec… Dawne podzialy na szlachte zagrodowa i chlopów zastepuja inne. Wspólczesna wies zaczyna dzielic sie na przedsiebiorców rolnych – farmerów i biedaków – wlascicieli karlowatych gospodarstw. Nowe czasy i nowe podzialy. Do przeszlosci odeszly tez dawne animozje miedzy mieszkancami miast.
Jeszcze w latach 70. mieszkancy Luko-wa, Minska Mazowieckiego czy Sokolo-wa z zawiscia patrzyli w kierunku Siedlec, które wówczas nobilitowano do rangi miasta wojewódzkiego. Spolecznosci tych miast mialy swój, zwykle odmienny, pomysl na przynaleznosc administracyjna. Lukowianie tesknili za przynaleznoscia do Lublina, Garwolin i Minsk ciazyly do Warszawy. Z czasem ludzie przyzwyczaili sie. Lokalne animozje odzywaly, gdy z Siedlec przywozono w teczce ludzi na kierownicze stolki. Niecheci te szybko odeszly w przeszlosc, gdy Siedlce zdegradowano do rangi miasta powiatowego. Miejsce antagonizmów zajela zdrowa rywalizacja.
Przykladem takiej rywalizacji moga byc Wegrów i Sokolów Podlaski. Zarówno wladze, jak i mieszkancy obu miast sa swiadomi tego, ze jesli nadejdzie reforma systemu administracyjnego lub chociazby sieci szpitali, to jedno z tych miast moze stracic znaczenie i miejsca pracy. Totez Sokolów bacznie obserwuje, jak radzi sobie Wegrów. I odwrotnie, sokolowianie jezdza do Wegrowa na Biesiady, zas wegrowianie – do Sokolowa na Nadbuzanskie Spotkania Folklorystyczne.
– Obie spolecznosci wiele laczy – mówi Wanda Wierzchowska, prezes Sokolowskiego Towarzystwa Spoleczno-Kulturalnego i niewatpliwie autorytet w dziedzinie spraw spolecznych w tym regionie.
Chyba tylko w najstarszym pokoleniu mieszkanców wsi tkwia resztki dawnego antagonizmu miedzy drobna szlachta a chlopami. Badacz kultury podlaskiej szlachty, Tadeusz Krawczak, autor ksiazki „W szlacheckim zascianku”, nie omieszkal tego zjawiska opisac. Antagonizm szlachecko-chlopski byl silny tam, gdzie licznie osiadla drobna szlachta, skora do wywyzszania sie i zwady – na przyklad w powiatach sokolowskim, wegrowskim i lukowskim.
– Czy dawne, czesto zapomniane antagonizmy nie odzyja wraz z renesansem kultywowania rodzinnych tradycji i powrotem do korzeni, zwlaszcza potomków szlacheckich rodów? – zastanawia sie doc. dr hab. Arkadiusz Kolodziejczyk z Instytutu Historii Akademii Podlaskiej w Siedlcach.
Podkresla on, ze w ostatnich latach wyrazny stal sie trend powrotu do przeszlosci. Coraz wiecej osób zaklada i przystepuje do organizacji zrzeszajacych szlachte, silnie odzywa regionalizm, pielegnowanie dawnych tradycji. Wzrasta wiedza o przeszlosci rodów, miejscowosci, regionów… Czy przy okazji nie zostana „odkopane” zapomniane wasnie?
Choc szlacheckie pochodzenie nie ma obecnie zadnego znaczenia, zas po wojnie róznice pochodzenia zatarly sie, to nadal – szczególnie w srodowiskach zamknietych i wsród ludzi starszych – zwraca sie uwage na koncówke i brzmienie nazwiska. Mozna tez mówic o renesansie szlachectwa, bo w dobrym tonie stalo sie do niego przyznawac.
Tadeusz Krawczak pisze, ze ongis szlachta unikala chodzenia do wsi chlopskich, aby nie narazac sie na szyderstwa ze strony sasiadów. Wystrzegano sie nawet wypasania bydla na chlopskim polu i nie godzono sie na prace u chlopów. W czasie zebran w szkole rodzice szlacheckiego pochodzenia nie siedli obok kogos z wloscianskim rodowodem. Stosunki miedzy szlachta a chlopami byly ozieble. Rodziców oczywiscie nasladowaly dzieci. Jeszcze do póznych lat 60. byly szkoly, do których uczeszczaly tylko szlacheckie dzieci, a rodzice odmawiali posylania pociech do „chamskich” szkól.
Do lat 60. w wioskach utrzymywano po dwóch soltysów jednego w czesci wlo- scianskiej, drugiego w czesci szlacheckiej. Do dzis dwóch soltysów jest w Liwie. Zachowaly sie tez stanowe oznaczenia wsi, np. Dzierzby Szlacheckie i Dzierzby Wloscianskie (gm. Jablonna) oraz Olszyc Szlachecki i Olszyc Wloscianski (gm. Domanice). Krzywizny pól szlacheckich byly ongis znakiem charakterystycznym i przypominac mialy ksztalt szabli lub drogi krzyzowej.
Gdy szlachcic i chlop przebrali miare i rozgorzala klótnia, sypaly sie rózne epitety. Chlopów zwykle wyzywano od chamów lub chachlów, zas szlachciców od panków, parchów i mazurów. Bylo tez wiele lokalnych okreslen. W Zbuczynie na parcelantów z Czuryl mówilo sie Zawislaki, a chlopów z okolic Huszlewa nazywano kapisiarzami, a nawet mordercami (T. Krawczak twierdzi, ze sa powody, aby przypuszczac, ze w tych przezwiskach odzywaly negatywne oceny postaw z czasów powstania styczniowego). Pod adresem szlachcica powtarzano powiedzonko: „Fortun szesc, a nie ma co jesc”.
Bardzo ladny koncert zyczen. Tylko prosze zapytac w Ciechanowie, co mysla o Mlawie i vice versa. Podobnie na linii Torun-Bydgoszcz.
Podzial na “szlachte” i “wloscian” tez jeszcze na Siedlecczyznie nie wygasl do konca. Dla przewrazliwionych powieje tu r