[j]gfx/gazeta/kaleka.jpg[/j]
Do autobusu jadacego do Warszawy wsiada matka z dzieckiem. Chlopiec ma duze trudnosci z poruszaniem sie. Kobieta pomaga malcowi wspiac sie na stopnie pojazdu i prosi kierowce o bilety ulgowe. Na zadanie wyciaga z torebki jakas legitymacje. Zajmuja miejsca. Jak co miesiac zaczyna sie podróz na badania do Centrum Zdrowia Dziecka. Tym razem nie minie spokojnie. Po sprawdzeniu biletów przez rewizorów PKS matka niepelnosprawnego chlopca zaplaci kare w wysokosci piecdziesieciokrotnej wartosci najtanszego biletu. Dlaczego?
Do Lukowskiego Stowarzyszenia Osób Niepelnosprawnych, kierowanego przez prezesa Jana Dzide, nalezy okolo 70 osób. Ponad polowe czlonków stanowia inwalidzi. Kazdy z nich, za sume 5 zlotych, otrzymal zalaminowana w foli legitymacje czlonkowska ze zdjeciem. Na rewersie legitymacji LSON znajduje sie informacja: „Osoba uprawniona do ulgowych przejazdów publicznymi srodkami lokomocji wraz z opiekunem na podstawie ustawy z dnia 20.06.1992 r.”. (…)
Zainwestowal i sie zwrócilo
Stanislaw jest ojcem Patryka, który urodzil sie z dzieciecym porazeniem mózgowym. Razem z zona i synem nalezy do LSON. J. Dzido osobiscie przywiózl im przed rokiem trzy legitymacje, za które skrupulatnie wyliczyl naleznosc. – Zaplacilem 15 zlotych, ale dzieki tym legitymacjom zaoszczedzilismy znacznie wiecej. Codziennie dojezdzam ze wsi do pracy w Lukowie.
Kierowcy nawet bez wyciagania legitymacji sprzedaja mi ulgowe bilety. Nie zdarzylo mi sie, by którys kwestionowal waznosc tej legitymacji – informuje Stanislaw.
To, co mówi, jest prawda, bo przy liczbie najprzerózniejszych organizacji osób niepelnosprawnych i wciaz zmieniajacych sie przepisach kierowcy dawno stracili rozeznanie, które legitymacje nalezy honorowac i sprzedawac bilety ze znizka, a które sa zwyklym kawalkiem tekturki.
Podobnie jest w PKP. Najczesciej na podmiejskich trasach nikt nie czepia sie posiadaczy legitymacji LSON czy innych stowarzyszen, ale wyruszajacy w dalsza podróz nie zawsze koncza ja w dobrym nastroju.
Straty wlasne przewoZników
– Nie ma tygodnia, by nie przychodzilo do naszego biura po kilka osób, które zostaly ukarane przez kontrolujacych bilety w autobusach – mówi pracownica Dzialu Przewozów PKS SA w Lukowie. – Pasazerowie tlumacza, ze nie wiedzieli, iz na podstawie legitymacji Lukowskiego Stowarzyszenia Osób Niepelnosprawnych, czy tez innych stowarzyszen grupujacych takie osoby, nie maja prawa nabywac ulgowych biletów. Uwzgledniamy reklamacje w niektórych przypadkach. Jesli zostana nam okazane dokumenty potwierdzajace niepelnosprawnosc i uprawniajace do korzystania z ulg w czasie, gdy odbywala sie podróz, to kary anulujemy.
Z dalszych rozmów przeprowadzonych z przewoznikami zbiorowego transportu publicznego wynika, ze zaden z nich nie ma zwyczaju podpisywania indywidualnych umów na honorowanie znizek na podstawie legitymacji wystawianych przez jakiekolwiek stowarzyszenie osób niepelnosprawnych. – Ulgi stosujemy wobec osób posiadajacych uprawnienia ustawowe. Przeciez ktos musi nam refundowac straty poniesione ze wzgledu na sprzedaz biletów po cenach nizszych od wynikajacych z kalkulacji. Za uczniów i studentów dojezdzajacych do szkól i na uczelnie placi nam Ministerstwo Edukacji i Sportu, za niepelnosprawnych doplaty otrzymujemy z Urzedu Marszalkowskiego. A kto doplaci nam za czlonków Lukowskiego Stowarzyszenia Osób Niepelnosprawnych? – zapytala retorycznie pracownica Dzialu Przewozów lukowskiego PKS.
Uwaga niebezpieczenstwo!
Trudno nie zgodzic sie z kierownictwem firm przewozowych, ze wystawianie legitymacji uprawniajacych do przejazdów ulgowych to ewidentne narazanie tych przedsiebiorstw na straty. Zanim bowiem do wszystkich sprzedajacych bilety dotrze informacja o wlasciwych dokumentach uprawniajacych do znizek, firmy traca pewne sumy pieniedzy.
Gorsze jest to, ze wystawiajacy legitymacje narazaja na powazne klopoty wszystkich tych, którzy na tej podstawie nabywaja u przewozników publicznego transportu zbiorowego bilety ze znizkami. Rewizorzy, podczas szczególowych kontroli, wlepiaja mandaty Bogu ducha winnym ludziom.
– Kiedys niektóre stowarzyszenia zrzeszajace niepelnosprawnych, np. gluchych czy niewidomych, mialy prawo wydawac legitymacje uprawniajace do ulgowych przejazdów. Ale przepisy ulegly zmianie. Teraz legitymacje dla osób niepelnosprawnych, na mocy przepisów ustawy o rehabilitacji zawodowej i spolecznej, a takze na podstawie rozporzadzenia Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Spolecznej, wydajemy tylko my – z naciskiem podkresla Lech Debczak, dyrektor lukowskiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie.
Wydawaniem wspomnianych dokumentów zajmuje sie Powiatowy Zespól do Spraw Orzekania o Stopniu Niepelnosprawnosci. W odróznieniu od dzialalnosci prowadzonej przez Jana Dzide, w PCPR za wydanie legitymacji nie sa pobierane zadne oplaty.
Kto zrobi porzadek?
Jan Dzido, prezes LSON, wystawiajac legitymacje rzekomo uprawniajace do bezplatnych przejazdów czlonków kierowanej przez siebie organizacji, powoluje sie na nieobowiazujace juz akty prawne. Swoimi dzialaniami przynosi niepelnosprawnym wiecej zlego niz dobrego. Niedawno LSON zostalo skontrolowane przez upowaznionych do tego typu dzialan urzedników lukowskiego starostwa (starosta prowadzi nadzór nad stowarzyszeniami dzialajacymi na terenie powiatu). Z protokolu pokontrolnego wynika, ze urzednicy sformulowali wobec Jana Dzidy i wladz LSON kilka powaznych zarzutów. M.in. dotyczacych niejasnosci w gospodarce finansowo–materialowej stowarzyszenia. I chociaz czesc zarzutów potwierdzaja nawet osoby nalezace do LSON, Janowi Dzido nikt, jak dotychczas nie zakazal prowadzenia publicznych zbiórek pieniedzy do skarbony na poczcie, czy do puszek na ulicach. Nikt tez nie zwrócil jeszcze uwagi na to, ze sprzedajac lipne legitki naraza pokrzywdzonych przez los ludzi na dodatkowe klopoty.
– Prawo jest tak skonstruowane, ze nie pozostaje nam nic innego, jak czekac na rozwój wydarzen – stwierdzil Henryk Lipiec, sekretarz powiatu lukowskiego, gloszac oficjalne stanowisko wladz.
Piotr Giczela