Podstep…

– Wracam prosto z banku i wstapilam do redakcji, zeby ostrzec klientów – mówi pracownica jednego z siedleckich urzedów. – Na moje konto wplynela wlasnie pensja i poszlam ja wyplacic. Powiedzialam, ze poprosze cala kwote, która mam na koncie. Spodziewalam sie 1400 zlotych, a otrzymalam az 1900. Myslalam, ze to moze pomylka. Potem przeszlo mi przez mysl, ze dostalam jakas nagrode czy premie. Az mi sie cieplej zrobilo. Podwyzka nalezy mi sie zreszta od dawna. Czyzby wiec…?
Kobieta zapytala jednak w kasie, czy nie otrzymala czasem zbyt duzej kwoty. I tutaj jej zludzenia zwiazane z niespodziewana podwyzka prysly, bo wszystko sie wyjasnilo. – Wyplacona mi kwota byla wlasciwa, tyle tylko, ze wyplacono ja razem z przyznanym mi debetem, i to w pelnej wysokosci. Po wyjasnieniu sprawy wplacilam z powrotem 500 zlotych debetu, odbierajac tylko pieniadze, które rzeczywiscie wplynely na moje konto. Uwazam, ze takie zachowanie sie banku jest bardzo niewlasciwe i wrecz nieuczciwe wobec klientów. Konto w tym banku mam juz od kilku lat, ale dotad zawsze wyplacano mi kwote, jaka rzeczywiscie mialam. Jesli natomiast chcialam skorzystac z debetu, to sama o tym decydowalam. Teraz zrobil to za mnie bank, posuwajac sie przy tym do swoistego fortelu. Mysle, ze jest to nieuczciwe, tym bardziej ze zmienia sie zasady nie uprzedzajac o tym klientów.
Nasza czytelniczka uwaza, i to chyba slusznie, ze wyplacajac jej „rzeczywista” kwote lacznie z debetem, bank niejako wymusil na niej zaciagniecie u niego pozyczki, i to zreszta na dosc wysoki procent. Nikt nie uprzedzil jej przy tym, ze wyplacajac pensje, zaciaga jednoczesnie dlug… Jakiez niemile rozczarowanie spotka tych, którzy w nieswiadomosci odbiora cala kwote, która maja na koncie – razem z jej wirtualna czescia. Po pewnym czasie okaze sie, ze to nie zadna podwyzka, a do tego trzeba splacac procent od pobranego debetu.
Takie dzialanie banku „z przyczajki” moze nas narazic na bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Jesli bowiem damy sie wmanewrowac w debet, wcale zreszta o tym nie wiedzac, to mozemy trafic na slawna juz liste dluzników. Wtedy zas, gdy na przyklad prowadzimy dzialalnosc gospodarcza, staniemy sie niewiarygodnym partnerem. Mozemy stracic klientów, kontrahenci odmówia nam kredytowania, a bank nie zechce dac nam pozyczki.
Jednym slowem nagla i niespodziewana obfitosc gotówki w rzeczywistosci okazuje sie czyms zgola przeciwnym – nieoczekiwanym dlugiem.
A te, jak wiadomo, trzeba splacac, i to z procentem. Strona, która na tym wszystkim zyskuje, jest oczywiscie bank. No bo jakze by inaczej.
Czy jednak rzeczywiscie bank nagle zmienil zasady postepowania wobec klientów, wcale ich przy tym o owych zmianach nie informujac? Postanowilem to sprawdzic sam. Tak sie bowiem sklada, ze mam konto w tym samym banku, co skarzaca sie na uslugi klientka. Zapytalem w kasie, jaka mam kwote na koncie. Tez bylem bardzo zadowolony z odpowiedzi… Trzy stówki (wysokosc przyznanego mi debetu) spadly jak z nieba… Gdyby nie wczesniejsza wizyta urzedniczki w redakcji, wyplacilbym calosc, a za nieoczekiwana „superate” kupil nowa wedke. Stalbym sie dluznikiem banku. Ciekawe, ilu klientów tej instytucji zyje jeszcze w blogiej nieswiadomosci…?
– Z moich wyliczen wynika, ze powinienem miec na koncie o 300 zlotych mniej – zwrócilem uwage w kasie.
– Tak, ale teraz stan konta podajemy razem z przyznanym debetem – uslyszalem odpowiedz. Jak pan chce wiedziec, ile rzeczywiscie pieniedzy jest na koncie, to od podanej kwoty trzeba sobie odliczyc debet…
W jednej z telewizyjnych reklamówek instytucji finansowej pada pytanie skierowane do klientów: „Co jeszcze mozemy dla panstwa zrobic?”
Odpowiadam we wlasnym imieniu. Nie róbcie juz nic. Serdecznie dziekuje. I tak zrobiliscie juz bardzo wiele…