REKLAMA
1.4 C
Siedlce
Reklama

Mateusz Grabda: Nie mogę zawieść polskiej siatkówki

Nie myślałem, że uda się pana zatrzymać w Siedlcach na kolejny sezon. A jednak. Dlaczego KPS, skoro innych propozycji na pewno nie brakowało?

– Nie brakowało, to prawda. Ale wyszedłem z założenia, że nie ma co zmieniać z dobrego na dobre. W Siedlcach czuję się znakomicie. Pracuję tu już kilka lat. Widzę, jaką metamorfozę w tym czasie przeszedł klub. Jak zaczynałem, miałem do pomocy podczas treningów tylko Krzyśka Kuźniaka. Teraz mam do dyspozycji czterech trenerów, w tym specjalistę od przygotowania fizycznego. I tak właśnie powinno być. Mam pełen komfort pracy i swobodę w podejmowaniu kluczowych decyzji. Czuję, że jest to w dalszym ciągu najlepsze miejsce dla mojego rozwoju. Następnym argumentem za pozostaniem w Siedlcach było to, że gdy otrzymałem powołanie do prowadzenia młodzieżowej reprezentacji Polski, co wiązało się z kilkumiesięczną absencją podczas przygotowań zespołu do nowego sezonu, to nikt w KPS-ie nie robił mi żadnego problemu. Maciej Nowak i Bartłomiej Kurkus stwierdzili, że nie będą mnie blokować i zaoferowali pełne wsparcie. Nie wszędzie by tak było. Jestem im za to niezwykle wdzięczny.

Oswoił się już pan z pełnieniem funkcji selekcjonera?

– Dla mnie to ogromne wyróżnienie, które też wiąże się z wzięciem na siebie dużej odpowiedzialności i presji. Podejmując się tego zadania, wiedziałem, że nie mogę zawieść polskiej siatkówki. Z chłopakami, których prowadzę, są wiązane ogromne nadzieje na przyszłość, ale też oczekiwania, że już teraz będą osiągać znaczące wyniki.

Pierwszy poważny sprawdzian w roli głównego szkoleniowca za panem. We Włoszech sięgnęliście po tytuł wicemistrzów Europy.

– To srebro smakuje jak złoto. Był to mój debiut, a takie rzeczy na długo pozostają w pamięci. Jestem dumny ze swojej drużyny, pokazała charakter. Brakowało trochę stabilizacji formy. Mieliśmy znakomite momenty, ale też takie, których powinniśmy się wystrzegać. Jest więc nad czym pracować. Praca selekcjonera znacząco różni się od pracy trenera w klubie. Prowadząc zespół, nawet gdy zdarzy się słabszy początek, wszystko zawsze można nadrobić w dalszym etapie sezonu. Gdy się prowadzi kadrę, każde potknięcie ma swoje konsekwencje. Cieszę się, że na obu polach mogę nabierać coraz większego doświadczenia.

Po pracy z reprezentacją młodzieżową naturalną drogą wydaje się w dalszej perspektywie objęcie funkcji szkoleniowca seniorów. Czy tak daleko sięgają pana aspiracje?

– To jest moje kolejne marzenie,
a mam ich wiele, zarówno na poziomie
klubowym, jak i reprezentacyjnym.
Może zabrzmi to banalnie, ale
uważam, że warto marzyć, stawiać
przed sobą ambitne cele i dążyć do
ich osiągnięcia. Pamiętam, jak kiedyś
marzyłem, żeby mieć koszulkę reprezentacji
i jaką było dla mnie radością,
gdy ją otrzymałem. Za dzieciaka
strasznie emocjonowałem się występami
naszej kadry. Gdy słuchałem
Mazurka Dąbrowskiego, przechodziły
mnie ciarki. Bardzo chciałem być częścią
tego świata. I tak się stało, nawet
szybciej, niż mógłbym się spodziewać.
Wszystko jednak jest podparte
ciężką pracą i zaangażowaniem. Nikt
mi niczego nie dał za darmo.
n Wróćmy do KPS-u. Znów
przed sezonem nastąpiła rewolucja w składzie. To nigdy nie są
łatwe rzeczy dla trenera, poskładać
wszystko na nowo.
– W siatkówce, tak jak w wielu
innych sportach, bardzo ważne są
uwarunkowania finansowe. I z nich
właśnie wynikają te wszystkie zmiany,
gdyż niektórych graczy po prostu
nie dało się zatrzymać. Uważam, że
jak na środki, którymi dysponuje nasz
klub, udało się zbudować naprawdę
solidny skład, który jest takim połączeniem
młodości i doświadczenia.
Niektórzy dopiero zaczynają swoją
przygodę z poważną siatkówką, inni
już trochę w tym siedzą, ale mają coś
do udowodnienia. To naprawdę fajna
mieszanka mocnych charakterów.
Myślę, że wiele dobrego można spodziewać
się po tych chłopakach.
n Wspomniał pan, że ze względu
na obowiązki reprezentacyjne
okres przygotowawczy przebiegał
bez pana udziału. Teraz
w trybie przyspieszonym nadrabiacie
zaległości.
– Podczas mojej nieobecności zespół
był w bardzo dobrych rękach.
Oczywiście to nie to samo, co daje
obecność pierwszego trenera, ale
praca, która była do wykonania, została
zrobiona. Okres przygotowawczy
to jedno, ale tak naprawdę proces
zgrywania się i rozwoju trwa cały
sezon. Z treningu na trening, z meczu
na mecz staramy się robić postępy.
Efekty zaczynają być widoczne.
n Kalendarz Wam nie służył,
gdyż już na samym początku
trzeba było zmierzyć się z głównymi
faworytami do wygrania
ligi – Będzinem i Bydgoszczą. To
duże wyzwanie dla drużyny, która
dopiero się zgrywa.
– Zdecydowanie. Przyjechałem
do Siedlec w czwartek, a w sobotę
już graliśmy z Będzinem. Na to jużjednak nic nie można było
poradzić. Najważniejsze
jest robić stały progres. Sezon
trwa długo. Myślę, że
będziemy prezentować się
coraz lepiej, a to może nam
pozwolić nawiązać walkę
z tymi największymi.
n O tym, że jesteście
na właściwej ścieżce,
może świadczyć zwycięstwo
na trudnym terenie
w Świdniku.
– Bardzo się z niego
cieszymy, bo rzeczywiście
Świdnik, szczególnie
u siebie, jest bardzo trudnym
rywalem. Tam zawsze jest
głośna hala, która zagrzewa swoich
do walki. Wyszliśmy z opresji, przy
przewadze rywali 2:1 w setach. Wyszarpaliśmy
wygraną w tie-breaku, podobnie
jak wcześniej przeciwko drużynie
z Białegostoku. To są takie mecze, które
pokazują jeszcze taką naszą nierówność,
najważniejsze jednak, że potrafimy
ostatecznie przechylać je na swoją
korzyść. Gdy forma się ustabilizuje,
powinno być tylko lepiej.
n Na co stać KPS w tym sezonie?
– Są drużyny, dysponujące dużymi
środkami, które ściągają klasowych
zawodników, co ma w ich mniemaniu
zagwarantować walkę o medale.
One, ponosząc takie koszty, wręcz
muszą artykułować najwyższe cele.
My nie jesteśmy tego typu zespołem,
nie powiem więc, że celujemy w takie
czy inne miejsce. Najważniejsze
będzie na koniec sezonu stanąć przed
lustrem i patrząc sobie w oczy, z czystym
sumieniem móc stwierdzić, że
dałem z siebie wszystko jako trener
czy zawodnik. Oczywiście byłbym
bardzo zawiedziony, gdyby nie udało
się awansować do fazy play-off. Co
będzie ponad? Zobaczymy.n Mówił pan o marzeniach.
Marzeniem prezesa Bartłomieja
Kurkusa, jak zdradził w rozmowie
z „TS”, jest awans KPS-u do Plus
Ligi. Oczywiście jeszcze nie teraz,
tylko w dalszej perspektywie. Na
ile jest ono realne?
– To bardzo złożony temat. Przede
wszystkim Siedlce nie mają jeszcze
obiektu, który spełniałby ekstraklasowe
wymagania. Jakby to udało się
spełnić, to oczywiście awans jest realny,
gdyż było wiele zespołów, które
celowały w Plus Ligę i ten cel udawało
się im osiągnąć. Potem jednak najczęściej
zderzały się z rzeczywistością.
Okazywało się, że jeszcze brakuje im
do tego poziomu, czy to pod względem
sportowym, czy finansowym
i organizacyjnym. Dlatego projekt
pod nazwą Plus Liga wymaga stworzenia
długoterminowej koncepcji,
która zakładałaby wszelkie aspekty
tak, żeby potem nie przeżyć rozczarowania.
Awansować i spaść po sezonie
nie jest wielką sztuką. Prawdziwym
wyzwaniem jest tak wszystko zorganizować,
żeby osadzić się w tej Plus
Lidze na dłużej. n

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zwłoki 14-latka z Siedlec w pensjonacie w górach. Czy to ojciec zabił syna?

To przedsiębiorca z Siedlec miał zamordować swojego 14-letniego syna...

Łuków: Nie żyje adwokat Łukasz Jończyk. Trwa zbiórka na pomoc rodzinie

Łukasz Jończyk zginął 10 lipca w wypadku drogowym. Tego...

Siedlce: Mama zagłodzonej Emilki jest poczytalna

Matka była świadoma swoich czynów, jest w pełni poczytalna,...

Sędzia Krzysztof Jakubik walczy o dobre imię

Po wstrząsającej informacji o siedleckim sędzi ekstraklasy, posądzanym o...

Wiadukt warszawski ma być wyburzony i wybudowany na nowo. Duże zainteresowanie ze strony firm

Prawdopodobnie w przyszłym roku rozebrany zostanie stary wiadukt warszawski w Siedlcach, który zastąpić ma całkiem nowa konstrukcja. Oferty na realizację inwestycji złożyło osiem firm.

Potrącenie pieszego na pasach

Przed godz. 17 samochód osobowy potrącił przechodzącego przez pasy...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje