W tej wycieczce, jak zwykle, uczestniczy „twardy trzon” koła PZW przy siedleckim „Mostostalu”.To grupa przyjaciół, którzy najczęściej od lat wędkują, także podczas takich wspólnych wypadów nad wodę. I skład takich wypraw jest zawsze bardzo zbliżony. Wszyscy znają się więc doskonale.
Ten wyjazd nad Narew jest jednak połączony z zwodami. Tym razem stawką jest złowienie największego drapieżnika. Nastroje, pomimo wczesnej pory, są na prawdę bojowe. Warunki deo wędkowania też wydają się wymarzone.
– Przypominam, że zgodnie z przepisami można złowić w szczupaki, albo jednego szczupaka i jednego sandacza – oznajmia formalnie Krzysiek Skwierczyński, prezes koła PZW.
Ale na wędkowanie jest prawie 10 godzin, w trakcie których może się wiele wydarzyć. Na początku nadzieje są wielkie. Wszyscy rozchodzą się wzdłuż rzeki. Obierają różne taktyki. Najwięcej szczęścia szuka w połowach spinningowych, ale są też ci, którzy próbują łowić na „żywca”.
Wracam nad rzekę i po chwili słyszę, niemal rozpaczliwe wołanie: daj podbierak, podbierak, szybciej!
A to znak niewątpliwy, że komuś po drugiej stronie rzeki coś „siadło” na haku. Po chwili lokalizuje szczęśliwca. To Szymon Chmielewski, najmłodszy uczestnik zawodów, uczeń szkoły podstawowej. Po chwili ładny szczupak, taki około 1,5 kilograma, ląduje w podbieraku. Radość Szymona i jego taty są ogromne.
– W tym sezonie mieliśmy aż 7 wędkarskich eskapad, gównie nad Bug i Narew – mówi prezes koła, Krzysztof Skwierczyński. – Robiliśmy zawody podlodowe, spławikowe, gruntowe czy spinningowe. Nasze koło liczy ponad 70 członków i na każde zawody jeździ aż około połowy z nich.
W całorocznej rywalizacji, w której brano pod uwagę wyniki ze wszystkich zawodów, najlepszy okazał się Janusz Laskowski przed rewelacyjnym juniorem, Szymonem Chmielewskim i Pawłem Nowsielskim.
– Nie po ryby jeździmy, ale to to, żeby było wesoło, żeby się znowu spotkać w gronie kolegów – woła pan Edek.
A najbliższe takie spotkanie już chyba w nowym roku. Na zawodach podlodowych, jeśli oczywiście zima nie zawiedzie. Bo jeśli chodzi o wędkarzy z koła przy „Mostostalu”, to ci z pewnością nie zawiodą. Tak więc do zobaczenia „na lodzie”.
Zbigniew Juśkiewicz