– Odwiecznym życzeniem sympatyków piłkarskich w Siedlcach jest, by siłę Pogoni w większym stopniu stanowili jej wychowankowie. I oto jesteś – zawodnik, który przeszedł przez wszystkie etapy szkolenia w klubie, a teraz coraz śmielej poczyna sobie w pierwszej drużynie.
– Zdecydowanie czuję sympatię ze strony publiczności. Zawsze słyszę słowa wsparcia, gdy wybiegam na murawę. Wiele miłego przeczytałem też o sobie w internetowych komentarzach. Jestem za to bardzo wdzięczny i staram się odwdzięczyć jak najlepszą postawą na boisku. Cieszę się, że piłkarska atmosfera w Siedlcach, po tych wszystkich aferach i problemach, znów zaczyna być taka, jak powinna. Wróciła normalność, my możemy myśleć tylko o grze, a kibice dyskutować tylko na tematy sportowe.
– Słychać, że nie podchodzisz do Pogoni jak do tymczasowego pracodawcy, tylko jak do klubu, który ma szczególne miejsce w Twoim sercu. To jest właśnie ta dodatkowa jakość, którą niosą ze sobą wychowankowie. Dla wychowanka reprezentowanie drużyny, w której stawiał pierwsze piłkarskie kroki, jest spełnieniem marzeń.
– Zgadza się. Urodziłem się w Siedlcach. Tutaj mieszkam całe życie. To miasto i Pogoń znaczą dla mnie bardzo dużo. Jestem dumny, że mogę być ich reprezentantem.
– Czy droga, którą trzeba było przejść, żeby znaleźć się w tym miejscu, była wyboista?
– Wciąż jest, bo nadal trzeba twardo walczyć o swoje. Ale pasuje mi to. Na pierwszy trening do Pogoni poszedłem prawie czternaście lat temu (za kilka dni Czarek będzie obchodzić 20. urodziny – red.). Ćwiczyłem z chłopakami o dwa lata starszymi i ze względu na gorsze warunki fizyczne nie było mi łatwo. Mnie to jednak nie zniechęciło. Miałem mnóstwo samozaparcia i z biegiem czasu szło mi coraz lepiej. Trafiłem do Polonii Warszawa. Tam w końcu zacząłem rosnąć i nabierać tężyzny. Przestałem pod tym względem odbiegać od reszty, co bardzo ułatwiło mi sprawę. Wróciłem do Siedlec i daję z siebie wszystko, żeby być coraz ważniejszą częścią tej drużyny.
Cały wywiad przeczytacie w papierowy i e-wydaniu TS nr 2.