Jego koledzy z młodości albo już nie żyją, albo dawno dali sobie spokój ze sportem. On wręcz przeciwnie. Pomimo 74 lat wciąż imponuje świetną formą i z sukcesami rywalizuje na arenach krajowych, a nawet międzynarodowych. Łupnia mógłby dać jeszcze niejednemu młokosowi!
Mowa o Jerzym Głuchowskim, siedleckim weteranie tenisa stołowego. Przygodę ze sportem rozpoczął ponad 60 lat temu!
CHŁOPAK Z „BIDULA”
– Jestem chłopakiem, jak to się może niezbyt ładnie określa, z „bidula”. Z tenisem stołowym zetknąłem się po raz pierwszy, gdy miałem 10 lat, w Państwowym Domu Dziecka w Stoku Lackim – wspomina pan Jerzy. – Naszym wychowawcą był Jan Patorski. Spod jego ręki wyszło całe grono świetnych zawodników, którzy przez lata stanowili o sile siedleckiej Pogoni. Pan Patorski zaszczepiał w swoich podopiecznych ducha do sportu. Robił wszystko, by wyprowadzić nas na ludzi. Za całe
zaangażowanie, za to, że chciało mu się tych chłopaków wozić po zawodach, zawsze będę miał w sercu ogromną wdzięczność.
ZAWODNIK ATAKUJĄCY
Jerzy Głuchowski lubi wracać pamięcią do lat młodości. Z najdrobniejszymi szczegółami mógłby opowiadać o meczach, które rozegrał kilkadziesiąt lat temu. Zwraca uwagę na niuanse techniczne, charakterystykę zawodników, z którymi rywalizował. Siebie określa jako gracza ofensywnego.
– A wtedy prawie wszyscy czołowi zawodnicy w Siedlcach to byli defensorzy. Wyjątek stanowił Jan Rowicki, który zawsze mi imponował. Uznaję go za swojego mentora. Jako pierwszy zaczął grać topspinem (rodzaj zagrania nadającego piłce rotację, podstawowe uderzenie we współczesnym tenisie – red.). Na nim się wzorowałem, kształtując swój styl gry. Zawsze wychodziłem z założenia, że punkty zdobywa się, atakując. Nie byłem z tych, co tylko czekają na błędy przeciwników.
Jako młody tenisista zapisał się w historii siedleckiego sportu.
– Pierwszy sukces przyszedł w roku 1968, aż sam się dziwię, że to już tyle lat temu. Zostałem wtedy wicemistrzem Mazowsza juniorów. Prawie w tym samym czasie trafiłem do Pogoni. Najpierw do drugiego, a po chwili do pierwszego zespołu. Przez blisko10 lat z Janem Rowickim, Jankiem Sochackim i Zosią Nowak graliśmy w tym samym składzie na poziomie drugiej ligi. Na mecze jeździliśmy po całej Polsce, m.in. aż za Wrocław, do Ustronia Śląskiego. A to nie były czasy Pendolino. Tłukło się pociągiem cały dzień! Czas umilała gra w karty.
Jerzy Głuchowski był częścią drużyny Pogoni, która w sezonie 1978-79 wywalczyła historyczny awans do pierwszej ligi. W decydującym meczu siedlczanie pokonali Karpaty Krosno aż 15:3. Niedługo potem zakończył karierę.
NIE MA MOCNYCH NA MOKOBODY
(…)
Pełny tekst przeczytacie w najnowszym papierowym i e-wydaniu „TS” nr 11.
Jurek gratulacje!!!
Szacun!
Gratuluję i zazdroszczę
Pan Jurek to klasa. Zazdroszczę umiejętności, kondycji i że chce się chcieć. Pozdrawiam
BRAWO JUREK SZACUN..!!!
Chcesz być Zdrowy ,Trenuj Tenis Stołowy..
Jurku Piękna Historia Sportu , Zdròwka, Tak Trzymaj!!!
Kolega z Bidula !!!
Pięknie
Cóż dodać…..Pięknie!
Piękna historia
Gratuluję
Brawo!
Gratulacje Panie Jurku! Niesamowita historia
Nauczyciel
W szkole w Mokobodach To Pan Jerzy miał zawsze największy wkład w przyswajanie sportu młodym. Jest świetnym nauczycielem i przyczynił się do tego, że wiele młodych osób odnalazło hobby w tenisie stołowym. Skończyłam podstawówkę w Mokobodach w 2009 roku i nadal gram gdy tylko mogę. Genialny nauczyciel. Takich szukać ze świecą.
Szkoła Mokobody
Pan Jerzy uczył nas na lekcji wuef’u i napędzał do aktywności fizycznej pomimo niechęci. To był cudowny nauczyciel. Dzięki niemu startowałam w zawodach wiele razy
Pan Jerzy
Z artykułu wynika, że super bohater. Nie wiem dlaczego pod komentarzami tyle
Pan Jerzy
Z artykułu wynika, że super bohater. Nie wiem dlaczego pod komentarzami tyle łapek w dół.
Korzenie.
W jakiej gminie urodził się Pan Jerzy ? Twarz mi znajoma- gratuluję !
Do dzisiaj pamiętam nauki gry tenisa stołowego w Mokobodach
Z chęcią zagrałbym seta z Panem Jurkiem
Pozdrawiam i życzę zdrowia