Zające zostały wyeksponowane w jednym z budynków w gospodarstwie pana Górskiego. Gospodarz nazwał to miejsce „Kolekcją Zająca”. Jest jeszcze w fazie organizacji, ale już niebawem będzie można ją zwiedzać. Nam, za przyzwoleniem gospodarza, udało się, choć pobieżnie, obejrzeć niecodzienną ekspozycję.
ZAJĄC JEST TYLKO JEDEN
Zając, to niewielka wieś w gminie Liw, leżąca przy drodze wojewódzkiej Siedlce-Węgrów. Nazwa miejscowości jest oryginalna i niepowtarzalna, gdyż drugiej takiej nie ma. – Ustaliłem, że Zając jest jedyną miejscowości w Polsce o takiej nazwie. Są
Zajączków czy Zajączkowo, ale Zając jest tylko jeden – mówi Stanisław Górski.
Gospodarz wita nas z uśmiechem na ustach i czapką „zającówką” na głowie. Jak mówi, zakłada ją tylko na ważne okazje. Tym bardziej czujemy się wyróżnieni.
Skąd pomysł, żeby zbierać akurat zające? – Ponad 20 lat temu usłyszałem w radio, że w Gwizdałach koło Łochowa powstało muzeum gwizdków. Pomyślałem więc, że skoro oni zbierają gwizdki, bo z tym kojarzy się nazwa ich miejscowości, to dlaczego ja, który od urodzenia mieszkam w Zającu, miałby nie zbierać zajęcy? Te gwizdki mnie zainspirowały, zacząłem zbierać zające – mówi Stanisław Górski.
Pierwsze zające kupował na jarmarkach wielkanocnych. Później zauważył, że oryginalne egzemplarze są w second handach. – Zacząłem kupować pluszowe zające w ciucholandach, ale po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że gdy dalej będę je gromadził, to muszę jakąś stodołę wynająć. Zrezygnowałem więc z ciucholandów i skupiłem się na jarmarkach. Dobrym miejscem do zaopatrywania się w niepowtarzalne egzemplarze była giełda samochodowa w Słomczynie. Tam był taki sektor, gdzie sprzedawano różne rzeczy i sprzęty sprowadzane z zachodu. Pamiętam, że jednej niedzieli kupiłem aż 40 zajęcy – przyznaje Stanisław Górski.
Niektóre zwierzaki z kolekcji kupowane były podczas zagranicznych wycieczek. Bywało, że znajomi pana Stanisława kupowali figurki czy obrazki z wizerunkiem szaraka i mu przekazywali w prezencie. – Ostatnio dostałem prezent z greckiej wyspy Rodos. To niewielki kamień z namalowanym zającem. Podarował mi go rehabilitant, który w ubiegłym roku przyjeżdżał do mnie na zabiegi.
Cały tekst jest dostepny w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 15.