Trener Marcin Dołęga poinformował naszą redakcję, że WLKS Siedlce-Nowe Iganie rozwiązał z nim umowę.
– Zaskoczyła mnie ta decyzja, choć po osobach, które obecnie zarządzają tym klubem, w sumie należało się tego spodziewać. Nie wiem, czy zdają sobie sprawę, że grupa zawodników, która jest pod moją opieką, odejdzie razem ze mną? Tak naprawdę oznacza to koniec poważnych ciężarów w WLKS. Wypowiedzenie zostało przesłane pocztą. Ci panowie nie mieli nawet odwagi, żeby powiedzieć mi to osobiście. To najlepiej świadczy o tym, jakimi są ludźmi – skomentował sprawę brązowy medalista olimpijski z Pekinu, który znalazł się w obozie popierającym prezesa Marka Murmyłę i uważającym jego odwołanie za bezprawne.
Najważniejszy działacz
– W WLKS od zawsze najważniejszy był działacz. Trenerzy i sportowcy stanowili tło. Wszystko to zmienił pan Marek Murmyło, dlatego stał się niewygodny i wymyślono fortel, żeby się go pozbyć. Po nim przyszła pora na mnie – mówi utytułowany sztangista i trener.
Jak widzi swoją przyszłość?
– Jestem trenerem polskiej kadry juniorów. Mam też grupę utalentowanych sztangistów, którzy w dalszym ciągu chcą ze mną trenować. Na brak zajęcia na pewno nie będę narzekał. Sprawa z moją przynależnością klubową też powinna się w niedługim czasie wyklarować, gdyż dla mnie najważniejsi są zawodnicy, a oni podobnie jak ja zostaną pewnie niebawem zmuszeni do opuszczenia WLKS. W takiej sytuacji moim obowiązkiem trenera będzie pomoc w znalezieniu dla nich nowego klubu. Od kilku miesięcy sytuacja w WLKS nie napawa optymizmem. W takich warunkach trudno o dobry, spokojny trening. Wiem, że moi podopieczni byli nagabywani przez obecnych członków zarządu, którzy próbowali wymóc na nich podpisanie „lojalki”. To wszystko dzieje się w przededniu ważnych startów międzynarodowych, co, jak widać, dla tych ludzi nie ma najmniejszego znaczenia. Dla nich wynik sportowy zupełnie się nie liczy, ważny jest tylko prywatny interes – opowiada Marcin Dołęga.
Po czym dodaje: – Jest mi przykro, że współpraca z WLKS kończy się w taki sposób. Działacze swoim uporem i, tak naprawdę, żądzą pieniądza, zaprzepaścili wiele dobrego, co udało się zbudować. Nie mają poparcia zarówno w polskim, jak i w okręgowym Związku Podnoszenia Ciężarów. To chyba o czymś świadczy. Doprowadzili siedleckie ciężary do ruiny.
Dziękujemy za zniszczenie klubu kochani działacze. Jak wszyscy poważni trenerzy i zawodnicy odejdą to skąd będziecie ciągnąć kasę? Pójdziecie na dno.
cyt.” …od kilku miesięcy sytuacja w klubie nie napawa optymizmem” koniec cytatu
czyli w miesiącach w których prezesował odwołany Pan Prezes Marek…. to tak żartem, ale tak poważnie to trochę niewiarygodnie brzmią słowa o nie dbaniu o zawodników przez klub, w ustach zawodnika który doszedł do praktycznie wszystkiego włącznie z igrzyskami, trenując właśnie w tym klubie… zresztą to nie pierwszy konflikt tego zawodnika z klubem, a chodziło zawsze niby nie wiadomo o co, a jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o….
Oczywiście Marcin Dołęga był zawodnikiem tego klubu,ale żadnych większych osiągnięć w nim nie zdobył. Przypomnę, że największe sukcesy odnosił reprezentując barwy klubu z Otwocka i Bydgoszczy. Tam trzykrotnie sięgał m.in. po tytuł Mistrza świata!!! Trzeba jasno powiedzieć. WLKSowi nigdy nie zależało na dobru zawodnika. Zawsze ważniejszy był działacz. A myślenie, że sekcja podnoszenia ciężarów nadal będzie odnosić sukcesy,….Hmmm??? ” Pożyjemy , zobaczymy”!!!
Oczywiście Marcin Dołęga był zawodnikiem tego klubu,ale żadnych większych osiągnięć w nim nie zdobył. Przypomnę, że największe sukcesy odnosił reprezentując barwy klubu z Otwocka i Bydgoszczy. Tam trzykrotnie sięgał m.in. po tytuł Mistrza świata!!! Trzeba jasno powiedzieć. WLKSowi nigdy nie zależało na dobru zawodnika. Zawsze ważniejszy był działacz. A myślenie, że sekcja podnoszenia ciężarów nadal będzie odnosić sukcesy,….Hmmm??? ” Pożyjemy , zobaczymy”!!!
Chyba wszyscy zapomieli, że p. Macin byl kilka razy zdyskalifikowany za cieżki doping w sporcie i bardzo możliwe, że ten doping pomógł mu osiągnąć to co osiągnął .