W Bronislawowie Duzym, w gminie Serokomla, dzialal kiedys Zaklad Przetwórstwa Owoców i Warzyw. Firma po kilku przeksztalceniach
w koncu upadla. Pozostalym po niej majatkiem zajal sie syndyk yznaczony przez Sad Rejonowy w Lublinie. Niedawno proces upadlosci umorzono. W kazdej chwili w Bronislawowie moze dojsc
do katastrofy, bo bez dozoru moze pozostac instalacja i zbiorniki zawierajace 8 ton cieklego amoniaku.
Dzialalnosc zakladu w Bronislawowie, a szczególnie przeksztalcenia wlasnosciowe, tworzenie nowych spólek ze starych i transakcje dokonywane miedzy nimi, to temat na odrebny artykul. Dosc teraz powiedziec, ze w wyniku tych niejasnych operacji firma ma zadluzenie w Banku PKO SA przekraczajace wielokroc wartosc posiadanego majatku. Wlasciciele sa równiez winni pieniadze bylym pracownikom. Pod koniec 2003 r. Sad Rejonowy w Lublinie oglosil upadlosc dwóch spólek, które ostatnio odpowiadaly za zaklad w Bronislawowie. Byla to Sp.
z o. o. „Agromilex” z Warszawy oraz Spólka Akcyjna „Olitoria”, takze z Warszawy.
Przez rok prowadzono proces upadlosciowy, ale syndykowi, Wiktorowi Wardzie, nie udalo sie sprzedac lub zutylizowac amoniaku pozostalego w upadlej firmie. W tym czasie instalacja z amoniakiem byla jednak dozorowana. Ostatnio, w zwiazku z brakiem funduszy na pokrycie kosztów upadlosci, sad umorzyl postepowanie. Ostatni wlasciciele powinni zglosic sie po „odbiór” pozostalego majatku, ale – jak twierdzi syndyk – nie uczynili tego. W. Warda nie ma z czego w dalszym ciagu oplacac dozorców. Lada moment w zakladzie w Bronislawowie zostanie odciety prad. A instalacja metalowa to nie lada kasek dla zlodziei zlomu.
Zdaniem starosty lukowskiego, Janusza Koziola, pozostawiony bez opieki zaklad, to sprowadzanie na mieszkanców niebezpieczenstwa o skutkach trudnych do przewidzenia. – Sytuacja w Bronislawowie wzbudza moje najwyzsze zaniepokojenie. Katastrofa wydaje sie byc jedynie kwestia czasu – alarmuje lukowski starosta. W tej sprawie J. Koziol wyslal juz pisma do prezesa Sadu Rejonowego w Lublinie, gdzie w Wydziale Gospodarczym zapadaja orzeczenia w sprawie upadlosci. Pisma podobnej tresci otrzymal prezes Sadu Okregowego w Lublinie oraz Prokurator Rejonowy w Lukowie.
Syndyk natomiast skierowal odpowiednie pisma do wojewody lubelskiego, by ten wyasygnowal jakies kwoty na trwale zabezpieczenie lub likwidacje zagrozenia, jakie bezsprzecznie stanowic moze kilka ton amoniaku pozostawionego bez dozoru. Pieniedzy nie otrzymal. Urzednicy wojewody orzekli zza biurek w Lublinie, ze zagrozenia nie ma, bo amoniaku pilnuje syndyk i jego pracownicy. A skoro nikomu nic nie grozi, to utylizacja amoniaku nie jest zadaniem wojewody, tylko syndyka i sedziego komisarza. Doradzono równiez, zeby wystapic o pozyczke do… Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Srodowiska i Gospodarki Wodnej! W miedzyczasie syndyk W. Warda stal sie juz bylym syndykiem, bo upadlosc, jak juz wspominalismy, sad umorzyl.
Co bedzie dalej? Na pismo starosty lukowskiego o podjecie przez lubelski sad natychmiastowych dzialan w celu likwidacji zagrazajacej ludziom czesci upadlego majatku nie ma jeszcze odpowiedzi. Byly syndyk zarzadzil usuniecie amoniaku z rur do zbiornika. To tylko prowizoryczne zabezpieczenie przed zlodziejami zlomu. Co bedzie, jesli któremus ze „zlomiarzy” przyjdzie do glowy pociecie palnikiem sporych rozmiarów grubosciennej beczki, by po kryjomu wywiezc ja na zlomowisko?