W centrum Lukowa, na terenie doskonale nadajacym sie na reprezentacyjne budynki, od kilku lat funkcjonuje… szrot samochodowy! W ubieglym roku, po naszej interwencji, obskurne zlomowisko otoczono wysokim plotem. Wczesniej niezbyt atrakcyjny widok mogli ogladac nie tylko mieszkancy miasta, ale takze wszyscy podrózujacy przez Luków, gdyz w poblizu skladowiska starych gratów znajduje sie dworzec PKS.
– Moi koledzy architekci nie wierzyli mi, gdy opowiadalem, jak jest zagospodarowane centrum historycznego miasta, za jakie uchodzi Luków. Zaprosilem wiec ich do siebie, by na wlasne oczy przekonali sie – mówi Jakub Trybon, lukowianin, wspólwlasciciel warszawskiej spólki projektowo-developerskiej. – Znajomi, badz co badz znajacy sie poniekad na estetyce, byli w szoku po tym, co ujrzeli. Na pamiatke wykonali fotografie, które zamierzaja pokazywac mlodym adeptom architektury i inzynierii srodowiska, by wiedzieli, czego maja w swej przyszlej pracy unikac jak ognia.
I co na to wladze Lukowa? Pewnie nic, bo latwo moga usprawiedliwic sie. Dzialka, na której w centrum miasta, kilkadziesiat zaledwie metrów od historycznej kolegiaty, miejsca, gdzie m.in. zyl i dzialal wielki bohater powstania styczniowego, ks. gen. Stanislaw Brzóska, jest wlasnoscia prywatna. Czy nie ma jednak zadnych przepisów, by sklonic wlasciciela do zaprzestania gromadzenia samochodowych odpadów w takim miejscu? (pgl)
Za utworzenie w samym sercu Lukowa obskurnego szrotu rodem z dzielnic nedzy znanych nam z zachodnich filmów odpowiedzialnosc ponosi moim zdaniem wylacznie miejski samorzad. Za brud, smród i ubóstwo nie mozna winic obecnego wlasciciela dzialki, bo pewnie tylko taki mial pomysl na biznes i taki poziom estetyki znal dotychczas w swej rodzinnej wsi, z której pochodzi. Za to wladzom miasta nalezy sie potezna bura. Za brak jakiejkolwiek wizji rozwoju królewskiego niegdys miasta Lukowa. Bo przeciez dzialka kupiona przez mieszkanca podlukowskiej wioski byla wystawiona na przetarg przez likwidatora Spóldzielni „Elektromet”. Mozna ja bylo kupic i zagospodarowac zgodnie z charakterem okolicy. Ale jesli czesc lukowskich radnych bardziej rajcuja gierki polityczne, a ich ambicje w pelni zaspokaja podejmowanie uchwal o zmianie nazw ulic czy osiedli, to nie ma sie co dziwic pojawiajacym sie co krok szkaradom i obskurnym okropnosciom. Panowie radni! Czy zeby to zobaczyc i wlasciwie ocenic, potrzeba zapraszac az architektów ze stolicy?