Afera ulotkowa

Czy siedlecka radna oplacila studentów, aby roznosili ulotki atakujace wladze spóldzielni mieszkaniowej i czlonków
Rady Nadzorczej? Wladze spóldzielni zarekwirowaly ulotki i powiadomily policje.
Zebrania
To byl dzien jak co dzien. No, moze troche goretszy, bo wlasnie rozpoczynaly sie zebrania grup czlonkowskich na poszczególnych osiedlach. Ostatnio spóldzielcy byli dosyc rozgoraczkowani z powodu dyskusji nad uwlaszczeniem. Rozmowy z prezydentem niewiele dawaly, spóldzielcy denerwowali sie, wladze spóldzielni przygotowywaly sie do rozmów z czlonkami spóldzielni. I w tym wlasnie czasie na jednym z osiedli pracownicy administracji zauwazyli mlodych ludzi roznoszacych ulotki.
– To jakies paszkwile – mówi pracownik administracji. – Stawialy zarzad spóldzielni w niekorzystnym swietle. Pietnowaly tez czlonka rady nadzorczej, siedleckiego radnego.
Pracownicy administracji zawiadomili policje, a ulotki zarekwirowali.
Prawicowa radna i byly partyjny
Pod ulotkami byli podpisani: Stefania Heciakowa oraz Franciszek Czurak. Stefania Heciak jest radna z ramienia PiS. Franciszek Czurak byl pracownikiem komitetu wojewódzkiego PZPR.
– W 2003 roku staral sie o stanowisko wiceprezesa naszej spóldzielni – wspomina Roman Oklinski, prezes SSM. – Niestety, przepadl w konkursie.
Pracownicy spóldzielni nazywaja ulotkowa afere zmasowana akcja.
– Na jednym z osiedli ulotki roznosily nieletnie dzieci, prawdopodobnie ze szkoly przy ul. Garwolinskiej. Oprócz nich pelne torby ulotek mieli studenci Akademii Podlaskiej.
– Jeden z nich zeznal policji, ze otrzymali siedem tysiecy ulotek – mówi pracownik administracji. – Powiedzial takze, ze Stefania Heciak zaplacila mu za roznoszenie 700 zlotych.
Nie udalo nam sie skontaktowac z radna, aby potwierdzic te informacje. W biurze Rady Miasta pozostawila ona jedynie telefon na uczelnie, której jest pracownica. Pod tym telefonem niestety nie mozna bylo jej jednak zastac.
Bez wykroczenia, ale co ze skarbówka?
Policja nie dopatrzyla sie wykroczenia w dzialalnosci studentów.
– Ulotki nie byly rozklejane, ale roznoszone – dowiadujemy sie na policji. – Gdyby byly trwale umieszczane w miejscach do tego nieprzeznaczonych, to byloby wykroczenie.
Spóldzielcy zadaja sobie jednak inne pytanie.
– Student twierdzil, ze dostal pieniadze do reki, bez zadnych umów i pokwitowan. Co na to Panstwowa Inspekcja Pracy i co na to fiskus? Zazwyczaj od takich czynnosci finansowych odprowadza sie podatek.
Pytan jest jednak wiecej. Wedlug szacunków spóldzielców, ulotek bylo grubo ponad 10-12 tysiecy sztuk.
– Kto to finansowal? Kto drukowal? Czy na uczelnianym ksero, gdzie pracuje pani Heciak? Moze zostala oplacona drukarnia, ale przez kogo?
Zebrania czlonkowskie SSM nadal trwaja.