Ireneusz Stary, programista w firmie PROKOM R. Krauzego
Osoby uzywajace nielicencjonowanego oprogramowania nie odczuwaja, ze czynia zlo. Twierdza, ze na kupno legalnego programu ich nie stac. Ale to zadne usprawiedliwienie! Nie trzeba miec drogiego Windowsa i pakietu Office, aby pracowac na komputerze. Istnieja bezplatne zamienniki. Zamiast Windowsa mozna zainstalowac Linuxa, zamiast Worda, Excella czy Power Pointa – bezplatny pakiet Open Office, zamiast Photoshopa – bezplatnego Gimpa. Firma IPS z Bydgoszczy (jej zalozyciel, Marcin Konopka, jest siedlczaninem – przyp. red.) bezplatnie udostepnia program do rozliczania podatków. Zamienniki zapewniaja konwersje danych i nie ma klopotu
z odczytaniem plików zapisywanych w pracy np. w Wordzie, a w domu w programie Open Office. W gazetach komputerowych sa plyty z grami. Za jakies 8-15 zl mozna miec co miesiac kilkanascie legalnych gier. Nie trzeba okradac tych, którzy tworza oprogramowanie i z tego zyja!
Aby skutecznie walczyc z piractwem, od najmlodszych lat nalezy ksztaltowac wlasciwe postawy. Jest to rola dla policjantów, którzy chodzac do szkól, a nawet przedszkoli, mówiliby, ze nielegalne kopiowanie to zlodziejstwo. Jest tu pole do popisu dla nauczycieli informatyki. Zamiast meczenia na lekcjach Wordem czy Excellem mozna mówic uczniom, ze sa zamienne programy. Poniosly mnie nerwy, gdy nauczycielka mego dziecka polecila wykonanie prezentacji w Power Poincie. Poprosilem, by kupila uczniom taki program, bo ja w domu nie mam. Sadze, ze niewielu posiadalo go legalnie.
Naczytalem sie planów na temat spoleczenstwa informatycznego. O wszystkim tam bylo, ale nie o piractwie. By walka z tym zjawiskiem byla skuteczna, potrzebna jest stanowcza polityka panstwa. Teraz stosuje sie pólsrodki.
W Polsce uzytkownicy komputerów wyrobili sobie poglad, ze programy powinny byc tanie. Po wejsciu na rynek zachodnich programów okazalo sie, ze ich ceny sa wysokie. Polskie oprogramowanie jest tansze, a równie dobre. Nalezy dac szanse rozwoju rodzimej informatyce. Piractwo ja zabija.