REKLAMA
7 C
Siedlce
Reklama

Jak ojciec z synem

– Pani, toz on po wódce wariat byl. Jak droga szedl, to wszyscy mu z oczu schodzili – tak o 30-letnim mieszkancu Topórka (gmina Siedlce), który zabil swojego ojca, mówi jeden z mieszkanców tej wsi.
Do domowej awantury, która zakonczyla sie tragicznie, doszlo w niedziele 23 pazdziernika. Prokuratura Rejonowa w Siedlcach juz postawila mezczyznie zarzut zabójstwa. Na razie zastosowano wobec niego areszt tymczasowy na miesiac, ale ten srodek zapobiegawczy na pewno zostanie przedluzony.
Do dwóch razy sztuka
Do tragedii doszlo w niedziele po godzinie 17.00. Godzine wczesniej 56-letni Józef W. zadzwonil na policyjny numer alarmowy 997 i zglosil, ze jego syn sie awanturuje. Policjanci pojechali do Topórka, ale syna zglaszajacego juz tam nie zastali. Ojciec stwierdzil, ze gdy syn uslyszal, ze on dzwoni na policje, to uciekl. Wszyscy mysleli, ze schowal sie gdzies niedaleko, wiec próbowali go szukac. Bez skutku. Policjanci odjechali, a zabójca wrócil do domu, by dokonczyc swój plan…
Po godzinie 17.00 po raz kolejny wezwano policjantów do Topórka. Tym razem dzwonil mlodszy syn mezczyzny, który wczesniej prosil o pomoc. Gdy policjanci wjezdzali na podwórko, zobaczyli, ze 56-letni Józef W. lezy na ziemi. Syn, który go zabil, próbowal uciekac. Tym razem policjanci byli szybsi. Jeden go dogonil, a drugi zadzwonil po pogotowie. Lekarz, który przyjechal na miejsce zdarzenia, stwierdzil, ze mezczyzna nie zyje.
Sprawce zatrzymano. Mial 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu, a takze rany na glowie i na rece. Obrazenia powstaly podczas bójki z ojcem. On ja przezyl, ojciec nie. W czasie sekcji zwlok okazalo sie, ze bezposrednia przyczyna smierci bylo uderzenie w glowe tepym narzedziem. Ojciec prawdopodobnie zostal uderzony metalowa rurka o ponadmetrowej dlugosci. Zabójca jeszcze w radiowozie powtarzal, ze niepotrzebnie uderzal rurka, bo zwykle ojciec padal od ciosów piesci. Wystarczylo mu mocniej przylozyc…
Swieci to oni nie byli
– A bo to pierwszy raz? – retorycznie pytaja mieszkancy Topórka. – Z nimi nigdy ladu nie mozna bylo dojsc. Bili sie miedzy soba. Nikt sie w to nie wtracal, bo i po co? Zeby jeszcze obcy oberwal? Kazdy ma dosc swoich klopotów.
Na zabitego Józefa W. nikt we wsi nie da jednak zlego slowa powiedziec. – On sam powtarzal, ze zyc mu nie daja – mówi jeden z mieszkanców. – Swieci to oni wszyscy nie byli – wtraca kobieta.
Józef W. cieszyl sie jednak ludzkim powazaniem. – On nikomu nic zlego nigdy nie zrobil – mówi mezczyzna. – Zawsze byl usmiechniety, wesoly, do roboty sie rwal. Ostatnio to z 50 swin hodowal. Patrzyl tylko, zeby gdzies zarobic. Jego i w Siedlcach znali, bo miesem na rynku handlowal. Z kazdym sie wital, z nikim sie nie klócil, ale ten syn to jakos mu sie nie udal. Zreszta drugi syn tez byl awanturny. Moze kiedys, jak byli mali, to im od czasu do czasu w tylek przylal i byl spokój, ale teraz juz nie dawal sobie z nimi rady.
– Dobrych dzieci to on na pewno nie mial, bo czy dobry syn by ojca zabil? – pyta kobieta.
W to, ze doszlo do tej tragedii, mieszkancy nie moga uwierzyc do tej pory. Niechetni rozmawiaja z dziennikarzami. Mówia tylko miedzy soba, ze nie chca sie wtracac.
Dom, w którym doszlo do tragedii, nie stoi na uboczu, ale sasiedzi tez nie mieszkaja za blisko. W uszach dzwoni cisza. Nikt tam nie zachodzi. Tylko pranie suszace sie na sznurkach wskazuje, ze ktos tam jednak mieszka. Nawet pies nie szczeka. Ludzie sa w szoku. – Klótnie tam byly, ale nikt nie myslal, ze dojdzie do takiego nieszczescia – mówi jedna z kobiet.
Do wypadku byl normalny
30-letni syn Józefa W. po zabójstwie najpierw trafil do szpitala. Mial rany na glowie i na rece. Na tej sprawnej rece. Druga jest niewladna. Do paralizu doszlo po wypadku na motorze, który wydarzyl sie kilka lat temu.
– I od tego czasu on sie zmienil – mówi jeden z mezczyzn. – Wczesniej to byl jeszcze inny, a potem juz tylko wódka i awantury. Kazdy sie go wystrzegal jak ognia. Jak go zamkneli, to we wsi sie mówi, ze w koncu bedzie spokój. To nie byl czlowiek do zycia.
Sprawca twierdzil, ze rany na rece powstaly, gdy sie bronil. Najpierw ojciec uderzyl go rurka, a potem on go ta rurka zabil.
O spokoju mówil równiez sam zabójca. Juz jak wiedzial, ze ojciec nie zyje, stwierdzil, ze „w koncu nikt sie nie bedzie nad rodzina znecal”.
O tym, ze spokoju w tym domu nie bylo wiedzieli równiez policjanci. – Przemoc w tej rodzinie byla juz od kilku lat, zarówno ze strony ojca, jak i syna – mówi Beata Borkowska, rzecznik prasowy siedleckiej policji. – Obaj byli nam znani. Policjanci niejednokrotnie jezdzili tam na interwencje.
Na razie nie wiadomo jednak, czy narzedziem zbrodni byla rzeczywiscie metalowa rurka. Ofiara miala równiez rane cieta z tylu glowy. Policjanci przypuszczali, ze mogla powstac ona od ciosu innym narzedziem, np. siekiera, ale tej siekiery na razie nie znalezli.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Zderzenie na DK2. Sprawca nietrzeźwy

W miejscowości Chromna, na skrzyżowaniu DK2 i drogi w...

Atak nożownika

78-latek w samochodzie został zaatakowany ostrym narzędziem. W miejscowości Brzozowica...

Nielegalny salon gier w Siedlcach. Przy pracownikach ujawniono narkotyki

Na terenie Siedlec zlikwidowano nielegalny salon gier. To efekt wspólnej...

Opiekun zmarł. Psy zostały bez domu

Bary, Kropka i Cyganek szukają kochających ludzi. Bary, Cyganek i...

Od 1 października będą autobusy do Wiśniewa

Od jutra, 1 października MPK Siedlce będzie wykonywać kursy...

Chciała wyłudzić kredyt

Próbowała wyłudzić kredyt posługując się sfałszowanym dokumentem. Policjanci z Wydziału...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje