Obowiazujacy od ubieglego czwartku rosyjski zakaz importu polskiego miesa, sposród wszystkich duzych
zakladów miesnych dzialajacych w naszym regionie, najbardziej uderzy
w lukowskie Zaklady Miesne L-meat, moze stracic tez Sokolów SA.
Firma z Lukowa eksportuje 27 procent swojej produkcji, z czego az polowe wlasnie do Rosji. Duzym sprzedawca polskiego miesa na wschód jest tez firma gieldowa Sokolów. To nieliczne w branzy miesnej firmy, posiadajace uprawnienia do eksportu na rynek rosyjski. Oba giganty moga popasc w tarapaty dzieki zakazowi sprzedazy miesa do Rosji.
Po kontrolach w sierpniu 2004 roku, o zezwolenie na eksport miesa czerwonego, ubiegalo sie 75 firm z calej Polski, z czego dostalo je tylko 19 zakladów. W czwartek 10 listopada, pierwszego dnia obowiazywania zakazu, rzecznik prasowy Sokolowa, Jerzy Majchrzak próbowal studzic emocje. – Szlaban na sprzedaz naszego miesa to na pewno niekorzystny dla nas fakt, biorac pod uwage wielkosc i potencjal rynku rosyjskiego. Apeluje o spokój. Tylko bez paniki. Zostawmy pole do dzialania sluzbom dyplomatycznym, ministrowi rolnictwa i sluzbom weterynaryjnym.
Z Rosja trzeba ostroznie, bo jest ona krajem, w którym latwo o powstanie wybuchowej mieszanki polityczno- -gospodarczej – mówi Jerzy Majchrzak. Rzecznik Sokolowa dodaje, ze na razie trudno mu mówic o konsekwencjach, jakie beda grozily polskim firmom sprzedajacym mieso do Rosji, bo jest dobrej mysli i uwaza, ze odbycie kilku spotkan ze strona rosyjska byc moze pomoze pozytywnie zalagodzic konflikt.
Prezes Lmeat z Lukowa, Ryszard Smolarek na pierwszej stronie czwartkowej „Gazety Wyborczej” wyrazal swój ogromny niepokój
o los finansów kierowanej przez niego firmy. – Wlasnie ladujemy samochody do Rosji. Malo mnie szlag nie trafil, jak sie dowiedzialem, ze eksport zostal wstrzymany. Dla nas to dramat. Przed swietami mielismy nagranych kilka transakcji. Liczylismy, ze niezle nas podreperuja – wypowiada sie na lamach „GW” prezes Smolarek.
Mniejsze zaklady nie boja sie tak bardzo. – Nas ten problem nie dotyczy, nie sprzedajemy miesa do Rosji – informuje pracownica dzialu handlowego zakladów miesnych „Moscibrody”. Wspólwlasciciel firmy miesnej „Wierzejki”, Marek Zdanowski w rozmowie z nami ma problem z jednoznacznym ustosunkowaniem sie do problemu. – Z Rosjanami trzeba uwazac. Przystosowanie parku maszynowego do zamówien jest kosztowne, pózniej inwestycja moze sie nie zwrócic. Kiedy raz sie zarobi, pózniej sytuacja sie pogarsza i mozna stracic nawet wiecej, niz sie zarobilo. Trzeba sie nad handlem z Rosja zastanowic. Ten rynek, to gwaltowne ruchy i nieprzewidywalne decyzje. Mysle, ze dla polskiego przemyslu miesnego teraz najwiekszym problemem jest wykupywanie przez dunskie koncerny swin dla Ukrainy – mówi Marek Zdanowski.