Krystyna Lipka z Wojcieszkowa od 14 sierpnia przezywa koszmar w odcinkach, który sie nie chce skonczyc. Najpierw byl tragiczny pozar, w którym jej maz splonal zywcem, a ogien zniszczyl pól domu. Teraz okazalo sie, ze mimo tego, iz dom byl ubezpieczony od pozaru, PZU nie chce jej wyplacic odszkodowania.
– Nie odpuszcze, bede walczyc do konca – zapowiada znajdujaca sie w tragicznej sytuacji kobieta.
Dramatyczna noc
Tej nocy nie zapomni ani pani Krystyna, ani jej syn i córka oraz dwóch wnuków. Pozar wybuchl okolo drugiej w nocy. Nikt sie tego nie spodziewal. Ogien zniszczyl caly dach, zagospodarowany strych, klatke schodowa i jeden pokój. Dzieci szybko udalo sie zabrac z plonacego domu, pani Krystyna byla zatruta czadem i karetka zabrala ja do szpitala.
Na strychu zostal jej maz, 56- letni Kazimierz, który latem spal na lózku na poddaszu. – Kiedy nastepnego dnia rano odzyskalam swiadomosc
i przyszly do mnie córki, spytalam tylko, co z moim mezem. Odpowiedzialy, ze nic mu nie jest, ale juz wtedy mialam przeczucie, ze jednak cos sie stalo – opowiada Krystyna.
Pózniej dowiedziala sie najgorszej prawdy – jej maz zginal w plomieniach. Zaraz po pozarze zaczeli pomagac im ludzie. Jako emerytowana nauczycielka dostala pomoc ze szkól w Woli Bystrzyckiej i Wojcieszkowie, pomagali przyjaciele, sasiedzi i rodzina. Proboszcz rodzinnej parafii nie wzial ani grosza za pogrzeb meza. Na wymiane dachu potrzebne bylo 12 tysiecy zlotych. Czas naglil, byla juz jesien, zblizala sie zima. Rodzina na czas remontu wyprowadzila sie do garazu.
Czekali na odszkodowanie
Zeby mozna bylo przed zima zamieszkac w domu, trzeba bylo najpierw przykryc go dachem. – Jedna z miejscowych firm pomogla nam
i zrobili dach. Umówilismy sie, ze zaplace, jak dostane odszkodowanie. W to nikt nie watpil, przeciez dom byl ubezpieczony. Skladki placilam od lat siedemdziesiatych, wiec do glowy by nawet mi nie przyszlo, ze w obliczu takiej tragedii moga nie wyplacic – mówi pani Krystyna.
W listopadzie udalo sie jej wyprowadzic z garazu. Dwaj mali chlopcy – wnuki pani Krystyny – od przerazliwego zimna juz zaczynali chorowac. Nie mieli odpowiednich warunków od nauki. Zanim mozna bylo sie wprowadzic do domu, zrobiono drewniane sciany, polozono dach. Na razie w domu nie ma okien, otwory okienne pozabijano deskami, szczeliny miedzy nimi sa szerokosci pól centymetra. Zeby bardzo nie wialo, wszystko oblozono folia. Takie zabezpieczenie nie chroni przed mrozem. W calym domu panuje przerazliwe zimno.
Rodzina czekala z zakonczeniem prac do wyplaty ubezpieczenia. Czekala tez firma, która polozyla dach. Pani Krystyna nie moze zaplacic wykonawcy, ani sama skonczyc remontu, bo ma tylko skromna emeryture w wysokosci 800 zl. Pomaga tez córce wychowujacej dwójke dzieci.
Razace niedbalstwo?
Pani Krystyna zglosila szkode do PZU 18 sierpnia. Nastepnego dnia na miejsce przyjechal przedstawiciel PZU. Nie mozna bylo wyplacic odszkodowania, zanim ubezpieczyciel nie dostal opinii bieglego z zakresu pozarnictwa. Ta nie byla korzystna dla pani Krystyny. Sprawa smierci jej meza zajela sie prokuratura. W postanowieniu o umorzeniu dochodzenia w sprawie o nieumyslne spowodowanie zagrozenia, znalazla sie informacja, o 3,1 promila alkoholu, jakie mial Kazimierz L. we krwi w momencie zgonu. Przyczyna zgonu – zdaniem specjalistów – bylo zaprószenie ognia.
Pismo, jakie przyszlo z PZU, przerazilo pania Lipke. „Pozar budynku zostal spowodowany na skutek zaprószenia ognia od niedopalka papierosa, badz zapalki przez bedacego w stanie nietrzezwosci pani meza. Taka przyczyna pozwala na przyjecie, ze szkoda zostala wyrzadzona na skutek razacego niedbalstwa ubezpieczajacego, który nie zachowujac elementarnych zasad i ignorujac przepisy przeciwpozarowe doprowadzil do powstania pozaru” – pisze PZU w odmownej decyzji dotyczacej wyplaty odszkodowania.
Krystyna Lipka wciaz placze. Utrzymuje, ze jej maz nie palil papierosów o drugiej w nocy, kiedy juz dawno spal. – To naginanie faktów do sytuacji, PZU po prostu robi wszystko tak, zeby nie wyplacic pieniedzy. Po co wiec bylo sie ubezpieczac? Wystarczyloby na kilka dachów z tych skladek. Zrobie wszystko, zeby odzyskac nalezne mi pieniadze, ratowac dom i rodzine. Nachodza mnie ludzie, chca pieniedzy za dach i za swoja robote. Kiedy mówie, ze nie mam pieniedzy, nie wierza, ze PZU mi ich nie wyplacilo – mówi pani Krystyna.
Ubezpieczenie a hiena.
Potentaci ubezpieczeniowi sa nastawieni na branie pieniedzy a nie dawanie i dlatego najmniejsza gafa moze dla klienta byc strata nie do odrobienia,a tak naprawde to takie pzu czy inny ubezpieczyciel to jak hiena lakomy i zezre nawet siersc i kosci a juz n
RE HIENA
Nie znajomosc prawa szkodzi, autor wypowiedzi niech zapozna sie z obowiazujacym prawem.Nigdzie na swiecie zadna firma ubezpieczeniowa nie wyplaca odszkodowan za straty powstale w wyniku przestepstwa.Ofiara pozaru po alkoholu zapruszyla ogien, jesli by nie
Szczere kondolencje z Siedlec.
Pani Krystyno jestem z Pania i szczerze Pani wspólczuje, ze musiala Pani trafic na ludzi bez serca, skoro odmówiono Pani odszkodowania. Mam nadzieje, ze osoba, badz osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy zostana kiedys przykladnie ukarane. Zycze Pani ze