Zyjemy w XXI wieku. Nie ma to jednak wplywu na fakt, iz w Minsku Mazowieckim, miescie powiatowym aspirujacym do grona nowoczesnych, zdarzaja sie przypadki, ze fekalia plyna poboczami do najblizszego zbiornika wodnego. Mieszkancy to widza, a czesto czuja, i… alarmuja wladze.
Wladze, jak powiedzial burmistrz Zbigniew Grzesiak, na poczatku listopada byly naocznym swiadkiem splywu fekaliów do zbiornika wodnego. – Zlokalizowalem miejsce wycieku – chwalil sie radnym burmistrz. Poproszone o interwencje Przesiebiorstwo Wodociagów i Kanalizacji potwierdzilo, ze fekalia plyna rowem przy ulicy Kolowej i wplywaja do stawu. – Podczas sprawdzania, za pomoca kamer, sieci wodno-kanalizacyjnej na tym terenie, wykryto nielegalnie podlaczona rure, która byla zatkana fekaliami – wyjasnia prezes PWiK Wlodzimierz Samulik. – Blokada ta uniemozliwiala splyw nieczystosci, które przedostawaly sie do rowu i otwartego zbiornika wodnego. Wlasciciel posesji tlumaczyl, ze to nie on dokonal nielegalnego podlaczenia do sieci sanitarnej. Po prostu: przejal posiadlosc juz z takim podlaczeniem. My nikogo za reke nie zlapalismy. W tym przypadku moglismy wykopac i wyciac to nielegalne podlaczenie. Nie mozna jednak wykluczyc, ze którys
z mieszkanców tej okolicy odprowadza scieki, zamiast do kanalizacji, do kolektora deszczowego, a potem do rowu i zbiornika wodnego.
Prezes Samulik nie ukrywa: Mieszkancy sygnalizuja, ze poboczami niektórych ulic miasta plynie cuchnaca ciecz, ale kiedy odpowiednie sluzby przybywaja na miejsce, fekalia plynac przestaja. – Toczy sie cicha podziemna walka – komentuje prezes. – Mieszkancy nielegalnie podlaczaja instalacje do kolektorów burzowych lub deszczowych z pominieciem sieci kanalizacyjnej. A my staramy sie takie osoby zlapac na goracym uczynku.
Ci, którzy jeszcze nie podlaczyli gospodarstw domowych do sieci kanalizacyjnej, korzystaja z przydomowych szamb. Nocami przepompowuja scieki do sieci kanalizacyjnej. Stad bierze sie smród, na który skarza sie okoliczni mieszkancy. Skarza sie, choc wiedza, kto to robi. Panuje zmowa milczenia.
Rozwiazaniem bylaby kontrola podpisanych przez mieszkanców umów na wywóz nieczystosci oraz oplacanych faktur za usluge odebrania i oczyszczania scieków. Jednak tego typu kontroli nie prowadzi sie. Takich uprawnien, jak wyjasnil prezes PWiK, spólka nie ma. Straz miejska takze nie kontroluje tych spraw. Kto wiec moze w miescie wymusic na obywatelach odpowiedzialne i cywilizowane zachowanie? – Moze inspektorat ochrony srodowiska – glosno zastanawia sie prezes.