REKLAMA
7.3 C
Siedlce
Reklama

Uciec na koniec swiata…

Trzyletnia Ania wtula sie w ramiona zaplakanej matki. Kobieta obejmuje córeczke i przyciaga ja do siebie.
Nie raz juz tak pocieszaly sie nawzajem. Nie raz córka widziala, jak z oczu mamy leja sie lzy, jak chowa sie w najciemniejszych katach mieszkania i zatyka uszy, by nie slyszec krzyków i grózb meza. Teraz pani Katarzyna placze, bo opowiada o swoim zyciu. Choc jest jeszcze mloda kobieta, uwaza to zycie za przegrane. A lzy leja sie coraz mocniej, bo to bardzo smutna opowiesc…
– Nic mi sie nie ulozylo, choc moglo byc tak pieknie – mówi pani Katarzyna. – Na poczatku byla przeciez milosc. Sama nie wiem, jak przerodzilo sie to w koszmar, prawdziwa udreke, nienawisc miedzy ludzmi, którzy byli sobie kiedys tak bliscy. Piec lat temu odeszlam od meza. Ale dlugo nie moglam sie od niego uwolnic. Przesladowal mnie jeszcze calymi miesiacami.
Pierwszy wyrok zapadl w 2002 roku. Wtedy po raz pierwszy pani Katarzyna stala sie formalnie „ofiara przemocy w rodzinie”. Pod tym urzedowym sformulowaniem kryja sie zazwyczaj wielkie dramaty. Tak bylo i tym razem. Przemoc fizyczna, psychiczna, grozby, maltretowanie. Kobieta myslala, ze po wyroku sadu ta gehenna sie skonczy. Zaczelo sie robic jeszcze gorzej.
Banicja
– Wyprowadzilam sie od meza, ale on mnie ciagle nachodzil i przesladowal. Trafilam do Katowic, gdzie az szesc razy zmienialam mieszkania. Chcialam sie schowac, ale on mnie wszedzie potrafil wytropic. Mial wtedy ograniczona wladze rodzicielska nad synem. I to wlasnie mój Jasio przezywal to najbardziej. Synek trafil pod stala opieke psychiatry. Wreszcie schronilismy sie w Osrodku Interwencji Kryzysowej w Chrzanowie. Ale i to nie pomagalo. Przesladowca wszedzie umial nas znalezc. Nie da sie opisac takiego tulaczego zycia w ciaglym stresie, bez pieniedzy, bez ratunku.
W 2003 roku zapada kolejny wyrok. Tym razem maz przesladowanej kobiety zostaje skazany na 4 lata pozbawienia wolnosci w zawieszeniu na 2 lata. Ten wyrok tez okazuje sie tylko swistkiem papieru.
– Bylo coraz gorzej, a kiedy urodzila mi sie córeczka, znalazlam chwilowa przystan w Domu Bezdomnej Matki w Wisle. Nie moglam tam przebywac w nieskonczonosc. Zaczela sie wiec tulaczka. Wynajmowalam jakis kat u ludzi, ale maz ciagle podazal moim tropem. Znajdowal, gnebil, straszyl. Chcialam uciec na koniec swiata. Ale na to trzeba miec pieniadze.
Zrozpaczona kobieta z dwójka malych dzieci decyduje sie na desperacki krok. Za rada znajomego ucieka ze Slaska do Siedlec. Dla niej jest to wlasnie koniec swiata. Nie zna tu nikogo. To zupelnie inny swiat, w którym jest calkiem sama i zupelnie obca. Szybko koncza sie skromne pieniadze. Nie ma za co wynajmowac nawet pokoiku w miescie. Pani Katarzyna szuka wiec schronienia na jednej z podsiedleckich wsi. Tu wynajmuje domek.
Szczescie przez lzy
– To taka kurza chatka, raczej szopka niz domek, ale jest nam tu dobrze – mówi kobieta. – Najwazniejsze, ze nikt nas tu nie nachodzi, ze dzieci i ja mamy spokój. Nie boimy sie, ze w srodku nocy obudzi nas lomot do drzwi. No i w pazdzierniku ubieglego roku dostalam wreszcie rozwód. Sedzina od razu uznala, ze tego malzenstwa nie ma juz co ratowac. A jego pozbawila praw rodzicielskich wobec synka. Mielismy spokój, ale nie dawalismy sobie rady
z coraz wieksza bieda. Nigdzie nie moglam znalezc pracy.
Kobieta musi sie utrzymac za 250 zlotych alimentów. Poza tym dostaje po 43 zlote zasilku rodzinnego na dziecko. Razem 336 zlotych.
– Za to trzeba oplacic mieszkanie, kupic cos do jedzenia. A córcia jeszcze mi sie rozchorowala. A ja nie mam na lekarstwa. Sama tez lecze sie u psychiatry, bo mam zszargane nerwy. Dla siebie dawno juz leków nie wykupuje. Poszlam wiec po ratunek do Gminnego Osrodka Pomocy Spolecznej. Nie chcialam wiele. Poprosilam tylko o podstawowe rzeczy, które by pozwolily na jakies przetrwanie zimy moim dzieciom. Zwrócilam sie wiec o dozywianie syna w szkole, troche opalu na zime i ewentualnie pomoc w poprawieniu stanu technicznego wynajmowanego domku. Bylam pewna, ze chociaz na te zupe w szkole i z pól tony wegla moge liczyc.
Pani Katarzyna zlozyla odpowiednie podanie i czekala. Po tygodniu przyszla pracownica GOPS, zeby przeprowadzic wywiad.
– Mówilam o chorobach w rodzinie, ale to jej nie interesowalo – opowiada kobieta. – Dziwila sie tylko, ze chce cos remontowac, a przeciez ten domek jest jak kurnik. Myszy przez dziury na zime sie naschodzilo. Minelo jeszcze kilka dni i kazali mi dostarczyc rózne dokumenty. Chodzilo glównie o wyrok sadu w sprawie rozwodu. Tylko ze sad wydaje takie dokumenty na pismie dopiero po kilku miesiacach. Ja ich jeszcze nie otrzymalam, choc bylam po rozwodzie. Dysponowalam natomiast sygnatura akt. To powinno GOPS wystarczyc do sprawdzenia stanu faktycznego. Identyczna sytuacja byla w Siedlcach i tam Urzedowi Miasta wystarczyla sygnatura do wyplacania mi zasilku alimentacyjnego. GOPS zazadal tez zaswiadczenia o meldunku stalym i skladzie mojej rodziny. Po to musialabym jechac na Slask, ale nie mam pieniedzy. Tymczasem wszystkie te dane sa w moim dowodzie osobistym.
Minelo prawie 1,5 miesiaca, bardzo trudnego dla matki z dwójka dzieci. I GOPS przyslal decyzje – odmowna. Brak dokumentów, w tym takze tych niemozliwych do uzyskania, sprawil, ze matka z dójka malych dzieci pozostala bez pomocy.
– Wszedzie mówi sie, ze dla dzieci pomocy nie zabraknie – mówi pani Katarzyna. – A my zostalismy w glodzie i chlodzie. GOPS napisal w swojej decyzji o braku wspólpracy z mojej strony. To jakis absurd. My przeciez giniemy bez pomocy.
To nasz obowiazek
– Rzeczywiscie, do tej chwili rodzinie nie przyznalismy zadnej pomocy – informuja w GOPS. – Dostala tylko paczke na swieta od miejscowej fundacji. Ta pani powinna jednak wykazac wiecej inicjatywy, dolozyc staran, zeby dostac pomoc. My mamy wiele trudnych spraw, dotyczacych ludzi starych, niedoleznych. A ta kobieta jest mloda i sprawna. A jesli chodzi o dowód osobisty, to go akurat nie miala, bo dala w zastaw w aptece…
Juz to najlepiej swiadczy o tragicznej sytuacji kobiety. GOPS jest instytucja szczególna i musi dzialac w szczególny sposób. Brak swistka papieru nie moze powodowac, ze matka z dwójka malych dzieci przymieraja glodem. Na szczescie kierowniczka GOPS nie jest osoba „zacietrzewiona w swych racjach”. I to dobrze rokuje calej sprawie.
– Nie mozemy przeciez rozdawac pieniedzy wedlug wlasnego uznania – mówi kierowniczka GOPS. – Brakowalo nam istotnych danych i musielismy odmówic pomocy. Ta pani powinna jednak przyjsc do nas ponownie i mysle, ze uda nam sie uzupelnic potrzebne dane, nawet z dowodu osobistego. Udzielanie pomocy potrzebujacym to przeciez nasz obowiazek.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Siedlce: Noworodek w oknie życia

Około godz. 11.30 w siedleckim oknie życia znajdującym się...

Nieoczekiwany finał romantycznego weekendu nad Bugiem: pobicie, zabór samochodu i policyjny pościg

32-letni siedlczanin, wspólnie ze swoją partnerką, wynajęli domek letniskowy...

Zderzenie w miejscowości Wyczółki (aktualizacja)

Na dw 698 w miejscowości Wyczółki doszło do zderzenia...

Tragiczny wypadek przy rębaku. Mężczyzna zginął na miejscu

18 listopada o godz. 13.24 w miejscowości Kochów w...

Ktoś rozpylił gaz w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Siedlcach. Ewakuowano 120 uczniów (zdjęcia)

W Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Siedlcach (ul. Sokołowska) doszło...

Nowe godności naszych biskupów

Dzisiaj 19 listopada biskupi podczas 399. Zebrania Plenarnego Konferencji...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje