Fikcyjne badania

Losicka policja przez kilka miesiecy obserwowala stacje diagnostyczna w Losicach przy ulicy Tysiaclecia. Okazalo sie, ze pracownicy stacji bez badania pojazdów potwierdzali ich dobry stan techniczny.
Zmudne obserwacje losickiej policji przyniosly sukces! Komendant Jerzy Jasienczuk nie kryje dumy i zadowolenia ze swoich podwladnych.
– Cieszy mnie, ze udalo sie nam wykryc ten fakt. Nie mozemy jeszcze zdradzac szczególów, bo sledztwo jest w toku – mówi J. Jasienczuk.
Prokuratura Rejonowa w Siedlcach postawila zarzut poswiadczenia nieprawdy wlascicielowi stacji, Marianowi R. i jego dwóm pracownikom.
Policja ustalila, ze bez badania stanu technicznego ze stacji diagnostycznej wyjechalo kilkadziesiat pojazdów. Zdarzalo sie tez tak, ze wlasciciele aut przyjezdzali jedynie podbic dowód rejestracyjny, nie przyprowadzajac nawet samochodu! Sledztwo jest w toku. Policja musi przesluchac wielu swiadków.
– Moze to potrwac nawet do lata. Najprawdopodobniej wlascicielowi stacji zostana postawione jeszcze inne zarzuty, ale nie mozemy zdradzac szczególów ze wzgledu na dobro sledztwa – tlumaczy Krzysztof Laszuk, rzecznik prasowy KPP w Losicach.
Marianowi R. i dwóm jego pracownikom grozi do 5 lat wiezienia. Rzecznik prasowy losickiej policji podkreslil, ze zlamanie prawa, jakiego dopuscil sie Marian R. i jego pracownicy, moze byc tragiczne w skutkach.
– Samochody w zlym stanie technicznym sa zagrozeniem na drodze. Nie rozumiem postepowania kierowców, którzy godzili sie na wydanie falszywego dowodu badania technicznego. W kazdej stacji diagnostycznej za badanie techniczne i tak trzeba zaplacic. Nie wiem, dlaczego kierowcy placili za „lewe” badania techniczne, w ten sposób narazajac siebie na niebezpieczenstwo – dziwi sie K. Laszuk.
Dotychczas przesluchano jedynie kilkunastu takich kierowców. Na razie zlozyli oni zeznania jako swiadkowie w sprawie, jednak K. Laszuk nie ukrywa, ze im takze juz wkrótce zostana postawione zarzuty. Jednak jeden z pracowników stacji przy ulicy Tysiaclecia uwaza, ze nie ma komu stawiac zarzutów.
– To sledztwo to jedna wielka farsa. Nigdy nie podbijalismy dowodów rejestracyjnych bez badania technicznego i nigdy nie potwierdzilismy nieprawdy podbijajac dowód rejestracyjny auta, które bylo w zlym stanie technicznym – twierdzi jeden z diagnostów ze stacji.
Podejrzany pracownik uwaza, ze to konkurencyjna stacja diagnostyczna spowodowala te nagonke na ich firme.
– Policja nie ma zadnych dowodów przeciwko nam. Owszem, obserwowali stacje, ale od ulicy Tysiaclecia, gdzie jest stary zaklad i jeszcze wisi szyld. Tam juz od kilku miesiecy nie sa prowadzone badania techniczne – opowiada pracownik. – Badania prowadzimy z drugiej strony zakladu, gdzie wjezdza sie od ulicy Lesnej. Mamy tam dwa nowe stanowiska diagnostyczne.
Oskarzony pracownik twierdzi, ze wszyscy w stacji diagnostycznej pracowali zgodnie z prawem i nie poswiadczali nieprawdy.
– Niejednokrotnie zdarzylo sie tak, ze nie chcielismy wydac pozwolenia na poruszanie sie danym pojazdem, bo byl on w zlym stanie technicznym. Wtedy kierowcy mówili, ze pojada na Siedlecka, bo tam wszystko mozna zalatwic – mówi pracownik. – Jest na to dowód! – dodaje.
Rzeczywiscie policja ma dokumentacje potwierdzajaca, ze w stacji na Siedleckiej wstawiono pieczatke w dowodzie rejestracyjnym samochodu, który mial zly stan techniczny.
Wlasciciele obu stacji nawzajem pisza na siebie donosy, kierujac je na policje. Sledztwo dotyczace stacji diagnostycznej przy ulicy Tysiaclecia, jak i przy ulicy Siedleckiej, jest w toku. Jak sie zakonczy?
– Nie chcemy na razie tego wszystkiego komentowac. Kto byl winien, a kto nie, rozstrzygnie sad. Uwazam, ze donosy to nie sposób na zdrowa konkurencje – stwierdzil rzecznik prasowy KPP w Losicach.