Na razie…

Sad Pracy w Siedlcach oddalil pozew Urzedu Miasta w Laskarzewie przeciw bylemu burmistrzowi Waldemarowi Trzaskowskiemu. Chodzilo o zwrot 7 tysiecy 961 zlotych. Pieniadze te to suma kilkumiesiecznych zarobków jednej z pracownic Urzedu Miasta. Chodzi o sprawe z 2001 roku, kiedy to W. Trzaskowski zwolnil sprzataczke, argumentujac to oszczednosciami i likwidacja tego stanowiska pracy. Okazalo sie jednak, ze urzad miala teraz sprzatac pani zatrudniona dotychczas w Domu Pracy Twórczej „Bajka”, a na jej miejsce przyjeto z kolei nowa osobe. Zwolniona sprzataczka odwolala sie do Sadu Pracy w Siedlcach twierdzac, ze jej stanowisko pracy nie zostalo zlikwidowane. Sad pierwszej instancji oddalil powództwo, ale juz Sad Okregowy, do którego odwolala sie sprzataczka, nakazal przywrócenie jej do pracy. Burmistrz jednak do wyroku sie nie zastosowal. Mimo ze laskarzewianka wielokrotnie stawiala sie w Urzedzie Miasta, burmistrz nie chcial jej przyjac do pracy. W koncu laskarzewianka zlozyla do Prokuratury Rejonowej w Garwolinie zawiadomienie o popelnieniu przestepstwa przez burmistrza. Garwolinski sad uznal
W. Trzaskowskiego za winnego odmowy przyjecia sprzataczki do pracy. Kobieta zostala w koncu ponownie zatrudniona i wyplacono jej wynagrodzenie za czas, kiedy z niezaleznych od siebie powodów pracy nie wykonywala. W sumie z odsetkami i ZUS-em chodzilo o 7 tysiecy 961 zlotych i 99 groszy. I wlasnie zwrotu tych pieniedzy domagal sie od bylego – obecny burmistrz. Zreszta W. Trzaskowski wlasnie za ta sprawe stracil stanowisko.
– Byly burmistrz powinien wyplacic te pieniadze z wlasnej kieszeni – mówi W. Larkiewicz. – On nie chcial przyjac tej pani do pracy, jej obowiazki wykonywala inna pracownica, której trzeba bylo placic. Mozna wiec powiedziec, ze za jedna prace placono podwójnie. Taka decyzje podjal byly burmistrz. Nie wiem wiec, dlaczego miasto ma ponosic tego konsekwencje. Na pewno bedziemy sie odwolywac od tego wyroku.