nie kilkuset tysięcy złotych. Ta bezprecedensowa sprawa ma jednak znacznie szerszy wymiar. Dla samorządowców z całej Polski jest bowiem sygnałem,
że Dawid może pokonać Goliata…
W sławnym filmie Krzysztofa Krauzego chodziło o dług całkowicie fikcyjny. W tym wypadku w grę wchodziły jednak pieniądze zupełnie realne. Dług był liczony w setkach tysięcy złotych. Tyle tylko, że wierzycielem nie była osoba prywatna, ale samorząd. A kto będzie się chciał trudzić, żeby odzyskać pieniądze gminy, czyli nie swoje…?
Tak się jednak złożyło, że trafiło na burmistrza, który jest absolwentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. A do tego należy do ludzi dość upartych. Już dawno mówił, że zrobi wszystko, aby odzyskać pieniądze należne samorządowi
z tytułu lokalnych podatków. Chodziło o zaległe setki tysięcy złotych od jednej z największych firm w regionie – kiedyś państwowego molocha, potem poddanego dość skomplikowanym procesom prywatyzacji.
I właśnie jeden z właścicieli firmy pozostawił po sobie bardzo poważny dług. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś się tak uprze, żeby walczyć o „nie swoje” pieniądze.
Sprawa ma charakter precedensowy. Burmistrz £osic, Janusz Kobyliński, bo o nim właśnie mowa, zabrnął najdalej, jak tylko można. I wygrał, choć nikt chyba nie dawał mu na to większych szans. Zmierzył się bowiem z samym Ministerstwem Finansów. Jeśli z tą instytucją walczy skromny urzędnik z małego miasteczka na wschodzie Polski, to tak jakby kopał się z koniem… (…)
Całość w bieżącym wydaniu papierowym.