Niektórzy mieszkańcy Chodowa i Strzały dotkliwie odczuli ostatnie obfite opady. Woda spływająca z kanalizacji burzowej Siedlec oraz okolicznych rowów melioracyjnych zalała pola i działki warzywne. Poszkodowani twierdzą, że jest to efekt zaniedbań w utrzymaniu cieku. Rów od ponad 20 lat nie był czyszczony i jest bardzo zarośnięty, co utrudnia spływ wody do Liwca. Nie bardzo wiadomo, kto ma się zajmować jego oczyszczaniem, gdyż nie ma właściciela.
Status prawny tego kanału, tak ważnego dla Siedlec, jest nieokreślony. Nie przyznaje się do niego ani starostwo, ani gmina, ani władze miasta. Konserwacji z tego względu nie prowadzą też melioranci ani spółki wodne. Rów jest, ale w dokumentach nie figuruje.
W ostatnim okresie, tuż po pierwszych zalaniach w Siedlcach, problem ten zauważyło kierownictwo siedleckiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Wysłano ekipę, która oczyszcza trzykilometrowy odcinek rowu. Jednak działania te są zawieszone w prawnej próżni. Nie wszyscy właściciele działek przylegających do kanału są zadowoleni, że po ich terenie jeździ sprzęt do pogłębiania i oczyszczania rowu. Zbigniew Szymański, zastępca dyrektora siedleckiego PWiK wskazuje też, że nad kanałami przerzucono prowizoryczne mostki, które są wąskimi gardłami w spływie wody. Niedrożność „śmierdziucha”, bo taka nazwa funkcjonuje od dawna wśród siedlczan, może mieć wpływ nie tylko na zalewanie pól, lecz także na podtapianie Siedlec.
Warto by było, aby włodarze gminy, miasta i powiatu porozumieli się w tej sprawie i ostatecznie rozwiązali problem.