W tragicznym wypadku drogowym, który wydarzył się w ubiegły czwartek w miejscowości Kozołupy (gm. Stoczek Węgrowski), zginęło aż pięć osób. Takiej tragedii policja z Węgrowa nigdy wcześniej nie odnotowała.
Wypadek wydarzył się przy znakomitej pogodzie. Jezdnia była sucha. Feralnego dnia, około godziny 10.25, samochód Polonez jadący od strony Stoczka na lekkim łuku drogi zjechał na przeciwległy pas, z ogromną szybkością przeleciał przez przydrożny rów i rosnące za nim chaszcze, a następnie z potworną siłą uderzył w starą jabłonkę, rosnącą tuż za poboczem. Siła uderzenia była tak ogromna, że z rozbitego auta wypadły podróżujące nim osoby, a samochód przesunął się o kilka metrów – na prywatną posesję.
Gdy na miejsce przybyła pomoc medyczna, nikt z podróżnych nie dawał oznak życia. Na miejscu zginęło małżeństwo z trzyletnim synkiem oraz babcia i dziadek. Osieroconych zostało dwoje dzieci, które w tym czasie były w szkole. Przyczynę wypadku trudno jednoznacznie określić. Sprawę będą się starały wyjaśnić osoby prowadzące śledztwo pod nadzorem prokuratora. Jednym z powodów była prawdopodobnie zbyt duża prędkość. Z wstępnych ustaleń wynika, że podróżujący jechali bez zapiętych pasów, a dziecko bez wymaganego fotelika. Lekarz patamorfolog, który przyjechał na miejsce tragedii, stwierdził, że dawno nie widział tak rozległych obrażeń. Na miejsce przybył również wójt gminy, który obiecał pomoc dla osieroconych dzieci. Kolejna tragedia, jaka rozegrała się na naszych drogach, powinna być przestrogą dla wszystkich, którzy „biorą się za bary” z demonem szybkości. Efektem tej rywalizacji jest bardzo często śmierć.