Niedawno minister zdrowia mówił o skokowym wręcz wzroście środków na ochronę zdrowia. I to prawda. W większości przeznaczono je jednak na powstrzymanie eksodusu naszej kadry medycznej za granicę.
Pogłębianie się tego zjawiska groziło prawdziwą zapaścią. Jeśli zaś chodzi o samych pacjentów, to ci, jak zwykle, muszą poczekać na lepsze czasy. A rozpoczynający się właśnie rok nie zwiastuje ich rychłego nadejścia. Najlepiej świadczą o tym kontrakty placówek ochrony zdrowia z NFZ. Wynika z nich, że na usługi i procedury medyczne pieniędzy będzie często mniej niż w roku minionym.
W przypadku największej placówki zdrowia na naszym terenie, Szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach, zawarty właśnie kontrakt zmniejsza środki na ten rok o 4 procent. Biorąc pod uwagę trudną sytuację w służbie zdrowia, to aż o 4 procent. Dyrekcji Szpitala udało się jednak przynajmniej oddalić widmo gwałtownego pogorszenia sytuacji finansowej placówki. W kontrakcie z NFZ zapisano bowiem, że w I półroczu Szpital otrzyma 53 procent rocznej puli, a w II półroczu pozostałe 47 procent. To jednak nie załatwia problemu. – Liczymy na to, że uda nam się zawrzeć jeszcze jakiś aneks do umowy, który zwiększy pulę pieniędzy na drugie półrocze – informują w Szpitalu Wojewódzkim. – To zależy jednak od tego, ile składek zbierze NFZ. Dzisiaj trudno być prorokiem w sprawie kondycji finansowej Funduszu. Tymczasem rachunki Szpital Wojewódzki musi regulować na bieżąco. I to obowiązek, który w kontekście zapowiedzi nowych zasad egzekucji komorniczej (można zabezpieczać wszystkie pieniądze płynące na konto zadłużonej placówki zdrowia) wisi nad szpitalami niczym miecz Demoklesa. Czy więc grozi nam znana już w wielu rejonach kraju sytuacja, że pacjenci nie będą przyjmowani do placówki, a liczba świadczeń medycznych zostanie ograniczona? Wydaje się to prawdopodobne – tym bardziej że nowy kontrakt NFZ ustalał w oparciu o świadczenia Szpitala w I półroczu 2006 roku. Tymczasem to właśnie w drugim półroczu na niektórych oddziałach liczba świadczeń medycznych niemal się podwoiła. Czy trzeba je będzie teraz zredukować? – Nie chcę ukrywać, że kontrakt na ten rok stawia nas raczej w kiepskiej sytuacji – przyznaje dyrektor szpitala Wojewódzkiego w Siedlcach, Wojciech Kaszyński. – Pierwsze półrocze jeszcze przetrwamy. Jeśli jednak w drugim nie uda się zwiększyć funduszy, to realne staje się ograniczenie liczby świadczeń. Jestem tu jednak po to, aby do tego nie dopuścić. Zawsze kierują się zasadą, że na pierwszym miejscu jest pacjent. Nie pozwolę, żeby chorzy ludzie cierpieli z powodu ograniczeń w kontrakcie. Łatwo powiedzieć? Na szczęście w przypadku Szpitala Wojewódzkiego słowa dyrektora mają pokrycie – i to w tym, co najpotrzebniejsze – pieniądzach. Racjonalna gospodarka sprawiła, że placówka nie tylko nie popadła w długi, ale ma pewne oszczędności. – Jesteśmy w niezłej kondycji finansowej – dodaje W. Kaszyński. – Mogę zadeklarować, że w przypadku braku pieniędzy z kontraktu, dołożymy do leczenia chorych z własnych środków. Nie można dopuścić by cierpiący ludzie krążyli po różnych szpitalach, szukając tego, który ich przyjmie. Generalnie uważam, że nie byłoby tylu problemów, gdyby na terenie miasta, nie mówiąc już o województwie, prowadzono jakąś spójną politykę zdrowotną. Odpowiedni przepływ świadczonych usług medycznych dałby gwarancję uzyskania właściwych kontraktów z NFZ. Na razie jest to jednak tylko postulat.
