Klasówka na telefon

Monika razem ze swoimi koleżankami zamawia podczas lekcji pizzę przez komórkę. Nauczyciele piszą uwagi w jej dzienniczku, ale to niewiele pomaga.

Ostatnio zbulwersowana oświadczyła rodzicom, że dyrektor jej szkoły groził dzieciom, iż w przypadku, kiedy któreś z nich będzie używało komórki podczas lekcji, nauczyciele będą zabierać telefony i wrzucać do wody. Niekontrolowana zawczasu nowoczesność wkroczyła do naszych szkół i zagościła w nich już tak pewnie, że tu i minister Roman Giertych chyba nie pomoże. Jak można było się spodziewać, pomysł Ministra Edukacji, żeby zakazać uczniom używania komórek podczas lekcji, bardzo się młodzieży nie spodobał. – Prawie połowa klasy korzysta z telefonów podczas lekcji. Jakieś grzeczniejsze 50-60 procent ogranicza się do przerw – opowiada Paweł, gimnazjalista z Siedlec. – Jak jest nudna lekcja, gra się na komórkach, pisze sms-y do rodziców czy do kolegów, czasem z pytaniem dotyczącym aktualnie odbywającego się sprawdzianu. Telefony trzymamy wtedy w piórnikach lub pod udem, jedną ręką da się tak pisać sms-y, żeby nauczyciel tego nie widział. Zresztą nauczyciele niespecjalnie się tym interesują. Sami trzymają komórki na biurkach, odbierają i rozmawiają w czasie lekcji – twierdzi Paweł.

Jego mamie zakaz nie podoba się. – Często z mężem nagle wyjeżdżamy. Musimy mieć jakiś kontakt z synem, kiedy zmieniają nam się plany i na przykład nie możemy po niego pojechać do szkoły. A on z nami – kiedy na przykład szybciej skończą się lekcje – twierdzi mama. W klasie przeZ bluetooth Od kiedy w szkołach pojawiły się komórki nowej generacji, większość kolegów i koleżanek Aśki z łukowskiej SP nr 1 ma już telefony z tą funkcją. Umożliwia ona nawiązywanie bezprzewodowych połączeń między telefonami znajdującymi się w zasięgu od 2 do 10 metrów od siebie. Dzięki bluetooth można wysłać: zdjęcia, pliki wideo, sms-y za darmo. – Na lekcjach przez bluetooth przesyłamy sobie nowe dzwonki, tapety, sms-y. Średnia z klasówek wychodzi nam najlepiej, kiedy nasz prymus przesyła nam bluetoothem prawidłowe odpowiedzi – opowiada Asia. Krystyna Strukowicz, siedlecka psycholog widzi w używaniu przez dzieci komórek więcej minusów niż plusów. – W szkole komórki rozpraszają uczniów i bardzo uzależniają. Migają, wabią dźwiękiem i kolorem, pomagają nie nudzić się dzieciom w szkole. Te bardziej nerwowe wcześniej rozładowywały stres przez zabawę przyborami, piórnikiem, teraz mają komórki. Komórka utrudnia dzieciom słuchanie tego, co mówi nauczyciel. Nie da się jednak uchronić dzieci od postępu w zakresie komórek, ale nie możemy im pozwalać korzystać z nich w sposób niekontrolowany. Dzieci nie są jeszcze dojrzałe, nie można im pozwalać korzystać z wszystkich osiągnięć techniki w sposób bezkrytyczny. Dlatego uczmy dzieci: ile, kiedy i gdzie mogą korzystać z komórek i to na pewno będzie nauką nowych zasad – mówi Krystyna Strukowicz. Wrogowie komórek często powołują się na najnowsze opracowania naukowe, które wykazały szkodliwość pola magnetycznego na jeszcze rozwijający się mózg dziecka. Oni dobrze to znają W siedleckiej SP nr 7 zakaz obowiązuje już od pięciu lat. Dyrektor szkoły, Andrzej Sitnik wyprzedził pomysł Ministra Edukacji w pierwszym roku, kiedy szkołę zaczynał ogarniać komórkowy szał. Wprowadził zakaz, a na szkolnych korytarzach umieścił telefoniczny aparat na kartę. Do tej pory system działa raczej sprawnie. – Nie wiem, skąd się to wzięło, że raptem dziecko idzie do szkoły i rodzice muszą być z nim w stałym kontakcie. Rodzice zakaz raczej akceptują. Pamiętam tylko jeden przypadek ojca, który przyszedł do mnie z pretensjami. Zapytałem, czy kiedy sam był dzieckiem, naprawdę nie mógł wytrzymać tych kilku godzin bez stałego kontaktu z rodzicami i ustąpił. Drugim powodem było zabezpieczenie dzieci przed napadami. Był przypadek, że dziecko wychodzące ze szkoły zostało napadnięte przez złodzieja komórek – mówi A. Sitnik. Dyrektor przyznaje, że wciąż zdarzają się pojedyncze przypadki telefonów przechwyconych przez nauczycieli. Wtedy po odbiór telefonu przychodzą rodzice. Większość szkół stoi dopiero przez tym wyzwaniem. Jerzego Kuźmę, zastępcę dyrektora z SP nr 1 w Łukowie używanie komórek w czasie lekcji drażni. – Wysyłają sms-y na lekcjach, robią zdjęcia nauczycielom, nakręcają filmy wideo z udziałem nauczycieli. Na jednym z ostatnich apeli już poinformowaliśmy uczniów o zakazie używania komórek. Uważamy, że uczniowie nie mogą korzystać z telefonów w czasie lekcji, ale nie pozbawiamy ich możliwości korzystania z nich po lekcjach i w czasie przerw. Rozumiemy argumenty rodziców, że ich dzieci, szczególnie te mieszkające daleko od szkoły, muszą być w kontakcie z rodzicami – twierdzi J. Kuźma.