Zapłaćcie za urlop!

Wójt gminy Parysów, Kazimierz Sionek wytoczył sprawę sądową przewodniczącemu Rady Gminy w Parysowie, Grzegorzowi Brojkowi.

 Poszło o dwie kwestie: świadectwo pracy i ekwiwalent za niewykorzystany urlop. Świadectwo wójt już otrzymał, ale ekwiwalentu nadal nie. I chce, by sąd zasądził od gminy te pieniądze. Chodzi o prawie 11 tysięcy złotych. Wójt chce ekwiwalentu za 47 dni urlopu z lat 2005 i 2006. Kwestia tego urlopu była wielokrotnie przerabiana podczas kadencji poprzedniej Rady Gminy w Parysowie. Na wielu sesjach ówczesna przewodnicząca Rady, Bożena Kwiatkowska, przypominała wójtowi o tym, że ma zaległy urlop i powinien go wykorzystać. Doszło nawet do tego, że po prostu go na ten urlop wysłała. Wójt jednak z tego nie skorzystał. Podobnie było już w nowej kadencji. Tutaj doszła jeszcze jedna sprawa. 
Za wcześnie ślubował 
Na pierwszej sesji, która odbyła się po wyborach samorządowych, Kazimierz Sionek złożył ślubowanie na wójta. Wojewoda stwierdził jednak, że to ślubowanie jest nieważne, gdyż zostało złożone zbyt szybko. – A dopóki wójt ślubowania nie złoży, dopóty może wykorzystać urlop z lat ubiegłych – tłumaczy Grzegorz Brojek, przewodniczący Rady Gminy w Parysowie. – Przecież urlop z poprzedniego roku można wykorzystać do końca marca roku następnego. Pod koniec stycznia napisałem więc pismo do wójta, w którym wysłałem go na zaległy urlop. Wójt mi jednak odpisał, że ma ważne sprawy do załatwienia. Wtedy ponownie napisałem, że moim zdaniem nie są one aż tak ważne, by nie mógł wykorzystać przysługujących mu dni wolnych.

– To była złośliwość pana przewodniczącego – twierdzi Kazimierz Sionek. – Kiedy wysyłał mnie na urlop, odbywały się sprawozdawcze zebrania Ochotniczych Straży Pożarnych z terenu gminy oraz wybory do sołectw, posiedzenia komisji, na których przygotowywano się do uchwalenia budżetu. Oprócz tego, 1 lutego odbyło się spotkanie z sekretarzem stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, pełnomocnikiem rządu ds. kształtowania ustroju rolnego oraz posłem, Henrykiem Kowalczykiem. 4 lutego odbyły się wybory do Rady Powiatowej Mazowieckiej Izby Rolniczej. Izba zwracała się do mnie z pismem o pomoc organizacyjną w przygotowaniu i przeprowadzeniu tychże wyborów, potem odbyło się szkolenie dla wójtów, zorganizowane przez siedlecką delegaturę Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego. I w takim okresie ja miałem iść na urlop? Wójt tłumaczy również, że zaległych dni wolnych nie mógł wykorzystać wcześniej. – W 2005 roku miałem wypadek, więc przez kilka tygodni przebywałem na zwolnieniu lekarskim – dodaje K. Sionek. – Potem w gminie była kontrola z Regionalnej Izby Obrachunkowej, więc również musiałem być na miejscu. 
Podpis dla dekoracji?
 Tymczasem radni opozycji jeszcze w poprzedniej kadencji zarzucali K. Sionkowi, że specjalnie nie bierze urlopu, by na koniec kadencji otrzymać niemały ekwiwalent. Wójt jednak zaprzecza. Ta sytuacja nie podoba się również obecnemu przewodniczącemu. – Mam pełnić wobec wójta czynności z zakresu prawa pracy – dodaje G. Brojek. – Tymczasem okazuje się, że mój podpis na karcie urlopowej to tylko dekoracja, bo wójt jak nie chce iść na urlop, to nie pójdzie. I właśnie tę kwestię rozstrzygnie sąd. Może się bowiem okazać, że podpis przewodniczącego wystarczył, by wójta na urlop wysłać bez jego zgody. W pozwie wójt domagał się również wydania świadectwa pracy. Ta sprawa została już jednak załatwiona. – Znowu poszło o datę ślubowania – tłumaczy przewodniczący. – Moim zdaniem, świadectwo pracy można wystawić dopiero po ustaniu stosunku pracy. A skoro wójt nie złożył jeszcze prawomocnego ślubowania, to ten stosunek pracy trwał. – Trzy razy wnioskowałem o wyznaczenie daty ślubowania i przewodniczący to ignorował – ripostuje wójt. – Do pójścia do sądu zostałem zmuszony, chociaż wcale tego nie chciałem. Prawie wszyscy wójtowie i starosta, wraz z poprzednim sekretarzem powiatu garwolińskiego, mieli wypłacony ekwiwalent bez spraw sądowych. Tylko w naszej gminie musiało dojść do takiej sytuacji.