– Każda praca musi mieć swoją duszę. Coś unikalnego. Uważny obserwator dopatrzy się, że tam jest temat i jakieś przesłanie – opowiada artystka Anna Staręga. – W każdą pracę wkładam część serca. Nie pokazuję złych emocji i smutku. To, co chcemy pokazać innym, musi dawać im pozytywne doznania, wyzwalać wewnętrzną radość.
Anna Staręga 20 lat pracowała na uczelni. Ma kilka fakultetów: jest biologiem, chemikiem, pedagogiem. Obroniła doktorat z warzywnictwa, a na sadownictwie była asystentką.
– Los nie szczędził mi zdolności i zainteresowań, może coś z kosmosu do mnie przyszło… – mówi.
Cudeńka ze strusich jaj nie są pierwszą pasją w życiu pani Anny. Oprócz ogrodnictwa miała ich wiele.
– Robiłam choinki z makaronu, wikliny, wielkanocne koguty ze wstążek, kwiaty z bibuły… Ale najbliższe mi jest szydełko. Lubię robić motyle, to otchłań pomysłów. Staram się, by prace nie były wykonywane jedną techniką, stąd ta różnorodność. Pomysły rodzą się w nocy i w nocy doznaję takich natchnień, a potem staram się je realizować – opowiada.
Pomysł rzeźbienia w skorupkach strusich przyszedł jej do głowy kilkanaście lat temu.
– Jedno jajko robiłam tydzień, czasem 10 dni. Oczywiście nie całymi dniami… Pasja wciąga i nie odczuwa się upływu czasu. Łapałam się na tym, że o 2 w nocy przy takim dłubaniu przychodziły mi nowe pomysły… Pomyślałam, że czas
się opamiętać – mówi.
Pierwsze jajko powstało w 2008 r. Praca przedstawiała róże. Niestety, jajko zostało przez nieuwagę strącone i roztrzaskało się. Kolejne było z dedykacją dla wnucząt.
– Widziałam, że już wyfruwają z domu i wyrastają z bajek. Chciałam, by zauważyły, że czas przemija. Rzeźba przedstawia postacie z bajek, które były im czytane. Z jednej strony jest obrazek z bajki o zaczarowanym łabędziu, a z drugiej strony Calineczka – wspomina.
Cały tekst przeczytacie w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 12.