REKLAMA
21.4 C
Siedlce
Reklama

Targ dla krów zamknięty

Na targowisko w Stanisławowie najazd urządzili działacze międzynarodowej organizacji wegetarian na rzecz zwierząt „Viva – akcja
dla zwierząt”.

Jakby na zamówienie, na ich oczach padła jedna z krów, przywieziona tu na sprzedaż spod Łukowa. Prokuratura została zawiadomiona o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Handel bydłem w Stanisławowie w połowie kwietnia został zawieszony do odwołania, a być może już na zawsze. W maju zakaz wprowadzono również na targowisku w Kałuszynie. 

– Panie wójcie! Ja chętnie dałabym dożywocie tym krowom. Jak można tak nieludzko traktować zwierzęta? – chlipała w telefon panienka z Przemyśla, która po obejrzeniu reportażu w telewizji rozczulała się nad bydłem brutalnie traktowanym przez właścicieli na stanisławowskim targowisku. Wójt Wojciech Witczak był zaskoczony takim telefonem młodej osoby z Przemyśla, ale też poirytowany. Życie na wsi niewiele ma wspólnego z ckliwością. Targ zwierzęcy w Stanisławowie stał się w ciągu 15 lat wręcz kultowym miejscem dla rolników w regionie. W piątki od świtu ciągnęły tu furmanki, traktory, samochody, na które było zapakowane bydło. 

Do sprzedaży jednorazowo wystawiano 500-600 sztuk. Ci, którzy do Stanisławowa zjeżdżali z dalszych terenów, by zająć dobre miejsce, ustawiali się już w czwartek o godz. 22-23 wieczorem. Przez noc popijali, dyskutowali, czasami hałasowali, na co skarżyli się mieszkający niedaleko terenu targowiska. Chłop często przywiezione zwierzę traktował tak, jak robił to jego ojciec czy dziad – kopniakami, popychaniem, kijem zmuszał do wejścia do samochodu. Bywało też, że agresja właścicieli przekształcała się w sadystyczne traktowanie bydła. Ale rolnicy, przyzwyczajeni do takiego zachowania, nie reagowali i nie dostrzegali w tym niczego niestosownego. – Przecież jak krowy nie wepcham siłą na ciężarówkę, jak nie popchnę, kijem nie potraktuję, to ona sama tam nie wejdzie. No nie!? – mówi rolnik.

Młodych miłośników zwierząt z fundacji Viva, o drastycznych scenach, makabrycznych praktykach z bydłem na targu w Stanisławowie ktoś powiadomił. Pod koniec marca wraz z policją i powiatowym lekarzem weterynarii dwukrotnie przyjechali z wizją lokalną na targowisko. Fotografowali i filmowali zaobserwowane tam sceny i obyczaje. Na Barbarę Rechnio, powiatowego lekarza weterynarii, napisali skargę, że będąc wyznaczoną do sprawowania kontroli nad targowiskiem, w najmniejszym stopniu nie wywiązywała się ze swoich obowiązków. Podobną skargę na Barbarę Rechnio napisali do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Izby Lekarzy Weterynarii. Młodzi z fundacji Viva opisywali warunki, w jakich na targowisku przebywały sprzedawane krowy. 

Padły zarzuty, że bydło jest wycieńczone, skrajnie zaniedbane, brudne, a wiele sztuk jest rannych. Wiele z krów nie mogło się utrzymać na własnych nogach, a jedna padła na oczach naszych obrońców zwierząt. Wojewódzki lekarz weterynarii po zapoznaniu się ze zdjęciami i filmem, uznał skargę za zasadną i wyciągnął konsekwencje dyscyplinarne w stosunku do powiatowego lekarza weterynarii. – Nalot przedstawicieli fundacji Viva – wspomina wójt Witczak – wywołał zamęt i panikę na targowisku. W stadzie około 600 krów, tłumie rolników, samochodów ganiali oni z kamerami, filmowali, fotografowali, popychali krowy. Ludzie nie wiedzieli, co się dzieje, o co chodzi? Ten szum, raban wywołał stres nie tylko u ludzi, ale także u zwierząt. I jedna krowa padła na targu. 

Sekcja wykazała, że z wycieńczenia i stresu. Na targ, do sprzedania raczej nikt nie przywozi krów w dobrym stanie. Krowa, która stanowiła koronny dowód, że w Stanisławowie rolnicy traktują zwierzęta w sposób niehumanitarny, przywieziona została aż spod Łukowa. – Obrońcy zwierząt wpadli do mnie do gabinetu – mówi wójt Witczak – jak do przestępcy. Zarzucili mi tolerowanie na targu handlu kradzionym bydłem, tak jakby krowa miała na tyłku napisane, że kradziona. Robili mi zdjęcia. Chcieli nagrać komentarz. Odmówiłem. Zaproponowałem im debatę, na żywo, przed kamerami, by nikt wypowiedziami nie manipulował, o tym, jak powinno się traktować zwierzęta, jak powinno być na targowisku, by było humanitarnie. Odmówili. Kiedy potem odjeżdżali ze Stanisławowa, dziewczyny z Vivy pokazały ludziom gest wystawionego do góry środkowego palca – „fakiu” . 

Oni wiedzą swoje, że chłop to sadysta i zasmarkany kołtun. Ale tymi metodami celu, jaki ponoć im przyświeca, czyli humanitarnego traktowania zwierząt, nie osiągną. Powiatowy lekarz weterynarii po „wizycie” miłośników zwierząt wydała zalecenia, co powinno ulec zmianie w Stanisławowie, na jednym z największych targowisk krów rzeźnych w kraju, by handel mógł być przywrócony. – Teren, gdzie dotychczas handlowano, nie jest własnością gminy, tylko GS – wyjaśnia wójt. – Plac jest zbyt mały, by dokonywać takich inwestycji, jakie zostały zalecone, a poza tym, czy możemy na cudzej ziemi inwestować i czy te pieniądze się nam kiedykolwiek zwrócą? Dla tych 500-600 krów trzeba byłoby wybudować wiaty, by tam stały, a nie w samochodach. Plac około 2 ha powinien być wyłożony twardym materiałem, by można było zmywać go wodą. Ogrodzenie musi być szczelne, by inne zwierzęta się nie przedostały, i woda ma być bieżąca. Takie wymagania są dla gminy niewykonalne. 

Szacuję, że koszt takiej inwestycji wyniósłby około 1,5 mln zł. Wszystko wskazuje więc, że w Stanisławowie już nie będzie największego targu krów rzeźnych. Po doświadczeniach z targowiskiem w Stanisławowie, podobnym kontrolom służb weterynarii poddane zostały inne targowiska w gminach powiatu mińskiego. W Dobrem weryfikacja przeszła pozytywnie, targowiska nie zamknięto, choć są zalecenia do wykonania. – Trzeba będzie ponieść duże nakłady finansowe – komentuje wójt Krzysztof Radzio – by dostosować się do tych zaleceń. U nas targowisko utwardzone jest żwirem, a oczekuje się, że je wybetonujemy. Weterynaria wytknęła nam, że nie mamy pełnej ewidencji targujących bydłem, trzodą i sporadycznie końmi. Po zamknięciu targowiska w Stanisławowie nasze targowisko, z długimi tradycjami, po latach przestoju zaczyna odżywać. Po majowej wizycie inspektorów weterynarii w Kałuszynie, zapadła decyzja o zamknięciu tam targowiska dla zwierząt, choć bez nakazu natychmiastowej wykonalności. – Nie możemy na to się zgodzić – komentuje wiceburmistrz Zofia Wołkiewicz

– U nas raz w tygodniu rolnicy wystawiają około 100 sztuk bydła, ale nie ujawniono złego traktowania zwierząt jak w Stanisławowie. Po spełnieniu warunków, jakie określił resort rolnictwa dla gminnych targowisk do handlu zwierzętami, to targowisko przypominałoby teren giełd czy wystaw zwierząt. To odbiega od realiów i nie dajmy się zwariować. Burmistrz Kałuszyna zaskarżył do wojewódzkiego lekarza weterynarii decyzję lekarza powiatowego o zamknięciu targowiska zwierząt w gminie i czeka na odpowiedź. Wójtowie są przekonani, że nalot miłośników zwierząt i decyzje o zamykaniu co kilka tygodni kolejnych targowisk w poszczególnych gminach, to skutek czyjegoś mocnego lobbowania w tej sprawie. Zastanawiają się więc wspólnie, jakie decyzje podjąć, by rolnicy nie mieli ograniczeń w dostępie do targowisk, a gminy nie straciły na wymuszonych inwestycjach.

4 KOMENTARZE
  1. Czytelnicy – proponuję mikroankietę:
    1.jak traktujesz ludzi?
    2.jak traktujesz “mniejszych braci”?
    3.zawsze masz wymówkę do swojego występku?
    4.czy zdarza się Tobie mieć ludzkie odruchy, wyrzuty sumienia?
    5.za kogo się uważasz?

  2. Staropolska więż.
    Tak nie robią rolnicy.To metody cwaniaków2 zwanych rolnikami,który na sprzedaży krowy zarobi parę groszy a póżniej leży niczym ta padła krowa.Co taki cwaniak wsiowy ma wspólnego z rolnictwem to widać.To są zwykli handlarze,któremu nie zależy bo on ma układy w ubojni i wszystko sprzeda i jeszcze na tym zarobi.Dziwi mnie jedno co robił lekarz wet-chyba w tym czasie siedział z tymi cwaniakami lub liczył kasę w pakamerze bo innego wytłumaczenia na takie zbydlęcenie narodu a szczególnie osób odpowiedzialnych nikt nie jest w stanie wskazać.

  3. To nie tak.
    Ja też pochodzę ze wsi i wiem, że na targi czy na rzeź nie wożono sztuk wycieńczonych czy zmaltretowanych, bo cena leciała w dół. Może na siedlecczyźnie panuje inna tradycja, jesli tak to trzeba ją zmienić.
    karolkuligowski@o2.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Śmiertelny wypadek w miejscowości Sionna! Droga nieprzejezdna! (aktualizacja)

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło kilkadziesiąt minut temu...

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki z Siedlec

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki. Przypomnijmy: chodzi o...

Tragiczny wypadek na ul. Warszawskiej – nowe informacje

W sobotę 29 czerwca w Siedlcach na ul. Warszawskiej...

Poważny wypadek na przejeździe kolejowym w Stoku Lackim (aktualizacja)

Na przejeździe kolejowym w ciągu ul. Pałacowej w Stoku...

Biskup siedlecki zdecydował o zmianach personalnych w parafiach

Diecezja siedlecka właśnie opublikowała listę zmian personalnych w parafiach, które wejdą w życie 1 lipca.

Miał prawie 4 promile alkoholu

Pijany kierował samochodem, który uderzył w słup. 22 września o...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje