Pięciu nauczycieli z terenu działania siedleckiej delegatury Kuratorium Oświaty jest oskarżonych
o poświadczenie nieprawdy w protokole
z egzaminu gimnazjalnego. Akt oskarżenia
w tej sprawie trafił już do Sądu Rejonowego
w Garwolinie.
Zaplanowano dwie rozprawy, ale żadna się nie odbyła, bo nauczyciele dostarczali zwolnienie lekarskie. Jeśli zostaną skazani, będą musieli się pożegnać z zawodem. Na razie jednak próbują się bronić. Czworo nauczycieli było w komisji, która w 2005 roku nadzorowała przebieg egzaminu z części matematyczno-przyrodniczej w jednej z sal łaskarzewskiego gimnazjum. Piątą osobą jest dyrektor tej szkoły.
Sprawa sądowa jest zaś konsekwencją wydarzeń, do jakich tam wtedy doszło, które zresztą odbiły się głośnym echem w całej Polsce. Kolejną osobą, która odpowie za wydarzenia w łaskarzewskim gimnazjum, jest burmistrz tego miasta Waldemar L. Jego oskarżono o to, że trzem uczniom przekazał ściągawki „ze wskazaniami pomocnymi do rozwiązania zadań oraz rozwiązane w całości zadania”. Jego sprawę wyłączono jednak z akt sprawy nauczycieli i toczy się ona w odrębnym postępowaniu.
Czy ktoś znał zadania?
Z materiałów postępowania wynika, że na ściągawkach, jakie mieli dostać uczniowie, znajdowały się rozwiązania zadań z testu gimnazjalnego. Postępowanie pierwotnie prowadzono w kierunku ujawnienia tajemnicy służbowej. Nie udało się jednak wykryć, czy rzeczywiście ktoś z komisji znał wcześniej zadania z testu (a nie miał takiego prawa) i czy rozwiązał je, by podpowiadać uczniom. Do opisywanych zdarzeń doszło pod koniec kwietnia 2005 roku. Wtedy odbywał się egzamin, kończący naukę w gimnazjum. Jak w całym kraju, pisali go też uczniowie z Łaskarzewa.
Obserwatorem zewnętrznym, którzy miał czuwać nad prawidłowym przebiegiem tego procesu, był m.in. burmistrz Waldemar L. Miał on prawo uczestniczyć w pracach komisji, ale nie mógł chodzić wśród uczniów piszących egzamin. Jednak, jak mówił w czasie śledztwa, o tym nie wiedział. Gdy uczniowie pisali część matematyczno-przyrodniczą, doszło do wydarzeń, o których stało się głośno. Według zeznań jednej z uczennic, w pewnym momencie podszedł do niej burmistrz i rzucił na jej stolik kartkę, złożoną w kostkę. Burmistrz miał też powiedzieć „bierz”. Dziewczyna powiedziała, że nie chce. Burmistrz miał to powtórzyć. Dziewczyna w pewnej chwili wstała i powiedziała, że burmistrz chciał jej wręczyć ściągawkę. Ten fakt potwierdzają wszyscy uczniowie obecni na sali, jak również członkowie komisji. Burmistrz miał jednak pokazać ręce i powiedzieć, że nic w nich nie ma.
W protokole z przebiegu egzaminu żaden z nauczycieli nawet słowem nie napomknął, że doszło do takiego zajścia. W zeznaniach stwierdzili, że ich zdaniem to wydarzenie nie miało wpływu na przebieg egzaminu. Niektórzy mówili jednak o tym, że nie upominali się o wpis do protokołu, bojąc się o swoją pracę i o to, że zostaną napiętnowani, jeśli przez ten wpis trzeba będzie powtarzać egzamin. Jeden z nauczycieli w zeznaniach stwierdził nawet, że przewodnicząca komisji mówiła, iż cała sprawa „rozejdzie się po kościach”. Wcale się jednak nie rozeszła.
Burmistrz z nauczycielami
Najpierw o przekazanie ściągawek został oskarżony burmistrz, potem o tuszowanie zajścia – cała komisja. Znajdowało się w niej czterech nauczycieli: dwóch z łaskarzewskiego gimnazjum i dwóch spoza tej szkoły. Wszyscy zostali oskarżeni o to, że „działając wspólnie i w porozumieniu jako członkowie zespołu nadzorującego egzamin gimnazjalny w Zespole Szkół nr 1 w Łaskarzewie, poświadczyli nieprawdę co do okoliczności mających znaczenie prawne (…), zataili fakt zakłócenia przebiegu egzaminu z części matematyczno-przyrodniczej przez burmistrza, polegający na usiłowaniu wręczenia uczennicy „ściągawki” poprzez zaniechanie zamieszczenia zapisu o tym fakcie w protokole z przebiegu egzaminu”.
Ponadto dwóm nauczycielom piszącym protokół z egzaminu zarzucono, że poświadczający nieprawdę protokół przedłożyli przewodniczącej Szkolnej Komisji Egzaminacyjnej. Sprawa toczy się również przeciwko dyrektor z tej szkoły, która była właśnie wspomnianą przewodniczącą. Jej również zarzucono poświadczenie nieprawdy o tym fakcie w zbiorczym protokole, a następnie przekazanie go Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Jeden z nauczycieli przyznał się do zarzucanych mu czynów. Jeśli nauczyciele zostaną skazani, będą musieli odejść z zawodu. O tym mówią odpowiednie zapisy w Karcie Nauczyciela.
– Wiemy o tej sytuacji – mówi Adam Skup, dyrektor siedleckiej delegatury Kuratorium Oświaty. – Nie możemy tu interweniować. Jedynie w gestii dyrektora leży to, czy zawiesi nauczyciela, wobec którego toczy się postępowanie karne. Tyle, że w Łaskarzewie doszło do paradoksalnej wręcz sytuacji. Oskarżonych nauczycieli mogłaby zawiesić jedynie oskarżona w tej samej sprawie pani dyrektor. Natomiast panią dyrektor – burmistrz, dzięki któremu, jak wynika z sądowych akt, doszło do całego zamieszania.
Zawsze
nauczyciele mogą zostać posłmi i senatorami, tam nie trzeba być niekaranym.
Nie tylko w Łaskarzewie
Przez wiele lat w ZSP nr ! w Garwolinie takie sytuacje miały miejsce,dyrcio co juz go nie ma robił tez podobne numerki ,zeby wyniki były klawe. Chodził po klasach i podawał sciagawki, sama z tego korzystałam.Tylko to utajniano
o tak potem burmistrz pomagała pewnie dostać sie do dobrej szkoły?
koniec świata co się działo w tym Łaskarzewie