REKLAMA
6.2 C
Siedlce
Reklama

Jak Zbysiu sobie napad zrobił

Wieś Człekówka najpierw nie chciała uwierzyć, że osławiony Gazeciarz, który napadł na 14 banków, to ich Zbyszek. Ale teraz go rozumie, a rezydenci spod sklepu to nawet żartują, czy by mu pomnika nie wystawić.

8 grudnia. Tomasz Brzeski, w tekście „Napad na chłopski rozum”, zamieszczonym w 49 numerze „Polityki”, przybliża czytelnikom 39-letniego mężczyznę, który do września 2007 obrabował 14 banków (w tym banki w Siedlcach, Garwolinie i Łukowie). Poniżej publikujemy fragmenty tego tekstu.

Wszyscy wciąż zachodzą w głowę: Zbyszek? Każdy, ale nie Zbyszek. Więc po wsi krąży mafijna wersja wydarzeń: Zbyszek się zadłużył, może w jakimś komisie, a potem się okazało, że to były pieniądze gangu. Zbyszek nie mógł się wypłacić, a mafia, jak wiadomo, nie wybacza. Podpowiedzieli, jak może oddać kasę. I zaplanowali mu skok na bank. A potem kolejny i tak dalej…

Sąsiadka Marianna widzi to inaczej. Kochał ziemię, nie mógł jej zdradzić. Stracił dochód, ostatnio nie chcieli już odbierać od niego mleka, bo nie trzymało parametrów. Marianna to wie – jej krowy też oddają mleko poza unijną normą, weź i do rowu wylej.

A rozpoznali go pewnie po zapachu. Marianna wie to z własnego doświadczenia. Jak zajdzie do banku spółdzielczego coś załatwić, to nawet jak się przebierze w czyste ubranie, kasjerka zagaja: oj chyba pni niedawno doiła krowy.

Zgłupiał od roboty

Widzenie w areszcie trwa tylko godzinę. Za krótko, by streścić pół roku, które zmieniło czyjeś życie. Dlatego Zbyszek opowie tylko to, co jest dla niego najważniejsze.

O ziemi Zbyszek mógłby rozmawiać godzinami. Ale jak ma się gospodarkę, 30 h własnych i dzierżawionych, krowy, świnie, a w domu żonę i czwórkę małych dzieci – to na gadanie szkoda dnia i nocy. Bo jak Zbyszek zasuwa na roli, to wstaje o szóstej rano, a kończy często po północy. Wrzuca coś na głód i pada na łóżko. W Człekówce pod Otwockiem niektórzy dziwią się nawet, kiedy miał czas zrobić tę czwórkę dzieci.

Chyba w przelocie – śmieją się pod sklepem starzy kawalerowie i żonaci, co im w życiu nie wyszło. Wszyscy znają Zbyszka z widzenie: 39 lat, wysoki, szczupły, sękate dłonie, lekko odstające uszy, poczciwa, prosta twarz.

– Zbyszek zgłupiał od tej roboty. Nie wypił, nie zapalił, kurew nie używał ani w słowie, ani w naturze. Dla niego liczyła się tylko praca.

Sąsiadka Zbyszka, Aniela, emerytka: – Nigdy na łobuzerkę nie chodził, nie tańcował w życiu jak inny, tylko harował jak wół. A jaki uprzejmy dla innych. Swoją robotę potrafił rzucić, żeby komuś pomóc w kłopocie.

(…) Dokupował sprzęt, trzodę. Sam łapał się za mniejsze remonty maszyn, fachowiec od wszystkiego, co ma w sobie śrubki i nakrętki. Pukali się w głowę. Poradzę, zobaczycie, burczał pod nosem.

– Twardy jest, to fakt. I skryty – przyznaje Roman, jego brat. (…)

W najlepszych czasach Zbyszek miał w oborze do stu prosiaków, do tego krowy i byki. Miesięcznie wyciągał z ziemi 4-5 tys. zł, kręciło się. Jak w skupi płacili za świnki po 4,80 zł za kilogram – było lepiej niż dobrze. Ale potem ceny spadły do 2,80 zł. Przerzucił się na mleko. Nie słuchał żony, krewnych, żeby choć trochę przystopować. Bo przecież ceny skupu spadają, a nawozów i maszyn – idą w górę. W końcu gospodarka padnie, a on razem z nią – na zawał. Ale jakbyś mówił do ściany.

Bywało, że nawet w niedzielę jego żona sama z dziećmi szła do kościoła, bo on naprawiał sprzęt, żeby w poniedziałek od rana iść do roboty – mówi Marek, rówieśnik Zbyszka. – Ostatnio gorzej mu się wiodło, podobno się zadłużył. I często gdzieś wyjeżdżał swoją Toyotą. To było coś nowego.

UZI, żadne halo

W marcu 2007 r. na polach trajlowały już ptaki, a Zbyszek wydoił krowy i pojechał do Warszawy. Tam w sklepie z militarnymi atrapami kupił plastikowy UZI na kulki. Taki za 30 zł, spust na sprężynę, żadne tam wielkie halo. Ale miał lufę, magazynek, wszystko co trzeba, żeby kogoś przestraszyć.

Miałem już wtedy 70 tys. zł zadłużenia w różnych bankach. Z gospodarki nie byłem w stanie spłacać co miesiąc 2-3 tys. zł rat. Trochę pożyczyłem po rodzinie, ale to już był koniec. Nie miałem wyjścia.

Zbyszek opowiada beznamiętnie, za to z detalami. Chyba z miesiąc myślał, zanim się zdecydował. Bo on zawsze uważał siebie za uczciwego. Nigdy nikomu nie zaszkodził. Sprzedać maszyny, ograniczyć się? To po co było harować całe życie? Decyzję podjął, można powiedzieć, między jednym z drugim dojenie.

Wiedziałem, jak wyglądają w środku małe banki, bo przecież sam brałem w takich kredyty. Gdzie może być kamera, gdzie siedzi kasjerka. Najpierw zrobiłem rozpoznanie: jaki jest ruch, kiedy zamykają. Podszedłem do tego z głową. Zawsze, jak coś w życiu robiłem, to starałem się, żeby z tego był jakiś efekt.

Najtrudniej było wejść do środka. Cały się trząsł ze strachu. W końcu otworzył drzwi. Naciągnął na oczy kominiarkę, wyjął z reklamówki plastikowy pistolet (trochę się szamotał, bo zabawka się zaplątała), po czym wycelował w kasjerkę i ze stoickim spokojem, prawie że uprzejmie powiedział: – To jest napad. Proszę mi dać pieniądze. Przerażona kobieta wydała mu prawie 16 tys. zł. Schował je do reklamówki, potem pistolet i spokojnie wyszedł. Wracał samochodem z Warszawy okrężną drogą. Wciąż się oglądał. Dopiero w Człekówce poczuł, że jest mokry od potu. Część pieniędzy z napadu wpłacił w innych bankach na spłatę rat. Reszta poszła na paliwo i paszę dla zwierząt.

Starał się o wszystkim zapomnieć i normalnie żyć. Dalej harował od rana do nocy. Ani rodzina, ani sąsiedzi niczego się nie domyślili. Żona nie była wtajemniczona w finanse, dla znajomych nadal był uprzejmym Zbyszkiem. Pieniędzy wystarczyło na miesiąc. Znów nie miał na spłatę rat.

Kupił nowy pistolet. Taki za 600 zł. Ten to już miał wygląd! Spust chodził na gaz, strzelał pojedynczo i seriami. Cięższy, lepiej leżał w dłoni. – Można nim wybić oko, ale zabić przecież się nie da – grzecznie wyjaśnia Zbyszek. – Trzymałem go tym razem za paskiem, bo z tej reklamówki pistolet za długo się wyciągało. No i nie nosiłem już kominiarki. Zrobiło się ciepło i głupio bym wyglądał na ulicy. W banku zasłaniałem się gazetą albo parasolką.

Znów się udało.

Szczerość amatora

(…) Od pewnego czasu ścigała go już specjalna grupa z wydziału do walki z terrorem kryminalnym. Akcja miała kryptonim Gazeciarz. Rozbój z użyciem broni, bo przecież nikt wtedy nie wiedział, że Zbyszek używa zabawki na kulki, to jedno z najpoważniejszych przestępstw.

Portret pamięciowy sprawcy pokazały media. Zbyszek natrafił na niego w „Tygodniku Siedleckim”. Uspokoił się – nie był za bardzo podobny. Ale jak do pokoju weszła żona, szybko schował gazetę.

Wpadł, bo popełnił błąd. Miał zasadę: nie napadał na banki, w których miał kredyty. Poza jednym przypadkiem. W pewnym banku w Warszawie był w krótkim czasie dwa razy: najpierw żeby spłacić ratę, a potem – bo dostał ofertę podwyższenia limitu kredytowego. Następnie na ten bank napadł. Pewnie wtedy policja coś skojarzyła. Złapali go we wrześniu, gdy przyjechał na rozpoznanie, a pobliżu banku na Mokotowie.

Komisarz Marcin Szyndler, rzecznik stołecznej policji: – Zanim zatrzymaliśmy Gazeciarza, analizowaliśmy wcześniejsze napady. Wyszło nam, że to amator.

Zawodowy przestępca zachowuje się inaczej. Wie, na co policja zwraca uwagę i stara się zatrzeć ślady. Poza tym amatora łatwiej złamać. Zaraz po zatrzymaniu policjanci wypalili: – Bank w Pruszkowie to też twoja robota? A Zbyszek na to: – Nie, tamten, to nie ja!

Po zamknięciu Zbyszka ośrodek pomocy społecznej w Kołbieli przyznał jego żonie i dzieciom po 60 zł pomocy do końca roku. A także 500 zł celówki i trochę żywności. Wkrótce ma się urodzić piąte dziecko. Mienie zabezpieczono na poczet grożących Zbyszkowi kar. Pewnie trzeba będzie sprzedać gospodarkę.

Zbyszkowi Zarzuca się, że łącznie zrabował prawie 300 tys. zł. – Szukali, szukali, ale nie znaleźli u nas ani złotówki – mówi matka Zbyszka. (…)

Zbyszek wie, że najbardziej skrzywdził rodzinę. Pociesza się: żona mi przebaczyła. Będzie czekać, aż wyjdę. Głupio mu przed teściową, która zawsze go uważała za porządnego zięcia. Do dzieci napisał spod celi list. Prosi w nim, żeby się go nie wstydziły. Kiedy o tym mówi, ma łzy w oczach.

Nie czuję się przestępcą. Czy jedna taka plama na życiorysie może wszystko przekreślić? Zbyszek zdaje się wierzyć w to, co mówi. Powiada, że przecież nikomu krzywdy nie zrobił, nie ubliżał. Wszystko odbywało się bez problemów. Raz tylko, w jednym z banków, kasjerka się rozpłakała, że nie ma więcej pieniędzy. – Nie wiedziałem, jak się zachować. Wziąłem to, co dała i zwiałem.

Ludzka wieś

W Człekówce, trzeba powiedzieć, ludzie są pełni wyrozumiałości dla Zbyszka, a chłopakom spod sklepu to nawet Zbyszek po raz pierwszy zaimponował. – Pokazał, jaka jest słaba ta nasza policja. Prosty chłop, przez kilka miesięcy wodził ją za nos. Pomnik powinniśmy mu we wsi postawić.

Sąsiadka Marianna zastanawia się, czy te napady to były naprawdę napady. Bo Zbyszek nie kradł przecież dla siebie, na rozrywki nie wydawał. Gospodarstwo chciał utrzymać, a czy to grzech? Postraszył trochę w tych bankach i tyle.

Dwa lata temu napadli na mnie w domu łobuzy, na wódkę szukali pieniędzy. Związali, szukali noża, żeby po gardle przejechać. Dawaj kasę, kurwo, gdzie masz złoto! A ja bez grosza, bo akurat huragan rozwalił oborę. To był napad! A Zbysiu? W telewizji wciąż pokazują, że tego okradli, tamten to oszust. To i Zbysiu sobie zrobił napad.

A pieniądze z napadu, tłumaczy na chłopski rozum sąsiadka, i tak wracały do banku. Tyle że do innego. (opr. Ana)

5 KOMENTARZE
  1. To wcale nie jest śmieszne…
    Wspólczuję temu człowiekowi a zarazem składam szacunek. Wielu wykiwanych przez kredyty rolników wybiera pętlę na szyi on wybrał inny sposób…….. A kogo okradał? tych złodziei, którzy przyczynili się do jego bankructwa.
    Bo wyjątkowym złodziejstwem jest fakt, że rolnik w skupie bierze za 100kg świnię 250zł a ta sama świnia w postaci nie przerobionego jeszcze mięsa kosztuje w sklepach 5 razy wiecej. Ciekawe czy rolnicy dalej uwierzą takim kmiotom jak Lepper, Filipek w ich cuda?

  2. dlaczego nie podano źródła???
    Dlaczego ts nie wspomina, że jest to tekst z Polityki????!!!
    warto wspomnieć, że ma on swojego autora!! to nie jest notatka prasowa czy krótka informacja, ale bardzo dobry reportaż i ktoś się nad nim napracował
    wrzucenie na stronę i wycięcie fragmentów to mała zasługa

    nieładnie!!

  3. nieładnie zarzucać – nieuważnie czytając
    Uprzejmie informuję, że podałam zarówno źródło, jak i tytuł oraz imię i nazwisko autora tekstu:

    “8 grudnia. Tomasz Brzeski, w tekście „Napad na chłopski rozum”, zamieszczonym w 49 numerze „Polityki”, przybliża czytelnikom 39-letniego mężczyznę, który do września 2007 obrabował 14 banków (w tym banki w Siedlcach, Garwolinie i Łukowie). Poniżej publikujemy fragmenty tego tekstu”.

    Zachęcam do uważniejszej i życzliwszej lektury.
    Aneta Abramowicz

  4. mało wyróżniona czcionka niestety
    tekstu nie czytałem na stornie ts, bo czytałem w Polityce, dlatego rozpoznałem na pierwszy rzut oka, że nie jest z ts
    Nie mniej jednak zwracam honor, choć pragnę zauważyć, że informacja jest zapisana cokolwiek mało wyróżniająca się czcionką, w sumie to już rzecz kompozycji na stronie…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

  • Tagi
  • N

Najczęściej czytane

Nie żyje 3-letnia dziewczynka, matkę aresztowano

W nocy z 1 na 2 sierpnia do jednego...

Tragiczny wypadek w gminie Dobre. Nie żyje 35-letnia kobieta

4 października ok. godz. 8 w miejscowości Rudzienko (gm....

Grzybiarze, uważajcie na żmije!

Dziś do redakcji zgłosił się pan Daniel z Siedlec,...

Kolizja na DK19: 19-latka wyprzedzała ciężarówkę

W Mszannej (gm. Olszanka) 19-latka po tym jak wyprzedziła ciężarówkę, wpadła do rowu. Jej samochód koziołkował.

Wypadek w Stojadłach! Droga nieprzejezdna!

Na drodze krajowej nr 50 w miejscowości Stojadła doszło...

Siedlce: Upadek z wysokości

Podczas prac budowlanych przy ul. Konarskiego w Siedlcach doszło...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje