Wydawało się, że „Big Brother” to lamus. Tymczasem okazało się, że nie tylko kolejna edycja wzbudzała emocje, ale też wziął w niej udział i dotarł do finału młody łukowianin, uczestnik „Tygodnikowego” konkursu „Chłopak na zimę” – Adrian Nadolski.
Jak doszło do tego, że dobrze zapowiadający się literaturoznawca trafił do programu, który kojarzy się ze skandalistkami, takimi jak np. Frytka?
Impuls
On sam twierdzi, że był to impuls po przeczytaniu anonsu o naborze do reality-show w nowym wydaniu. Adrian wahał się jednak. – Pomyślałem, że zmienię coś w życiu. Jestem kreatywny i nie chodzę razem z masami ludzi, tylko z przodu, z boku, czasami pod prąd. Później doszły inne powody – wyjaśnia Adrian, przez swych zwolenników, koleżanki i kolegów zwany zdrobniale „Adi”.
Pierwszy casting Adi przeszedł pomyślnie. Podobnie kolejne. Atmosfera podczas nich panowała kiepska.
– Po półfinale byłem przekonany, że to koniec przygody z „Big Brotherem” i na wakacje znalazłem sobie pracę za granicą. Tuż przed złożeniem przeze mnie dokumentów na wyjazd, zadzwonił telefon. Poinformowano mnie, że doszedłem do finału. Tu pewna praca za granicą, a tam niepewny udział w telewizyjnym show… Jednak z pracy zrezygnowałem i w sierpniu pojechałem na kolejne eliminacje. Chociaż psycholodzy prześwietlali kandydatów, dając im do rozwiązywania masę testów, to było familiarnie. Ludzie byli tam już wyselekcjonowani i czułem się tak, jakbym był w wielkiej rodzinie showbiznesu. Później przekonałem się, że „show” i „biznes” jest, ale o rodzinie w takim miejscu nie ma co mówić. To niezłe bagienko. Ale o wszystkim w swoim czasie – bohater umiejętnie stopniuje napięcie.
Podczas spotkania nikomu nie zasugerowano, czy ma się spodziewać zaproszenia, czy jego telefon będzie milczał.
Telefon od Wielkiego Brata
Telefon Adriana zadzwonił 14 sierpnia. Kobieta, która telefonowała, stwierdziła: – Nie wiem, czy mam dla ciebie Adrianie dobrą czy złą wiadomość, ale od września zamieszkasz w Domu Wielkiego Brata. Cudowne wagary aż do finału
Najdłuższą z dotychczasowych nieobecności na uczelni zafundował sobie w związku z pobytem u Wielkiego Brata. Spędził tam 16 tygodni. Do Wrocławia, na którego przedmieściach znajdował się ten dom, pojechał 2 września. Finał był 16 grudnia. Z uczelni wziął dziekankę tylko na październik, bo sądził, że zabawi miesiąc, może dwa. Dotrwał do końca. – Dzięki umiejętnościom współżycia z ludźmi i dzięki szczerości, ale przede wszystkim dzięki telewidzom, którzy w głosowaniach nie chcieli mnie zwolnić z tego show przed czasem – mówi. – Ponieważ nie miałem kontaktu ze światem, sprawy na uczelni załatwiał mi Wielki Brat. Zero zmartwień o: pracę, pieniądze, sprawy bytowe. „Big Brothera” można by uznać za bajkową sielankę: ekskluzywne wyposażenie, konkursy na żywo, emitowane w TV, spotkania z gwiazdami estrady i filmu, miłe życie. Po tygodniu do kamer można się przyzwyczaić. Ale… Tak cudownie może by było stale, gdyby nie 12 współmieszkańców o różnych charakterach, tak dobranych, że konflikt był nieunikniony. Każdy z początku był miły, nie zamierzał się kłócić. Wielu widziało się w roli finalistów i nie planowało odpaść. Ludzie co innego mówili np. do mnie, a co innego do kamery. Fałsz, obłuda. Te zachowania i mechanizmy są wszędzie, ale dla potrzeb telewizyjnych zostały wyselekcjonowane i skupione jak promienie w soczewce. Producenci też wkręcali nas w różne sytuacje, kreując rzeczywistość, której uczestnicy mieli sprostać, bazując na doświadczeniu, wyobraźni bądź intuicji. Myślę, że mnie się udawało, bo byłem sobą. Poza jednym przypadkiem, gdy na zewnątrz pojawiły się insynuacje, że jestem gejem, że mam chłopaka. Wówczas nie wytrzymałem presji psychicznej. Po raz pierwszy w historii „Big Brothera” zaproponowano mi ochronę prawną. Planowano wynajęcie adwokata, by przed sądem dochodził należnych mi praw – wspomina Adrian.
Z dystansem do życia i skandali
Program dobiegł końca i ostatni mieszkańcy domu „odzyskali” pełnię wolności. Adrian Nadolski wraz
– Gorączkowo myślałem, co pozałatwiać na miejscu, by móc dać się „zamknąć”. Musiałem z dnia na dzień zrezygnować z tego, co w moim życiu było ważne: komórka, Internet, używki, wypady na imprezy czy do muzeum. Zgodziłem się zamknąć swoje życie na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Bez okien, bez dostępu zewnętrznego świata, z poczuciem telewizyjnej inwigilacji. Zdecydowałem się, bo czułem, że właśnie nadszedł mój czas – mówi Adrian.
Pytam, czy lubi ryzykować. Adi odpowiada, że na jedną kartę stawiać nie lubi, lecz bez racjonalnego ryzyka nie ma życiowego postępu. Za przykład podaje przekładanie egzaminów na studiach, gdy kolidowały z występami. Adrian uważa się za niezłego studenta i wie, że zda później niż koledzy, ale zda. Ze studiów nie wyleci, a tego, co zdarzy się na wybiegu czy przed obiektywem, już się nie powtórzy. – Dopóki jest się młodym, dopóty z młodości trzeba korzystać. Niektórzy pilnie chodzą na zajęcia i nie przekładają egzaminów, wiodą studenckie życie, rzadko chodzą do kina, oglądają TV i zabawią się w miejscowej dyskotece. Ja staram się łączyć pasje z obowiązkami i nie czuję się z tego powodu… gorszym filologiem – mówi.
z bliskimi pojechał do domu. W Warszawie poszedł zrobić zakupy do centrum handlowego. Poznawał cenę sławy. Nie jest ona tak wysoka, jak myślał. Życzliwe uśmiechy ludzi, prośby o autografy, listy to dowody na to, że warto w życiu podejmować ryzyko.
Nadszedł styczeń. Sesja, egzaminy, nadrabianie zaległości. Adi wierzy, że się uda. Warto było przeżyć takie chwile? – Gdy jest wokół mnie szum, ktoś się ekscytuje, ja jestem spokojny. Nie oceniam pochopnie, zdania wyważam i mam dystans do wszystkiego. Tego nauczyły mnie te 3 miesiące u Wielkiego Brata. A kariera? Wiadomo było, że po studiach nie zostanę ani w Łukowie, ani w Siedlcach. Moje marzenia wymagają innego entourage’u. Przyszłość wiążę z reklamą i mediami. Chciałbym pracować jako prezenter telewizyjny. Udział w „Big Brotherze” wzmocnił mnie w świecie showbiznesu i to jest plus. Nie mam jednak zamiaru być skandalistą. Na razie na wspólne występy zaprosił mnie zespół Queens. Przygotowuję nagranie płyty z zespołem Eteksor z Łodzi – mówi Adrian.
– Czy wziąłbyś udział w kolejnej edycji „Big Brothera”? – pytam na koniec.
– Nie. Byłem, widziałem, zapamiętałem. Dwa razy nie wchodzę do tej samej rzeki – odpowiada Adrian z filmowym uśmiechem.
as
teraz mieszkam w Warszawie i wstydze sie za ludzi z lukowa bo mowia ze sa z siedlec, no i jakos tak mi sie trafiaja sami debil..e
Dobrze, że tam poszedł…
Super , że ten chłopak poszedł do tego programu!! To otworzyło przed nim wiele dróg!! To ważne!1 Gratuluje Ci Adrianie mocno!!!
Pokazałes klasę i wysoką kulturę osobistą! Ten program chciało sieogladać, bo dzieki Tobie on miał poziom!! Wcale sie nie dziwie, ze byłeś tak popularny jak Jolanta bo to wy nakrecaliscie ten program!!! bez was to było by nudne!!! Wkoncu ktos z Podlasia się wybił i można o nim usłyszeć!! Gratuluje i pozdraiwam tygodnik siedlecki!!!
racja
Coś w tym jest
tak
tak cos z tymi ludzmi z lukowa jest. i jeszcze uwazaja sie ze cool
TS obniża loty…
Czy naprawdę nie ma już ciekawszych tematów do publikacji na łamach TS?
Gratuluje!
Adi pokazałes klase! Gratuluje Ci i oby teraz twoja droga do zwyciezctwa czyli nagrania płyty była nie za długa!
JAN
adi czekam na ciebie moj misiaczku grrryyy
Adi jest wielki
przeczytałem artykół w całosci i śmiem stwierzić i ż Adrian jest naprawdę wartościowym człowiekiem, jak każdy człowiek popełnia błedy, ale to mu nie przeszkadza w byciu naprawdę super, pozdrawiam serdecznie Adiego:P:P powodzenia:P:P
Chłopak na zimę? Chyba …
Chłopak na zimę? Chyba dla chłopaka.
Widziałam go!
Widizałam go w Siedlcach!! 🙂 JAkie on robi wrażenie!!! Wszyscy sie za nim oglądają!! To jeden z najładniejszych meżczyzn w Siedlcach!! Ma cos w sobie!!! Dobrze, ze sie wybił i spróbowałswoich sił w showbiznesie!! mam nadzieje, że pociagnie to dalej!!!!
wow
widzialam go w siedlcach ale czemu on tak patrzy na ludzi czy go rozpoznaja a w sklepie jest taki (…) dla ekspedientek czlowieku na ziemie zejdz do tego ciekawe czy w nocy wyjdzie gdzies na impreze
a byłam z nim w Clubie…
Byłam z nim w clubie w Wawce 🙂 Zaje… […] było… Ilu ludzi do niego podchodzi… niemogłam sie nawet dobrze wybawic, ale on już lata za jakaś laską z zespołu Queens! No tak teraz tam sie otacza… ale wraz widać ze facet ma klase i dużo kultury osobistej! pozdraiwam go!
hahahaha
Szanowni Państwo. Nic mnie tak nie irytuje, jak fakt, iż pan Adrian udaje, że jest inteligentem. No po prostu niedobrze mi się robi. Zapytajcie go w którymś z wywiadów, który raz podchodzi do obrony pracy magisterskiej. Ile razy poprawiał egzaminy na polonistyce. I co jest jego pasją. Ciągle mówi o sobie, że ma pasję, że się realizuje, ale co jest jego pasją? Ubrania? Moda? Dobre jedzenie? Bycie modelem? Makijaż? Ładne paznokcie? No cóż, jeżeli to jest jego pasja i to czyni z niego gwiazdę, to każda nastolatka powinna nią być. Pan Adrian kreuje się na inteligenta, ale każdy, kto miał z nim kontakt (ale tak na poważnie) doskonale zdaje sobie sprawę, z kim ma do czynienia. Porzucił przyjaciół, którzy prosili go, by się zatrzymał, pomyślał, ale on nie – tylko kasa, tylko sława. Ale jaka to sława? ŻENUJĄCA. I jeszcze te półnagie sesje zdjęciowe z różańcami na szyi… Niestety, w dzisiejszych czasach to, że się ktoś wybije, już ma świadczyć o wartości człowieka. Jaka to wartość, proszę państwa?