REKLAMA
7.6 C
Siedlce
Reklama

Trzecie starcie

Kiedy człowiek walczy o swoją własność, może się uciekać do drastycznych metod. Tak właśnie postąpił pan Bogusław z Tarkówka w gminie Przesmyki. Był zdesperowany i wpadł na iście szalony pomysł. Niemal przez środek drogi prowadzącej przez wieś, zaczął budować ogrodzenie.

Kiedy płot był już prawie na ukończeniu, doszło do prawdziwej eksplozji emocji. Niemal cała wieś przyszła pod ogrodzenie. Ludzie zaczęli rozbierać słupki i siatkę. Mężczyzna bronił swojego gruntu. Gdyby nie natychmiastowa interwencja policji, mogło dojść do linczu.

Całe zdarzenie wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Wprawdzie walka o miedzę ma w naszej tradycji swoje głębokie korzenie, ale nawet w ekstremalnych konfliktach dochodziło co najwyżej do tłuczenia garnków wiszących na płocie. Stawianie ogrodzenia przez środek publicznej drogi trzeba uznać za rozwiązanie wręcz pionierskie. Ale cóż, w końcu prawo własności jest podstawą przemian w naszym kraju.
Przeciwko panu Bogusławowi wystąpiła cała wieś. To go jednak nie zniechęca, bo jest przekonany, że ma rację. Pokazuje wyrysy geodezyjne. Wynika z nich jednoznacznie, że droga została wybudowana na części jego działki. Było to już kilkadziesiąt lat temu. Wtedy nie miał pieniędzy, żeby dochodzić swoich racji. Ustąpił. Okazało się jednak, że musi ustąpić po raz drugi. Tym razem postanowił się przeciwstawić.
– Już w 1979 roku, kiedy poszerzano drogę, zajęła ona część mojej działki – mówi mężczyzna. – Nie chciałem konfliktów. Odsunąłem się ze swoim płotem. W końcu chodziło o publiczną sprawę. Teraz jednak chcą budować nową drogę i zająć kolejny kawałek mojej posesji – do samego płotu. Przy okazji ma być zlikwidowany rów, który odprowadza wodę z pól. Nie mogę na to pozwolić i muszę bronić własności. Projektant powiedział mi, że nie mam nic do gadania i że zabiorą mi działkę do samego płotu. Nikt nie liczy się z moimi racjami. 

Pan Bogusław wniósł zażalenie do Urzędu Gminy w Przesmykach decydując się na zablokowanie budowy nowej drogi. Rozmowy z samorządowcami nie dawały rezultatów. Konflikt się zaostrzał, a właściciel posesji był traktowany we wsi jak czarna owca.
– W moim domu ktoś powybijał szyby – opowiada mężczyzna. Powiadomiłem o tym policję, ale sprawcy nie znaleziono. A ja czułem się coraz bardziej zaszczuty. Na ogrodzeniu kładziono mi wiązanki kwiatów. Podsypano coś pod drzewka owocowe, które pousychały. Pewnego dnia na podwórku znalazłem 40 martwych królików. Ktoś bardzo się starał, żeby zmusić mnie do wycofania się z protestu. 

Konflikt o granice działek i drogę miał swój początek już w 1964 roku. Wtedy to nastąpiło pierwsze starcie „ze wsią”.
– Wieś chciała mi zabrać 7 metrów działki pod budowę remizy – mówi pan Bogusław. – Sprawa znalazła swój finał w sądzie, który nakazał oddanie zagarniętej na moją szkodę własności. Ale i tak się na mnie zemścili, bo na mojej działce postawili transformator.
Spory o granicę działki ciągnęły się przez lata, ale w ostatnim czasie, kiedy pojawiła się sprawa przebudowy drogi, konflikt stanął na ostrzu noża. Rozpoczęło się trzecie, chyba decydujące starcie. Pan Bogusław zdecydował się na zagrywkę vá banque. Poszedł z planami geodezyjnymi do starostwa i przedstawił projekt przesunięcia ogrodzenia do granicy swojej posesji. I plan został zaakceptowany, bo na swojej działce można przecież budować ogrodzenie. Tyle tylko, że urzędnicy w nadzorze budowlanym nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji takiej decyzji. A te były zaskakujące.

Kiedy tylko decyzja w sprawie przesunięcia płotu się uprawomocniła, właściciel posesji zaczął stawiać płot na swojej działce. I nie patrzył że według planów działka sięga połowy publicznej drogi. Wziął szpadel, cement i zaczął montować słupki. Potem rozciągnął między nimi siatkę. Ogrodzenie, na które zyskał formalną akceptację, biegło prawie przez środek drogi…
– Kiedy kończyłem budowę płotu, zebrała się koło niego prawie cała wieś – mówi właściciel działki. – I zaczęli wszystko rozwalać. A jak mnie wyzywali, ubliżali. Musiałem uciekać. Wezwałem policję, bo bałem się o swoje bezpieczeństwo. Policjanci jakoś wieś uspokoili, a mnie kazali uprzątnąć to, co pozostało po ogrodzeniu. Wójt zrobił mi jeszcze sprawę o najście gruntu. Przegrałem i muszę płacić karę. Sam złożyłem doniesienie do prokuratury o napaść ze strony mieszkańców wsi. Mam nawet film z całego zajścia. Prokuratura jednak sprawę umorzyła. 

A ja pytam, jakim prawem zniszczono legalnie postawione ogrodzenie?  Jakim prawem, kawałek po kawałku, zabiera się moją działkę?
W Urzędzie Gminy w Przesmykach twierdzą, że w sprawie budowy drogi w Tarkówku postępują zgodnie z prawem. Inwestycja ma być prowadzona na wniosek samych mieszkańców wsi przy wsparciu z funduszy unijnych. Jest w planie budżetowym na ten rok.
– W sprawie budowy drogi zorganizowaliśmy dwa zebrania wiejskie – informuje wójt gminy Przesmyki, Andrzej Skolimowski. – Mieszkańcy byli bardzo zadowoleni, bo długo czekali na nową drogę. Uzgodniliśmy, że zabieramy się do roboty, a 37 właścicieli działek zgodziło się na oddanie części gruntów pod nową inwestycję. Także obecny oponent, choć nie od razu, podpisał zgodę. Kiedy jednak geodeta wytyczył drogę i okazało się, że po jednej stronie trzeba będzie oddać nieco więcej działek, jeden z mieszkańców zaczął protestować. Tak zaczął się ostry spór. Chcieliśmy go załatwić polubownie, ale się nie udało. Dlatego też gmina wniosła sprawę do sądu o stwierdzenie zasiedzenia gruntu. Nie mamy innego wyjścia. Droga musi mieć minimum 5,5 metra. Razem z poboczem daje to 8 metrów. Pas drogi sięgnie więc do samego ogrodzenia posesji. Rów będzie zlikwidowany, ale wodę można odprowadzać przykanalikami lub zagłębieniem przy krawędzi jezdni. 

W Urzędzie Gminy przyznają, że dokumentacja geodezyjna wsi Tarkówek należy do najgorszych na terenie gminy. Nie kwestionują też, że grunt pod modernizowaną drogę należy w części do pana Bogusława.
– Ta dokumentacja jest nieprecyzyjna i zaniedbana – mówią samorządowcy. – Droga od niepamiętnych czasów ma 8 metrów, a w planach zapisano, że 5. Nie znaczy to jednak, że przez środek drogi można stawiać płot. To i śmieszne, i niebezpieczne.
– Ja rozumiem postępowanie mieszkańca wsi – dodaje wójt Andrzej Skolimowski. – Nie mogę mieć nawet do niego pretensji. Myślę jednak, że sprawę trzeba załatwić polubownie. Ciągle na to liczę. Chodzi przecież o interes całej wsi.
W tej sprawie rację ma i właściciel działki, który broni swojej własności, i mieszkańcy wsi, którzy chcą mieć nową drogę. I to jest najgorsze, bo jak sprawiedliwie rozsądzić, czyja racja jest większa…

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Kolizja na DK19: 19-latka wyprzedzała ciężarówkę

W Mszannej (gm. Olszanka) 19-latka po tym jak wyprzedziła ciężarówkę, wpadła do rowu. Jej samochód koziołkował.

Żelków: Samochód uderzył w butlę gazową na prywatnej posesji

Na ul. Głównej w Żelkowie samochód osobowy wjechał w butlę gazową znajdującą się na prywatnej posesji.

Grzybiarze, uważajcie na żmije!

Dziś do redakcji zgłosił się pan Daniel z Siedlec,...

Żona i szwagier byłego polityka PiS zwolnieni z aresztu!

Ruszył proces przeciwko trójce przedsiębiorców z powiatu łosickiego, którzy mieli oszukać rolników na ponad 7 mln zł.

Siedlce: Upadek z wysokości

Podczas prac budowlanych przy ul. Konarskiego w Siedlcach doszło...

Podpalenie, pobicie i przemyt papierosów – Rutkowski w Łukowie

18 lipca przed siedzibą Komendy Powiatowej Policji odbył się...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje