REKLAMA
7.6 C
Siedlce
Reklama

Śmierć bez ostrzeżenia

Rodzice dziewczynki, która urodziła się martwa
w sokołowskim szpitalu, oskarżają lekarzy o błąd w sztuce. Powiadomili już prokuraturę.
Trwa śledztwo. – Rozumiemy cierpienie tych ludzi, ale my nie zrobiliśmy niczego złego.
Dziecko umarło w łonie matki – tłumaczą lekarze.

Dziewczynka urodziła się martwa 8 stycznia. Ten fakt nie budzi niczyich wątpliwości. Śledztwo prowadzone w tej sprawie ma wyjaśnić niejasności dotyczące tego, co działo się w szpitalu na kilka dni przed śmiercią noworodka. Matka dziecka miała wyznaczony termin porodu na 2 stycznia. Tego dnia stawiła się w szpitalu w Sokołowie. Przeprowadzone wtedy badanie nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Kobieta została odesłana do domu. Na oddział zgłosiła się ponownie po dwóch dniach (4 stycznia). – Już nie czułam ruchów. Zbadali mnie i pani doktor stwierdziła, że wszystko jest w porządku. Uspokajała, że dziecko pewnie śpi. Znów mnie odesłali do domu i kazali ponownie przyjechać za dwa dni – opowiada 34-letnia Anna.

Kiedy pani Anna pojechała do szpitala 6 stycznia, została przyjęta na oddział. – Na początku wszystko było w porządku. Wieczorem zaczęły się skurcze. Miałam je już regularnie co pięć minut. Zbadali mnie i powiedzieli, że następnego dnia rano podłączą mnie pod kroplówkę. Rano w poniedziałek, 7 stycznia zrobili mi jeszcze badanie USG, które nie wykazało niczego niepokojącego. Przyjęłam dwie kolejne kroplówki. Potem poczułam bóle parte. Zostałam przygotowana do porodu. Po pewnym czasie lekarze powiedzieli, że rodzić jeszcze nie będę i mogę wracać na salę – opowiada kobieta. 

Nie mam ciekawych wiadomości 
Te słowa ciężarna usłyszała z ust lekarza we wtorek rano. Według relacji pani Anny, w poniedziałek w nocy, po godzinie 22, badanie wykazało, że tętno dziecka już zanika: – Ten fakt zlekceważono. We wtorek rano, gdy przyszła zbadać mnie położna, tętno dziecka już nie było wyczuwalne. Wezwali lekarza, ten zrobił mi USG i stwierdził, że nie ma dla mnie ciekawych wiadomości. Ostatecznie wiadomość o śmierci dziecka przekazał mi ordynator – mówi pani Anna.

Kobieta nie może zrozumieć, dlaczego musiała nosić martwe dziecko przez cały wtorek. – Wiedziałam, że córeczka, która wciąż jest we mnie, już nie żyje, a oni nic z tym nie robili! Nikt nie pomyślał, co będzie, jak nie daj Bóg, coś mi się jeszcze stanie! Pani Anna urodziła siłami natury. Dziewczynka miała odpowiedni wzrost i wagę. Rodzice winą obarczają lekarzy. – Tętno dziecka mierzone o godzinie 22 było już niższe, niż to mierzone tego samego dnia o 18. Wiedzieli, że tętno spada. Dlaczego nie mierzyli go w nocy? – pyta ze łzami w oczach Anna.

Pani Anna ma już trójkę dzieci. Wszystkie urodziły się bez problemów. Nie może zrozumieć, dlaczego tym razem spotkało ją takie nieszczęście. Ojciec dziecka powiadomił prokuraturę. Lekarzom zarzucił popełnienie przestępstwa. Policja, na zlecenie prokuratury, przesłuchała świadków. Przeprowadzono sekcję zwłok noworodka i powołano biegłego. 

Rozumieją ich cierpienie 
W piśmie nadesłanym do naszej redakcji przez dyrektora SPZOZ w Sokołowie Podlaskim, Tadeusza Ciołkowskiego, czytamy: Śmierć dziecka jest dla rodziców ogromną tragedią. Nie mniejszą tragedią, jest fakt śmierci przed urodzeniem. Niezależnie od osądu społecznego to trudne także dla lekarzy i położnych, szczególnie w momencie gdy pacjentka pozostaje pod ich opieką w oczekiwaniu na poród – pisze dyrektor.

Zdaniem lekarzy, termin porodu pani Anny (określony na 2 stycznia) nie został przewidziany jak zwykle, na podstawie terminu ostatniej miesiączki. Pacjentka nie pamiętała tego terminu. Lekarze ustalili termin porodu na podstawie badania usg wykonanego w III miesiącu ciąży. Dyrektor podkreśla, że Anna Sz. przed porodem, jak większość pacjentek, w tym okresie była objęta rutynowym, ambulatoryjnym nadzorem okołoporodowym. Oznacza to, że miała przeprowadzane badanie czynności serca płodu (KTG) i badanie USG ciąży z oceną ilości płynu owodniowego. – Jeśli wyniki tych badań są prawidłowe – pacjentka zobowiązana jest do następowego wykonywania badań KTG z częstością co dwa dni oraz obserwacji ruchów płodu do siódmego dnia po spodziewanym terminie porodu – wyjaśnia dyrektor T. Ciołkowski. Jeżeli w tym czasie nie są obserwowane nieprawidłowości, pacjentka jest przyjmowana do oddziału dopiero po tym okresie – wyjaśnia dyrektor.

Lekarze podkreślają, że dwukrotnie kontrolowali stan pacjentki. Pierwsze i drugie badanie (2 i 4 stycznia) dało prawidłowe wyniki, a pacjentka nie zgłaszała żadnych nieprawidłowości ani słabszego odczuwania ruchów płodu. – Wszystko odbyło się zgodnie z rutynowym postępowaniem. Pacjentka miała zgłosić się ponownie do kontroli za dwa dni, czyli 6 stycznia. Według wersji szpitala, w badaniach kontrolnych nie stwierdzono objawów zagrożenia płodu, na następny dzień zlecono rutynowo kroplówkę w celu wywołania porodu. Kroplówka jest także testem z dużą czułością wykrywającym objawy przewlekłego niedotlenienia dziecka.

W poniedziałek, w czasie podawania pacjentce kroplówki naskurczowej z oksytocyną i po jej zakończeniu, czyli aż do godziny 22, personel zajmujący się ciężarną nie zaobserwował nieprawidłowości w tętnie płodu. Zazwyczaj, od tej godziny tętno płodu nie jest osłuchiwane, jeśli nie ma do tego specjalnych wskazań. Wszystko po to, żeby nocą zapewnić pacjentkom odpoczynek. W ostatniej części oświadczenia szpitala czytamy: „Po urodzeniu się dziecka stwierdzono i okazano matce, że noworodek ma owiniętą dwukrotnie dookoła szyi pępowinę, a na pępowinie dodatkowy węzeł. To najpewniej było przyczyną gwałtownego niedotlenienia i śmierci dziecka”.

– Wiele dzieci w takich przypadkach rodzi się bez problemów. Dopiero w czasie porodu mogą wystąpić zaburzenia w tętnie płodu, będące dla nas sygnałem o zagrożeniu dziecka. Niestety, w rzadkich przypadkach dochodzi do śmierci dziecka przed porodem, w czasie snu matki. Dzieje się to wtedy po cichu, bez ostrzeżenia – dodaje dyrektor T. Ciołkowski.

7 KOMENTARZE
  1. ukarać
    Pewnie lekarze nie dostali koperty. Ukarać tych konowałów i pozbawic prawa wykonywania zawodu do końca życia! Potrafią tylko kase brać i strajkować. Życie człowieka jest dla nich niczym, liczy się tylko kasa. Banda złodzieji!

  2. jakość i postawa
    Jestem ojcem 6 miesięcznego malucha dlatego też zabieram głos bo tematyka porodowa jest mi znana.
    Niestety mało jest lekarzy, którzy dbają o pacjentkę i jej dziecko.
    Moja rodzina miała to szczęście, że trafiliśmy do znakomitej siedleckiej szkoły rodzenia Pani Ewy i mieliśmy przez cały czas jej pomoc (jak każdy z absolwentów tej szkoły). W sytuacja niepokojących moją żonę dzwoniliśmy do niej (jest położną) i zawsze mogliśmy liczyć na pomoc, badanie diagnostykę poradę lekarską. Z racji tego, że zna środowisko lekarskie zawsze wiedziała, w zależności od problemu,do którego lekarza nas kierować. Zawsze byliśmy traktowani bardzo profesjonalnie prze pracowników służby zdrowia więc nie mogę złego słowa powiedzieć o lekarzach szpitala wojewódzkiego oraz przychodni centrum.
    Niestety nasi znajomi mieli inne doświadczenia. I tu zaczyna się dramat!!!
    Jak można być lekarzem i mieć gdzieś zdrowie pacjenta??? Jak można odesłać matkę do domu skoro nie czuje ruchów dziecka w terminie porodu???

    NAJGORSZE JEST TO żE JESZCZE NIE SłYSZAłEM ABY LEKARZ PONIóśł DOTKLIWE KONSEKWENCJE ZA SZCZEGółNE NIEDBALSTWO.

    Bo tutaj nie ma co mówić o błedzie w sztuce. Tutaj mamy do czynienia z lenistwem i niedbalstwem – bo skoro matka podejrzewa że coś się złego dzieje to powinna zostać położona na oddział i monitorowana a nie wyszukana wymówka PEWNIE DZIECKO śPI
    Jeśli Pani doktor nie była pewna (“pewnie śpi”) to jak mogła na podstawie założenia postawić diagnozę: wszystko gra!!!

    Droga redakcjo proszę w imieniu waszych czytelników abyście monitorowali tą sprawę i nagłośnili wynik Rozprawy Sądowej!!!

  3. jestem za karą
    To samo bylo ze mną, w innym szpitalu 4 lata temu. Zgłosiłam się 2dni po termin ie, nie czułam już ruchów dziecka i wyciekały mi wody. Chcieli mnie odesłać do domu,ale mialam postanowione że wyjdę stamtąd tylko z dzieckiem. Robili badania, nie widzieli nieprawidłowości i na siłę odsyłali do domu, w końcu po 4 godzinach walki na izbę przyjęć przyszedł ordynator. Przyjął mnie na oddział, i przez 3dni udowadniał że wszystko jest ok. Po 3dniach zrobili wywołanie porodu, podłączając oksytocynę i ktg. Po 2godzinach leżenia w cierpieniach odesłali mnie z sali porodowej na patologie z informacją że urodzę najwcześniej za 2dni. Na patologii myślałam skurcze i bóle były częstrze,ale położne twierdziły że to oksytocyna odchodzi i to przejdzie. Nie przeszło. Poprosiłam o lekarza jak miałam już skurcze co 2minuty i 6cm rozwarcia. Dopiero wtedy poszłam na salę porodową. Po przebiciu pęcherza jak zobaczyli kolor wód płodowych, koło mnie znalazło się 4 lekarzy i masa sprzętu dla noworodków, ale nikt mnie nie chciał poinformować co jest nie tak. Dziecko urodziło się w silnej zamartwicy i dostało po 5min reanimacji 1pkt Apgar. Konsekwencje przenoszenia ciąży i podejścia lekarzy do tej sytuacji ponoszę do dziś.

  4. straszne!
    W czasie porodu dałam położnej parę zielonych banknotów i poród przebiegł jako tako ale po porodzie położyli mi na reku dziecko i przez dwie godziny nikt nie przyszedł zobaczyć czy wszystko jest w porządku.Kobieta jest traktowana jakby powszednością było dla niej leżenie od pasa w dół bez przykrycia.Zero godności.Nie chcę myśleć co będzie przy drugim porodzie.A PENSJE TO POWINNI IM OBNIŻYĆ ZA TAKIE ZAINTERESOWANIE PACJENTKAMI!!!!!!!!

  5. moj synek też umarł tuż przed porodem
    nie znam słów które mogą opisać co czuje matka po śmierci swojego dziecka. Nasza służba zdrowia jest do wielkiej d… a wszystko przez to że nie ma rozmów kwalifikacyjnych ani rozmów z psychologami przed przyjęciem na studia medyczne czy pięlęgniarskie stąd lekarzem może być nawet psychopata, który ma nawet jakieś pociągi w stronę morderstwa. 2 dni przed tym jak obudziłam się rano i stwierdziłam że mój synek nie kopie byłam u lekarza i było wszystko w porządku (jak on to twierdził ). W szpitalu czułam ruchy (ale co się potem okazało to tylko były ruchy macicy gdyż mój synek już nie żył) pielęgniarka oczywiście bardzo niemiła) przyłożyła aparat KTG stwierdzając że nie ma pulsu ale uspokajając mnie powiedział że może dziecko się obróciło i wysłala mnie na górę na usg. Podczas USG młody lekarz z wyłupiastymi oczami 9tych oczu nie zapomnę do końca życia i jego słów) powiedział że niema pulsu i żebym podpisała jakiś dokument ja wybuchłam histerią nie mogłam się uspokoić nawet nie wiem czy jakakolwiek okropna rzecz może się równać z tym że matce umiera dziecko a lekarz wtedy jak gdyby nigdy nic może lepiej ze tak się stało a jak dziecko miałoby być chore albo cos w tym rodzaju- zero współczucia w ogóle taka złość że akurat to na jego dyżurze się stało czułam sie jakbym trafiła do piekła. Ja nosiłam mojego martwego synka 2 dni gdyż nie chciano mi zrobić cesarki żebym o tym nie myślała wlepili mnie do izolatki i faszerowali ogupiaczami . Po sekcji zwłok okazało się że wszystko było z moim synkiem z w porządku każdy narząd badali tak samo mnie i łożysko jedynie co mi powiedzieli to że jestem jednym na 1500 przypadków kiedy nie są w stanie podać przyczyny do tej pory nie moge w to uwierzyć i mam taką złość do lekarzy myślałam również o podaniu ich do sądu bo to co się działo w tym szpitalu przeszło wszystko.

  6. ukarać lekarzy tego szpitala!!!
    jest to kary godne zaniedbanie!!! Jeżeli lekarze wiedzieli że dziecku spada tętno dlaczego nie interwenoiowali ??? np poprzez cesarskie cięcie !!!

    Mam wielką nadzieję że pracownicy tego szpitala poniosa z tego tytułu wszelkie najcięższe konsekwencje gdyż nie ma nic gorszego dla rodzicow jak pochować swoje dziecko !!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Kolizja na DK19: 19-latka wyprzedzała ciężarówkę

W Mszannej (gm. Olszanka) 19-latka po tym jak wyprzedziła ciężarówkę, wpadła do rowu. Jej samochód koziołkował.

Żelków: Samochód uderzył w butlę gazową na prywatnej posesji

Na ul. Głównej w Żelkowie samochód osobowy wjechał w butlę gazową znajdującą się na prywatnej posesji.

Grzybiarze, uważajcie na żmije!

Dziś do redakcji zgłosił się pan Daniel z Siedlec,...

Śmiertelny wypadek w gminie Suchożebry (AKTUALIZACJA)

1 lutego w miejscowości Sosna-Korabie około 20-letni mężczyzna kierujący samochodem bmw wypadł z drogi i wpadł na częściowo zadrzewioną łąkę.

Nie żyje 3-letnia dziewczynka, matkę aresztowano

W nocy z 1 na 2 sierpnia do jednego...

Zmarł Artur Kozłowski

20 września 2024 r. zmarł Artur Kozłowski właściciel i...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje