REKLAMA
8.9 C
Siedlce
Reklama

Nasze Termopile (wideo)

Huknęły rosyjskie działa, kozacy ruszyli cwałem. Siwy dymy zasnuł węgrowski rynek. Kosynierzy przyklękli, aby jeszcze raz pomodlić się przed walką. Kosy rozbłysły żelazem pod bezchmurnym zimowym niebem. Janko Sokół zagrzewał kosynierów do szturmu i szablą wskazał im cel – rosyjskie armaty. Kobiety przeżegnały się z trwogą.

Tak w niedzielę, 3 lutego, na węgrowskim rynku wyglądała inscenizacja bitwy pod Węgrowem. Kto ją widział i przeżył, nie zapomni. Leżący przy gościńcu szary kamień można w codziennym pędzie ominąć. Historyczne daty, nie ożywione wyobraźnią, wypadną z pamięci. Węgrowska młodzież, wsparta znacznymi siłami profesjonalistów, przygotowała dla tysięcy widzów niezapomniane widowisko. Chyba najwięcej skorzystali jednak oni sami – młodzi ludzie, przez miesiące pracowicie przygotowujący się do inscenizacji.

 
Powstanie styczniowe to najbardziej swojskie z naszych narodowych powstań, najbardziej pozbawione szans i najbardziej przegrane. Jest naszą sprawą domową, bo rozegrało się właśnie na naszej ziemi. Bitwa pod Węgrowem była jednym
z najważniejszych starć pierwszej fazy powstania. Symboliczny koniec nieudanej styczniowej insurekcji także wydarzył się w naszych okolicach. Księdza Stanisława Brzóskę, wikarego z Łukowa, kierującego do jesieni 1864 r. ostatnim powstańczym oddziałem między Łukowem a Stoczkiem pod Łukowem, stracono w maju 1865 r. w Sokołowie Podlaskim.
Nasz początek, nasz koniec
Powstańcom nie udało się na dłużej opanować żadnego większego miasta. Powstanie styczniowe pozostało powstaniem prowincjonalnym, zaściankowym. Naszym. Oddział Brzóski składał się z: chłopów, drobnej szlachty i mieszczan-rolników.
Za pomoc mu okazaną pociągnięto do śledztwa około 100 ludzi, a 60 skazano na śmierć, katorgę lub zesłanie.

Proskrybowani w Węgrowie
Powstanie styczniowe było odpowiedzią na brankę do wojska, zarządzoną przez Aleksandra Wielopolskiego. Chciał on w ten sposób sparaliżować działalność organizacji spiskowych. „Proskrybowani”, czyli przewidziani do wcielenia do wojska młodzi ludzie, jeśli już musieli walczyć, to woleli za swoją sprawę, a nie za cudzą. 
Nikczemny rząd najezdniczy rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary postanowił zadać jej cios stanowczy – porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną nędzę i zatracenie – ogłosił Komitet Centralny Narodowy, rozpoczynając powstanie.
Na mapie pierwszych wystąpień powstańczych odnajdujemy nazwy pobliskich miejscowości. Idąc od północy: Małkinia, Sokołów, Mężenin, Stok Lacki, Biała Podlaska, Łuków, Kodeń, Radzyń, Lubartów. Oddziały te obsadziły Kolej Petersburską
i szosę Brzeską, izolując Warszawę od Cesarstwa. Rosjanie, by chronić szlaki komunikacyjne, skoncentrowali się w większych, strategicznie położonych ośrodkach. – Tym sposobem
w mniejszych miasteczkach oddziały powstańcze swobodnie formować się mogły. Tak było i z Węgrowem, gdzie zastałem około 500 ludzi, wprawdzie bez należytej broni, pod dowództwem Matlińskiego, szlachcica, czy też lekarza z okolicy – wspominał pierwsze dni powstania Napoleon Wronowski. – Formowano się, przekuwano kosy, wiązano stare strzelbiny, manewrowano z pełną otuchą w sercu. Oddział składał się głównie z ludzi proskrybowanych, którzy woleli raczej śmierć ponieść, jak się poddać hańbiącej służbie w szeregach wroga.
Oddziały powstańcze zajęły Węgrów już 24 stycznia. Dowodzili nimi Jan Matliński ps. „Janko Sokół” i Władysław Jabłonowski ps. „Genueńczyk”. Liczebność powstańców w mieście wzrosła do 3,5 tysiąca ludzi.
3 lutego ciągnący od strony Siedlec Rosjanie stanęli na pagórku nad miastem, rozpoczynając ostrzał. Węgrów płonął. Położenie powstańców stawało się coraz trudniejsze. Wojska rosyjskie nadciągały bowiem także od strony Łochowa i Małkini. Szczęśliwie, z opóźnieniem.

Straceńcza misja
Aby umożliwić ewakuację większości oddziałów z miasta, Władysław Jabłonowski rzucił na baterię nieprzyjacielską 400 kosynierów. Buntownicy poszli do ataku z nieoczekiwaną zuchwałością i podeszli do dział na 30 kroków tak, że równocześnie armaty strzelały kartaczami, a oficerowie artylerii z rewolwerów – donosił wielki książę Konstanty swojemu bratu, carowi Aleksandrowi II.
Szaleńcza szarża pod Węgrowem zrobiła także wrażenie na władzach powstańczych: Tylko na kosy liczyć możemy. Jedne kosy dotychczas wywalczyły zwycięstwo i wywalczą niepodległość – pisali w memoriale dla dyktatora Ludwika Mierosławskiego.
Wieść o zażartej bitwie pod Węgrowem obiegła Europę. Miesiąc później francuski poeta Auguste Henri Barbier napisał wiersz „Szarża pod Węgrowem”, porównując starcie pod Węgrowem do bitwy starożytnych Spartan pod Termopilami. Dwóchset młodzieży, po większej części z ukształceńszej klasy, w bitwie pod Węgrowem postanowiło poświęcić się i rzucając się na działa moskiewskie zasłonić tym sposobem odwrót reszty powstańców. Cały ów zastęp młodzieży bohaterskiej zginął, lecz główny oddział powstańców ocalał – czytamy we wstępie do utworu. Cyprian Norwid pisał:

Grek ma więcej świetnych w dziejach kart
Niż łez… w mogile –
U Polaka tyle Węgrów wart,
Tyle!… co Termopile…

Porównanie do Termopil powtórzyła później w wierszu „Bój pod Węgrowem” Maria Konopnicka. Tak w poezji i tradycji rosła legenda węgrowskiej bitwy. Obrazy szturmu na armaty powielano także w prasie. Oryginalny francuski drzeworyt „Bitwa pod Węgrowem”, wypożyczony z Muzeum Narodowego, można oglądać na okolicznościowej wystawie, otwartej w ostatnią sobotę w Miejskiej Bibliotece Publicznej.

Aluminium czwórka
Do jubileuszu 145-lecia bitwy szykowano się w Węgrowie już od jesieni. Uczniowie węgrowskich szkół starannie przygotowywali się do inscenizacji, kolekcjonując stroje, obuwie z epoki.
Na tydzień przed bitwą gabinet dyrektora Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych, Janusza Bauma zmienił się w powstańczy arsenał. W rogu stało kilkadziesiąt osadzonych na sztorc kos i szabel. Wszystkie te atrapy – z daleka nie do odróżnienia od oryginałów – powstały w szkolnych warsztatach. – Technologicznie nie było z tym żadnego problemu: aluminium czwórka i kije od mioteł. W skali trudności od 0 do 10, powiedzmy – 1. Potrafimy robić znacznie trudniejsze rzeczy – opowiadał dyrektor. W sobotę, podczas próby widowiska, biegał z aparatem fotograficznym po rynku, wspólnie z wicedyrektor Haliną Ulińską, doglądając ostatnich przygotowań. Uczniowie ZSP w stylowych granatowych mundurach, długich butach i
z szablami u boku wyglądali naprawdę świetnie. Odziani w kożuchy gimnazjaliści z kosami prezentowali się równie malowniczo.
Kula z kartacza
– Młodzież naprawdę bardzo to przeżywała. Biegała do dziadków, wypraszała stare ubiory, buty, studiowała materiały – opowiadał Janusz Baum. Historia sprzed 145 lat ożyła na nowo. A jak pokazała piątkowa sesja historyczna w WOK, poznawanie przeszłości nie ma końca. Po poznaniu najważniejszych historycznych faktów, tła epoki, biografii bohaterów, przychodzi pora na studiowanie szczegółów uzbrojenia, aż wreszcie można sięgnąć po kulę z rosyjskiego kartacza, wyoraną kiedyś z pola bitwy pod miastem. Abstrakcja zmienia się w konkret.
Gdy stanie się na mogile powstańców na pagórku przy Gościńcu Niepodległości, widać w dole Węgrów. Tak jak w 1863 r. za frontonem kościoła poreformackiego wystaje spiczasta sygnaturka, a nad dachy domów, wtedy głównie drewnianych, wyrastają wieże Bazyliki. Podobno właśnie tam wisiała powstańcza chorągiew oddziału Matlińskiego. Zdobycie jej Rosjanie uznali chyba za rzecz cenną, skoro chorągiew odesłali do Petersburga. Wróciła do Polski po I wojnie światowej.
Hołd, edukacja, promocja
Jak mówił burmistrz Jarosław Grenda, witając tysiące widzów, zebranych na węgrowskim rynku, rekonstrukcja bitwy ma potrójną wartość: jest złożeniem hołdu powstańcom, ma walor edukacyjny, jest także imprezą promującą miasto. Po czasach nudnawych patriotycznych akademii, batalistyczne inscenizacje stają się powoli naszym ulubionym sposobem obcowania z historią. Węgrowska inscenizacja w kilku punktach świadomie rozmijała się z historyczną prawdą. I nie chodzi tylko o to, że przeniesiono ją spod miasta (trudno byłoby teraz biegać po błotnistych polach) na rynek. Regularnie umundurowanych i uzbrojonych oddziałów, takich jak I Pułk Piechoty Legii Nadwiślańskiej, raczej się w powstaniu styczniowym nie widywało. Nie ten mundur, nie ta epoka. Choć trzeba przyznać, że widowisko na tym zyskało: było głośniej, strojniej i bardziej kolorowo.
W przyszłości będzie jeszcze zapewne okazja, by rozbudować widowisko i zapewnić w nim większy udział węgrowian. Była to, co prawda pierwsza, ale na pewno nie ostatnia inscenizacja bitwy pod Węgrowem. W 150. rocznicę – już to widzę! – to dopiero będzie bitwa!

Walka o wolność, gdy się raz zaczyna…
Członek Komitetu Centralnego Narodowego i Rządu Tymczasowego, Stefan Bobrowski kilka tygodni przed wybuchem insurekcji miał powiedzieć: Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełnimy ten obowiązek w przeświadczeniu, iż dla stłumienia naszego ruchu Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszona wylać rzekę krwi polskiej. Ta zaś rzeka stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju, nie przypuszczamy bowiem, aby nawet za pół wieku naród polski puścił tę krew w niepamięć i aby wyciągnął rękę do nieprzyjaciela, który tę rzekę wypełnił krwią polską.
Przepowiednia Bobrowskiego się spełniła. Pół wieku później Polska uzyskała niepodległość – nie dzięki paktom i łasce zaborców, ale dzięki własnemu wysiłkowi. Wylana pod Węgrowem krew nie poszła na marne.

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zmarł Artur Kozłowski

20 września 2024 r. zmarł Artur Kozłowski właściciel i...

Tragiczny wypadek w Żelechowie. Potrącona 13-latka zmarła…

29 sierpnia w Żelechowie kierujący samochodem osobowym potrącił 13-latkę...

Miękko wylądowali?

Połowa sierpnia przyniosła duże zmiany w siedleckich spółkach miejskich....

Najlepszy sezon w historii „nowej” Nike. Podsumowanie pełne podziękowań i wzruszeń (zdjęcia)

Ostatniego dnia kwietnia w „Chacie u Górala" w Węgrowie odbyło się uroczyste podsumowanie sezonu PMKS Nike Węgrów w rozgrywkach I ligi siatkarek.

4. Grand Prix Polski Weteranów w Sandomierzu – Jerzy Głuchowski znów na podium!

Ponad 230. zawodników i zawodniczek rywalizowało w 4. Grand Prix Polski Weteranów w tenisie stołowym, zorganizowanym w Sandomierzu. W zmaganiach grupy wiekowej 70-74 lata brał udział reprezentant TKKF Siedlce, Jerzy Głuchowski.

Siedlce: miejskie autobusy jak piekarniki?

Siedlczanie narzekają na brak klimatyzacji w autobusach MPK. Czy spółka poczuwa się do winy?

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje