Z czterema ważnymi postaciami siedleckiego rugby: Adrianem Miałkowskim (dyrektor MKS Pogoń Awenta Siedlce), Maciejem Kryszczukiem (kierownik drużyny) oraz trenerami Wojciechem Plichtą (MKR Siedlce, grupy dziecięce) i Pawłem Kuligowskim (MKS Pogoń Siedlce, grupy młodzieżowe) rozmawia Paweł Świerczewski.
Po kilku słabszych sezonach MKS Pogoń Awenta Siedlce znów jest na podium Ekstraligi Rugby. Jak wiele dla klubu znaczy ten brązowy medal?
Adrian Miałkowski: To wyczekiwany powrót do sukcesów, do których siedleccy kibice się przyzwyczaili. Gdy poprzednie dwa sezony broniliśmy się przed spadkiem, było dużo narzekania. Trzeba jednak wiedzieć, jaka była sytuacja. Mieliśmy kilku starszych zawodników, trochę zdolnej młodzieży, ale brakowało nam tzw. „środka”. Tej luki nie było łatwo zapełnić. Rugby to nie piłka nożna, siatkówka czy koszykówka, żeby bez problemów można było ściągnąć wartościowych zawodników. To sport, który jest rozwijany w zaledwie kilku ośrodkach. Trzeba w dużej mierze polegać na wychowankach, a gdy ich brakuje, a finanse nie pozwalają na transfery, jest posucha. Na szczęście nadarzyła się okazja do nawiązania współpracy z Fundacją Czas na Rugby, trenerem Łukaszem Nowoszem i byłymi zawodnikami warszawskiej Skry, dzięki czemu bezkosztowo udało się zbudować mocną drużynę, która znów mogła bić się o medale dla Siedlec.
Przed rundą wiosenną było raczej wiadomo, że dwa pierwsze miejsca w tabeli są poza zasięgiem Pogoni, ale mogła się jeszcze tlić nadzieja na mały finał. Nie można było sobie jednak pozwolić na najmniejsze potknięcie. I ta sztuka się udała. Pomimo grania pod dużą presją, Pogoń w 2024 roku wygrała wszystkie mecze.
Maciej Kryszczuk: Jeśli nie radzisz sobie z presją, nie masz czego w sporcie szukać. Bardzo chcieliśmy tego medalu i to nas motywowało. Wygrywaliśmy dzięki szerokiej i wyrównanej kadrze.
Mecz o brąz z Juvenią przebiegł łatwiej niż można było się tego spodziewać?
Adrian Miałkowski: Juvenia była najlepszym zespołem Ekstraligi jesienią. Wiosną nie szło jej już tak dobrze. Wiedzieliśmy jednak, że w meczu o brąz zrobią wszystko, żeby wygrać. Grali u siebie, co też zawsze napędza. Choć wynik na to nie wskazuje, mecz był bardzo wyrównany. W pierwszej połowie było dużo walki w młynie. Juvenia w pewnym momencie doszła nas na 13:10, a chwilę później miała szansę na przyłożenie. To się nie powiodło. My konsekwentnie graliśmy swoje. W drugiej połowie rywal osłabł, a Pogoń, dzięki przeprowadzeniu wartościowych zmian, mogła odskoczyć punktowo i cieszyć się z triumfu.
Gdyby Pogoń od początku sezonu mogła korzystać ze wszystkich zawodników, którzy chcieli grać w jej barwach, mielibyśmy teraz mistrza w Siedlcach?
Maciej Kryszczuk: Myślę, że tak. Ze względów proceduralnych nie mogliśmy przez dużą część jesieni grać pełnią składu. To się wszystko przedłużało, a my przez ten czas straciliśmy trochę punktów, których potem zabrakło, żeby znaleźć się w najlepszej dwójce. Prawdopodobnie byłby finał z Orkanem. Podczas meczu może się wszystko zdarzyć, ale nas upatrywałbym w roli faworyta.
Przyjście do Siedlec dużej kolonii zawodników dawnej Skry nie wszystkim się podoba. Pojawiają się słowa krytyki, że Pogoń jest za bardzo warszawska, a za mało siedlecka. Do tej pory siłą zespołu zawsze byli wychowankowie. To się teraz w dużej mierze zmieniło.
Adrian Miałkowski: Oczywiście moglibyśmy zbudować zespół złożony prawie z samych siedlczan, ale zamiast o medale, dalej walczylibyśmy o utrzymanie. Uznaliśmy, że klub potrzebuje sukcesu już teraz. Dobre wyniki budują koniunkturę na dyscyplinę. Dzieciaki patrzą na seniorów i chcą być jak oni. Sukces rodzi sukces. Cztery lata temu weszliśmy w plan sześcioletni odbudowy szkolenia siedleckiego rugby. Za dwa lata powinniśmy już mieć w pierwszej kadrze znaczne grono wychowanków. To będzie też czas, kiedy skończy się współpraca z Warszawą. W stolicy próbują odbudować rugby i ci zawodnicy, co teraz są u nas, wrócą do siebie. Staramy się do tego momentu jak najlepiej przygotować.
Jak będzie wyglądać kadra Pogoni na przyszły sezon?
Adrian Miałkowski: Nie będzie wielu zmian. W Siedlcach pozostanie większość chłopaków, którzy grali dla Pogoni wiosną. Odejdzie Paul Walters, bo mamy dobrobyt na tej pozycji. Drugą, trzecią linię wzmocni Aleksander Nowicki, a z Orkana Sochaczew powróci Krystian Olejek. Zagra u nas też Bartosz Kubalewski z Posnanii. Na ławce trenerskiej zasiądzie Marek Mirosz.
Celem, jak rozumiem, ma być historyczne złoto dla Siedlec?
Maciej Kryszczuk: Musi być! Wszyscy o tym marzymy.
Paweł Kuligowski: Potencjał na mistrza jest, ale trzeba konsekwentnej, równej gry przez cały sezon. Nie można stracić koncentracji, bo zgubionych punktów może później zabraknąć.
Mini Żacy MKR Siedlce drugi rok z rzędu zdobyli tytuł mistrza Polski, żacy sięgnęli po brąz. To pokazuje, że proces szkolenia rugby w Siedlcach stoi na naprawdę wysokim sezonie.
Wojciech Plichta: MKR zdobył też brąz w ogólnej klasyfikacji rozgrywek dziecięcych. Jak na klub z niewielkiego miasta, który rywalizuje ze znacznie większymi ośrodkami, to naprawdę cenne i dające satysfakcję wyniki. Tylko się cieszyć, że mamy takie dzieci. Myślę, że sukcesów będzie jeszcze więcej. Ci nasi medaliści we wrześniu wrócą do swoich szkół, pochwalą się przed kolegami i koleżankami sukcesem. Inne dzieci dojdą do wniosku, że też by tak chciały i także do nas dołączą. Tak to właśnie działa.
Dzieciaki w Siedlcach garną się do rugby? Ten sport stanowi dla nich alternatywę np. dla piłki nożnej?
Wojciech Plichta: Z piłką nie walczymy, bo nie mielibyśmy szans wygrać. Ale dzieci mają predyspozycje do rożnych sportów. Chodzi o to, żeby odpowiednio je wyławiać.
Paweł Kuligowski: Mamy u nas sporo chłopaków, którzy zaczynali od piłki, ale doszli do wniosku, że to nie dla nich i spróbowali rugby. A jak raz się spróbuje rugby, to zazwyczaj już się zostaje.
Wojciech Plichta: Bardzo mocno stawiamy na atmosferę. We współpracy z rodzicami, staramy się, żeby dzieci po prostu spędzały u nas miło czas. Organizacji turniejów zazwyczaj towarzyszy festyn. Jest słodki poczęstunek, są dmuchańce. Ale poza festynem, mają być też wyniki. Wszystko to gdzieś musi się równoważyć.
Rugby to kontaktowy sport. Czy spotykacie się z oporem rodziców, którzy boją się o bezpieczeństwo swoich dzieci?
Wojciech Plichta: Cały czas z tym stereotypem walczymy. Prawda jest taka, że w rugby jest znacznie mniej kontuzji niż np. w piłce nożnej. Można się oczywiście poobijać, ale złamania, skręcenia, zdarzają się znacznie rzadziej. Doświadczeni trenerzy uczą jak wykonywać poszczególne elementy, żeby było bezpiecznie.
Adrian Miałkowski: Jesteśmy bardzo aktywni w szkołach. Promujemy program rugby tag, czyli odmianę gry bezkontaktowej. To przynosi fantastyczne efekty.
Czy obecnie w Siedlcach jest już ta płynność szkolenia, która pozwala w naturalny sposób przechodzić zawodnikom przez poszczególne kategorie wiekowe? Unikniemy kolejnej luki pokoleniowej?
Paweł Kuligowski: Jest płynność, dzięki doskonałej współpracy dwóch klubów – MKS i MKR. W MKR dzieci stawiają pierwsze kroki w tym sporcie, wszystkiego się uczą, odnoszą pierwsze sukcesy. Później przechodzą do MKS i dalej się rozwijają. Ten system doskonale się sprawdza.
Wojciech Plichta: W MKR mamy trzy kategorie wiekowe: mikrusów, mini żaków i żaków. Wszystkie osiągają wartościowe wyniki w skali kraju. Później nasi zawodnicy przechodzą do Pogoni i trafiają w dobre ręce Pawła Kuligowskiego, który doskonale sprawdza się w pracy z młodzieżą.
Jak wygląda sytuacja zawodników, którzy w najkrótszej perspektywie mają zasilić pierwszą drużynę Pogoni? Będzie z nich pociecha?
Paweł Kuligowski: Mamy kilku zdolnych juniorów, którzy już teraz mogą trafić do seniorów, jeśli będzie widział ich w składzie trener. Oczywiście będą musieli przejść odpowiednią adaptację, bo to naprawdę duży przeskok. Kadetów też mamy zdolnych. Nasi chłopcy trafiają do młodzieżowych reprezentacji Polski. Pokazują się z doskonałej strony. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o przyszłość rugby w Siedlcach.
Hahaha a kula to niby jaki rugbysta ? Przecież on nie grał w rugby
Wow niesamowite.
Ale zna kilku rugbystow
A gdzie Naroj?