Hala jest „kozak”

To, co nie udawało się przez sześć lat, stało się możliwe w ciągu kilkunastu dni. Po naszej
publikacji oraz akcji zbierania podpisów
przez Młodzieżową Radę Miasta, prezydent Siedlec
podał rękę pasjonatom sportów ekstremalnych
i udostępnił im halę do jeżdżenia.

Na początku lutego opublikowaliśmy artykuł „Deskorolkowy kawałek świata”. Poruszaliśmy w nim problemy siedleckich pasjonatów deskorolki (oraz innych sportów ekstremalnych: jazdy na rolkach i wyczynowej jazdy na rowerze), którzy nie mają gdzie swobodnie jeździć i rozwijać ich umiejętności. O kawałek placu i kilka przeszkód dopominają się bezskutecznie od sześciu lat. Na forach internetowych „TS” i grono.net rozgorzała gorąca dyskusja osób zainteresowanych tematem. W tym samym czasie Młodzieżowa Rada Miasta zebrała w szkołach ponadgimnazjalnych około 3 tys. podpisów, popierających budowę skateparku. No i stało się to, na co skejterzy czekali tyle czasu. Prezydent Siedlec, Wojciech Kudelski zaprosił bohaterów naszego artykułu na spotkanie do Urzędu Miasta. Łukasz Kosowski i inni zapaleńcy mogli w końcu opowiedzieć władzom o swoich bolączkach, przedstawić wizję skateparku, a także korzyści, płynące z jego powstania. 

Okazało się, że prezydent rozumie potrzebę budowy obiektu i jest przychylny nowoczesnym sportom ekstremalnym. Nie żałował również obietnic. Wyraził zgodę na budowę skateparku i zapewnił, że miasto przeznaczy na to tyle środków finansowych, ile tylko będzie potrzeba. – Obiekt ma powstać przy Amfiteatrze. W tej chwili architekt, Mirosław Starczewski pracuje nad zagospodarowaniem tego terenu. Jego koncepcja przewiduje połączenie nowoczesności z historią: z jednej strony stary park, a z drugiej nowoczesny multipleks i kolebka nowych sportów ekstremalnych. Zatem wizja skateparku jak najbardziej przystaje do tego miejsca – ocenia radny Marek Kordecki. Niestety, obiekt ten może być oddany do użytku najprędzej za kilka miesięcy lub za rok. Dlatego już dziś miasto udostępniło amatorom sportów ekstremalnych obiekt zastępczy – zadaszoną halę przy ul. Bema. Młodzież sama ją wysprzątała, złożyła wniosek o doprowadzenie światła, wyposażyła w prowizoryczne przeszkody, trzyma do niej klucze i dba o swoje miejsce treningów. – Hala, którą udostępniło nam miasto, jest naprawdę „KOZAK” – piszą swoim slangiem na stronie siedleckiego Klubu Sportów Ekstremalnych (www.skse.boo.pl). 

Mogą tam jeździć, dopóki nie powstanie obiecany przez prezydenta obiekt docelowy. Ważne, by realizacja skateparku została przeprowadzona mądrze, czyli w ścisłej współpracy architekta z deskorolkowcami. Młodzież wie, co zrobić, żeby obiekt służył długo i nie wymagał wydatków na konserwację (a tak się niestety dzieje w innych miastach). Powinna to być inwestycja na lata, w innym wypadku powstanie bubel, a sytuacja deskorolkarzy się nie zmieni. Z drugiej strony – amatorzy nowoczesnych sportów muszą szanować to, co dostaną od miasta. Tak, by pomagając im, władze nie wyrzucały pieniędzy w błoto, jak miało to miejsce z rampą przy lodowisku. Jeśli wszystko uda się przeprowadzić według powyższych wytycznych, to i skatepark będzie „kozak” i prezydent będzie „kozak”, a i młodzież będzie mogła powiedzieć o sobie, że jest „kozak”. I wszyscy będą zadowoleni.