REKLAMA
7.4 C
Siedlce
Reklama

Angielskie interesy „Wierzejek”

O tym, jak firma z gminy Trzebieszów zaatakowała Anglię.

– Sklep firmowy w stolicy Wielkiej Brytanii to wyzwanie – mówi Adam Zdanowski, współwłaściciel Zakładu Mięsnego „Wierzejki” w Płudach (gm. Trzebieszów). Ta znana na rynku spożywczym rodzinna firma otworzyła sklep firmowy w Londynie, w okolicy stacji metra w East Acton. 

AMERICAN DREAM

„Wierzejki”, małą ubojnię zwierząt i przetwórnię mięsa, założyli dwaj bracia Marek i Jan Zdanowscy na przełomie lat 1990/91. To były czasy, gdy przyjęto ustawę o działalności gospodarczej i pojawiły się „podmioty gospodarcze”.

– Nagle można było zakładać prywatne przedsiębiorstwa. Jakie kto chce. Władze zdjęły kaganiec. Wpadł powiew świeżego powietrza i chciało się tworzyć coś nowego – wspomina Adam Zdanowski, syn Marka.

– Przez dziesiątki lat w kraju nie można było tak pracować, nawet jeśli ktoś miał pomysł i pieniądze. W 2005 roku na polach w Płudach powstał nowoczesny zakład. Poszczególne działy sukcesywnie przenoszono ze starej siedziby w Wierzejkach, w której pozostał już tylko firmowy sklep. W sali konferencyjnej wisi oprawiony plan nowego zakładu, jako pamiątka.

– Mury, hale, magazyny, urządzenia techniczne to martwe przedmioty, a firma jest jednak jak żywy organizm. Stale coś tu trzeba zmieniać, by dostosowywać się do wymogów rynku. Z zewnątrz zakład wygląda tak samo, ale wewnątrz mamy niekończący się ruch, zmienia się przeznaczenie pomieszczeń. Na tym planie, jak na stopklatce, jest zatrzymany kawałek rodzinnej historii – wyjaśnia Adam Zdanowski. Zakłady Mięsne „Wierzejki” zatrudniają obecnie około 1.400 osób.

POLSKIE SKLEPY U HINDUSÓW

Otwarcie sklepu w Anglii było pokłosiem… embarga na sprzedaż mięsa i wędlin do Rosji i na Białoruś.

–Wschód, ze względów politycznych, zamknął granice dla naszych wyrobów. Trzeba było znaleźć nowych odbiorców na Zachodzie – wspomina Adam Zdanowski. – Wyjazdy Polaków w świat już są normą, pomyśleliśmy, że za nimi równie dobrze mogą pojechać nasze wędliny. Uznaliśmy, że rodacy będą i klientami, i ambasadorami polskich wyrobów.

Wielka Brytania to duże skupisko Polonii. Firma rozpoczęła współpracę z hurtowniami na Wyspach, ale polskim kiełbasom nie było łatwo się przebić, mimo iż były smaczniejsze od angielskich. Myślenie, że skoro w Anglii ludzie zarabiają więcej niż w Polsce, to nie zwracają uwagi na wydatki, okazało się złudne. Cena jest dla Brytyjczyków istotna.

– Nie rezygnując z kooperacji z handlowcami angielskimi, zdecydowaliśmy o otwarciu sklepu firmowego. Po wyeliminowaniu pośredników mamy ceny jedne z najniższych w Londynie. Nawet w polskich sklepach, które najczęściej prowadzą Hindusi, nie widziałem tańszego mięsa. Angielskie wędliny są tanie, lecz dla bardziej wybrednych Polaków trudne do przełknięcia – podsumowuje A. Zdanowski.

W SPRAWIE WĘDLIN – TRADYCJONALIŚCI

Na wygląd, zapach i smak wędlin zwraca się wielką uwagę. Specjalnością „Wierzejek” są wędliny podrobowe.

– Chcąc zarabiać, trzeba produkcję automatyzować. Bardzo łatwo wówczas przekroczyć granicę, poza którą będziemy mieli wyroby „supermarketowe”, nieróżniące się wyglądem i smakiem od towaru dostępnego w sklepach całej Europy. My staramy się pogodzić masowość produkcji ze stosowaniem tradycyjnych receptur wędliniarskich i, jak dotąd, udaje się nam zachować balans pomiędzy jednym i drugim. Stosowanie tradycyjnych receptur nie wyklucza pojawiania się w ofercie nowych produktów. Ludzie podróżują po świecie, poznają inne potrawy i czasem chcą zjeść coś, co przypomni im smaki zza granicy. Stąd pomysł na wędliny podsuszane, długodojrzewające, np. salami.

NOWE SKLEPY

W Warszawie funkcjonuje ok. 70 sklepów firmowych „Wierzejek”. W „Pulsie Biznesu”, napisano niedawno, że producent z gminy Trzebieszów oplótł Warszawę i Polskę siecią sklepów, a teraz to samo zaczął w Londynie. Zastanawiano się, czy przedsiębiorstwo będzie tam „skazane na sukces”.

W Londynie działa dużo polskich sklepów. Wcześniej cieszyły się złą sławą: tanie papierosy z przemytu i gorzała spod lady… Ale ten wstydliwy okres już mamy za sobą. Teraz polskie sklepy to w większości piękne delikatesy. Widne, kolorowe, przestronne, pachnące. Nowy angielski sklep firmowy „Wierzejek” zajmuje ok. 150 m2. Na zapleczu prowadzi się sprzedaż hurtową. Wewnątrz powielono krajowe wzorce: czerwone kafelki, białe ściany, jasne światło, nowoczesne lady chłodnicze do ekspozycji asortymentów mięsa i wędlin. Podobnie jak w Warszawie, Gdańsku, Siedlcach czy Łukowie w sklepie jest stoisko piekarnicze markowego producenta pieczywa (w Londynie to „Polish Village Bread”). W londyńskim sklepie jest też nabiał.

Z racji specyficznej klienteli (co trzeci klient jest niepolskiego pochodzenia) sprzedaje się tam też towary lokalne.

– Osoby, które wcześniej nie robiły zakupów w polskich sklepach, są czasem zagubione. W sklepach angielskich, które moim zdaniem są brzydkie, przeciętny Polak czułby się źle. Żeby nie wywoływać międzynarodowego skandalu, podarujmy sobie szczegóły. Nie ma tam bogactwa asortymentów wędlin. Jest jeden rodzaj kiełbasy wytwarzanej m.in. z mięsa z… knurów. Nie smakuje, bo to mięso ma nieprzyjemny aromat. W Polsce w ogóle się go nie spożywa. Jeśli tacy miłośnicy kiełbasy z knura trafiają do naszego sklepu, gdzie w ladach chłodniczych leży 20 czy 40 gatunków kiełbas, z których każda pięknie pachnie, ma inny wygląd i smak, dostają zawrotu głowy. A jak spróbują, to do swojej „narodowej kiełbaski” już nie chcą wracać – żartobliwie stwierdza. A. Zdanowski.

Angielski sklep „Wierzejek” jest zlokalizowany w pasażu handlowym w Zachodnim Londynie na East Acton przy stacji metra Central Line. Sąsiednie sklepy to warzywniaki, prowadzone przez muzułmanów z Pakistanu. W pobliżu jest apteka, dwie restauracje, mały polski sklepik i katolicki kościół.

Adam Zdanowski był na oficjalnym otwarciu. Mówi, że od każdego sklepikarza z okolicy nowi sąsiedzi otrzymali drobne upominki i życzenia sukcesów.

– Tam jest inne podejście do konkurencji niż w Polsce. Ludzie cieszą się z sąsiedztwa atrakcyjnego sklepu. Najbliżsi sąsiedzi, którzy z religijnych względów nie jedzą wieprzowiny, zachwalali nas swoim klientom, chcieli im rozdawać nasze ulotki. Liczyli na to samo z naszej strony. Poza tym każdy tam myśli tak: jeśli klient odwiedzi konkurencję, to jest prawdopodobne, że po resztę zakupów przyjdzie do mnie.

Dzięki sklepowi „Wierzejek” londyński pasaż stał się nieco większym punktem handlowym na mapie miasta.

– Nasz pierwszy sklep to była spora inwestycja pod względem kosztów i logistyki, ale wysiłek się opłacił. Naszymi klientami są nawet restauracje i polski dom kultury. Sprzedaje się coraz więcej towaru. Już zaczynamy szukać pracowników do 2 kolejnych sklepów w Anglii. Oferujemy umowę o pracę oraz pomoc w znalezieniu mieszkania – podsumowuje Adam Zdanowski.

Docelowo w Wielkiej Brytanii „Wierzejki” zamierzają mieć kilkanaście sklepów.

17 KOMENTARZE
  1. Proszę wyślijcie do nich inspekcję pracy bo za 12 godz dziennie na taśmie dodatkowo soboty oraz niedzielę bo była handlowa przed świętami dostałam 1900zł na rękę

  2. Mogliby trochę oszczędzić na wodzie, którą pompują kiełbasy i wędliny. Ich wyroby po 2 dniach w lodówce robią się omulałe i śliskie, nabierają wyglądu, zapachu i smaku starzyzny. A powinny przecież obsychać. Można zrozumieć, że producent stara się obniżyć koszty i cenę, ale dlaczego robi to kosztem konsumentów?

  3. Współczuję ludziom zatrudnionym w tej słynnej i bogatej firmie. Płacą ile chcą i jak chcą. To cecha polskiego kapitalizmu, który żywi się krwią i potem ludzkim. A kontrole możecie nasyłać, choć ich efekt jest z góry przesądzony. W dzisiejszych czasach człowiek, pracownik, dostawca się nie liczy. Dla kapitału /kto wie czyj kapitał pracuje w Wierzejkach?/ liczy się tylko zysk i jego pomnażanie, a cała propaganda o dbałości i ludzi i ich rodziny to bujda.

  4. Wprowadzić mniejsze obłożenie podatkami rodzimych firm, a cła na zachodni i chiński chłam to będziemy mieli tak jak dawniej dobre wyroby POLSKIEJ produkcji. Ale jak chcieliśmy UNII to mamy to co mamy. Obecnie towar ma nie być lepszy od konkurencji tylko TAŃSZY, a co to oznacz wszyscy wiemy. Kto z nas patrzy na jakość . Obecnie tylko CCC ( cena czyni cuda )

  5. Patrioto, a ile Ty masz lat bratku? Bo ja mam 51 i nie pamiętam, aby kiedyś były dobre polskie produkty. Sprecyzuj też jak możesz pojęcie KIEDYŚ. Z życiowego doświadczenia wiem, że w okresie PRL-u były buble, bo brakowało dewiz na porządne materiały i rzemieślnicy produkowali z czego bądź. Wszystko psuło się i wciąż to trzeba było naprawiać. Począwszy od butów, poprzez sprzęt AGD po samochody. W okresie transformacji gospodarczej towarów pojawiło się sporo i były różnej jakości. Bo wprowadzono ustawę o swobodzie działalności gospodarczej i kto mógł się zaopatrzyć w dobrej jakości materiał, ten produkował nienajgorzej. Tylko, że musiał wystawiać wysokie ceny, które przegrywały z chińszczyzną. To się działo na początku lat 90., a więc na długo przez Unią Europejską. Dzięki wymogom jakościowym, które nasze towary i usługi musiały spełniać na rynkach europejskich jakość obecnych polskich produktów jest zadowalająca. A Twoje opowieści o rzekomym szkodliwym wpływie UE na jakość tego, co się w kraju produkuje schowaj między klechdy domowe.

    Zapewne są ludzie, dla których tylko cena stanowi wyznacznik tego czy coś kupić czy też nie. Ale dla normalnej większości Polaków, a szczególnie tych mniej zamożnych, których nie stać na coroczne kupowanie bubli, liczy się również jakość produktów.

  6. Mój wiek to 46 lat .Co zaś tyczy się jakości to do dziś wspominam smak i zapach wędlin, chleba, mleka z lat 80-tych kiedy to była kontrola jakości.Obecnie wizyta w sklepie z wędliną lub tzw. piekarence niczym się nie różni z wizytą w obuwniczym. Żadnego zapachu !!!! Sama bezwonna chemia. Do dziś posiadam noże z dawnych lat, które można ostrzyć i nie są jednorazowe. U niektórych znajomych widziałem do dziś działające sokowirówki i roboty zelmer. Meble z tamtych lat do dziś stoją i działają. Jak w spożywczym mielono kawę to czuć było naokoło sklepu. Pralka działała do niedawna u mnie w piwnicy 22 lata !!! Nowe urządzenia mają działać 5 lat i koniec.
    A czy samochody z lat 80 były złej jakości .Nie mówię że Polskie, ale jezdzą niektóre do dziś.Obecne nie zrobią 1/3 km tego co starsze modele.

  7. Patrioto! Przy dużej chęci zrozumienia Ciebie oraz założeniu subiektywności odczuć i wspomnień młodości nie daję rady Ciebie w pełni zrozumieć. Myślę, że z jakiegoś powodu idealizujesz dawne lata. Skoro teraz masz 46 lat to w 80. roku miałeś 10 lat. To trochę za mało, żeby oceniać obiektywnie rzeczywistość. Byłeś zapewne jeszcze pod troskliwą opieką rodziców, którzy jak wièkszość rodziców na świecie ochraniali przed brutslną prawdą zewnętrza rodzinnego gniazda…

    W latach 80. Nie było w sklepach pachnących szynek i kiełbas. Zazwyczaj w mięsnych były puste haki i nieuprzejme ekspedientki znudzone i wkurzone koniecznością niekończącego się odpowiadania na każde pytanie klientów – nie ma, nie ma, nie ma. Gdy pojawiły się jakieś kiełbasy, to miały szarawy kolor z powodu dodawania do nich białka z kryla albo màki krupczatki. Chodziło o to, by z 0,5 kg mięsa zrobić 1,5 kg wędliny. Resztę państwo wysyłało do ZSRR. Kiełbasy te nie tylko wygląd miały brzydki, ale również miały rybny aromat i bardzo szybko zieleniały także w lodówce. Lepsze wędliny czasem można było dostać tylko w sklepach tzw. komercyjnych. Tylko nie każdego było stać, bo tamceny były trzykrotnie nawet wyższe.

    Więc nie wiem skąd w Twej pamięci pozostał obraz, smak i zapach cudownych wędlin. Chyba, że Twoi rodzice kupowali pół świnki, zamawiali masarza i on robił prywatnie. Mój wujek na wsi w bydgoskiem takie cuda robił, ale w sklepie takich wędlin nie było.

    Co do pachnącego chleba. Jak akurst trafiło się na ciepły z piekarni, to faktycznie pachniał. Dziś też na stoiskach piekarniczych pachnie ładnie chleb. A w marketach, gdzie pieką z mrożonek, to nawet cały sklep pachnie. Więc chyba tak źle nie jest jak piszesz. Za to ja pamiętam z lat 80. jak w sklepie osiedlowym ekspedientka zazwyczaj informowała, że chleb jest z nocy. Nie dodawała z której. A szkoda, bo wykładany na sklepową ladę wypiek z tzw. mąki sitkowej mógł służyć jako narzędzie zbrodni przy uderzeniu nim kogo w głowę.

    Masło – nie pachniało niczym. Było z wodą i nie chciało się rozsmarowywać na pieczywie nawet gdy na długo przed posiłkiem wyjmowało się je z lodówki.

    Co do sprzętów technicznych zależało jak się trafiło. Moja mama miała pralkę Polar, która zepsuła się całkiem niedawno. Ale telewizor Ametyst psuł się rodzicom na potęgę. Lampy w nim wymieniano co parę miesięcy. Kupiony po sierpniowych strajkach telewizor kolorowy działał ze 20 lat bez zarzutu. Ale również mój pierwszy telewizor, który kupiłem na początku lat 90. jest nada sprawny. Tak samo bez zarzutu działa mój sprzęt komputerowy który ma juź z 15 lat. Drukarka laserowa HP jest nie do zajechania, a kupiłem ją już jako używaną po regeneracji z jakiegoś biura gdzie zmieniano sprzęt. Za to elektroniczny termometr zaokienny już 3 razy reklamowałem i właśnie wymieniono mi go na nowy. Myślę, że nie można generalizować na zasadzie – kiedyś to było fajnie a teraz jest wszystko złe. Jak sobie kupimy badziewie, to mamy badziewie. Dobre sprzęty zazwyczaj nie psują się szybko.

    Co do kontroli jakości… Swoje zawodowe życie zaczynałem w przemyśle. Wiem jak wyglàdała kontrola jakości. To była iluzja. Sprawdzało się co enty produkowany przedmiot, a gdy był kichowaty, to się zaznaczało II klasę jakości. Jak jest teraz to nie wiem, bo nie pracuję już w produkcji.

  8. Trudno .Wspomnienia każdy ma inne i nie miejsce na ich roztrząsanie.
    Ja i tak uważam że obecnie produkty robione są na tzw. sztukę. Aby towar był dobry powinien oczywiście kosztować, a obecnie jak pisałem ma on być konkurencyjny nie jakościowo tylko cenowo.
    Produkty z lat przed 2000 były jeszcze robione jako tako. Komputer kupiony w 1996 roku obecnie już nieużywany ( 40 Gb ) waży z 7 kg i działa . Kupiony 2011 r już miał wymienianą płytę główną. Co zaś tyczy się chleba to z piekarni na Międzyrzeckiej można było go jeść przez 3-4 dni te obecne tylko do wieczora.
    Wędlinę z zakładów w Łukowie tą z dawnych lat wspominam nie tylko ja. Na pewno nie zieleniała po 2 dniach. Buty zimowe służyły kilku dzieciom przez wiele lat. A obecne 1 sezon.
    Co zaś tyczy się ekspedientek to nie zgadzam się . W Łukowie większość to były urocze kobiety.
    I na koniec pozdrawiam wszystkich z dobrymi i złymi wspomnieniami lat odległych.

    Kupujmy Nasze Regionalne Polskie produkty tak jak Niemcy szanujmy swoją produkcję.

    Nie narzekajmy na właścicieli firm, którzy aby przetrwać na rynku musza walczyć z urzędami i bezwzględna konkurencja z zewnątrz. Ona przychodzi i odchodzi .

  9. drogi, kolego chyba nie wiesz na jakich zasadach działa rynek, produkty “długowieczne”” zabiłyby go, wyobrażasz sobie,że telewizor,pralka 20lat, czy nawet głupi akumulator działałby 5lat? to ciekawe jak prosperowałyby fabryki, załoga zbierałaby się raz na 10lat?, to jest rynek i musi być obrót, tak dajemy ludziom pracę. a za produkty mięsne jak płacimy 8zł za kilogram, to raczej są one mięsopodobne,pzdr “

  10. Jeśli “myją wędlinki”” to nic złego w porównaniu z tym ,że ogólnie pracownicy wszelkiej maści firm produkujących żywność z pizzeriami włącznie, smarkają i plują notorycznie w żywność,którą kupujemy…”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Zderzenie na DK2. Sprawca nietrzeźwy

W miejscowości Chromna, na skrzyżowaniu DK2 i drogi w...

Atak nożownika

78-latek w samochodzie został zaatakowany ostrym narzędziem. W miejscowości Brzozowica...

Nielegalny salon gier w Siedlcach. Przy pracownikach ujawniono narkotyki

Na terenie Siedlec zlikwidowano nielegalny salon gier. To efekt wspólnej...

Opiekun zmarł. Psy zostały bez domu

Bary, Kropka i Cyganek szukają kochających ludzi. Bary, Cyganek i...

Od 1 października będą autobusy do Wiśniewa

Od jutra, 1 października MPK Siedlce będzie wykonywać kursy...

Chciała wyłudzić kredyt

Próbowała wyłudzić kredyt posługując się sfałszowanym dokumentem. Policjanci z Wydziału...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje