Te monstra, które stoją całymi rzędami wzdłuż głównej wystawowej alei, mające pewnie po setki koni mechanicznych, mogą robić wrażenie. Dzisiejsze maszyny rolnicze to rzeczywiście giganty nafaszerowane elektroniką. Ale ciągle jeszcze, może na szczęście, oko i ucho bardziej przyciąga tętent i rżenie koni. Dlatego najpierw idę tam, gdzie odbywa się wystawa zwierząt hodowlanych.
Już z daleka nad placem unoszą się tumany kurzu. Na ring wbiegają kolejne konie, Nie wiadomo, kto jest bardziej zestresowany, one, czy sami hodowcy.
„Pawana”, klacz małopolska, trzylatka, występ na ringu ma już za sobą. I zarówno ona, jak i hodowca, Antoni Dybka z Łochowa, mogą być zadowoleni.
– To pierwsza w życiu wystawa dla tej pięknej klaczy – mówi Antoni Dybka. – I pokazała się bardzo dobrze. Uzyskała średnią 8,1 punktu na 10 możliwych. To dało jej wiceczempionat. Wyprzedziła ją klacz z zagranicznym rodowodem. A Pawana jest nasza, uczestniczy w programie zachowania rasy małopolskiej. Jej matka dwa lata temu była tu czempionem całej wystawy. Niestety, ta piękna, rodzima rasa, zanika. Wypierają ją konie zimnokrwiste. Bo te idą na rzeź. Takie są prawa ekonomii. A ja proszę pana jestem miłośnikiem koni.
Pan Antoni zdradza jednak, że po prezentacji ustawiła się do niego prawdziwa kolejka osób zainteresowanych kupnem jego klaczy. I dawali mu za „Pawanę” czapkę pieniędzy. Oczywiście, że nie sprzedał.
– No, taka klacz to kosztuje te 35 tysięcy złotych – zdradza hodowca. – To szlachetna rasa, i pod siodło i do zaprzęgu. To właśnie na koniu tej rasy Jan Kowalczyk w 1980 roku zdobył złoty medal olimpijski.
Stałym bywalcem na siedleckiej imprezie jest hodowca Dominik Rutkowski. Jego konie zdobywały tu już czempionaty. Dzisiaj wystawia ogiera „Wirafa”. To typowy polski koń zimnokrwisty. Prawdziwa potęga. Wydawać by się mogło, że to góra mięśni nie do okiełznania. Ale w tym wypadku pozory podobno mylą.
– Takie konie zimnokrwiste trzeba promować ze względu na ich łagodny charakter – mówi Dominik Rutkowski. – Doskonale nadają się jako konie do hippoterapii i do rekreacji. I to wcale nie prawda, że konie zimnokrwiste są przeznaczane tylko na ubój. No, na pewno nie wszystkie.
Taką opinię potwierdza też Katarzyna Kalinowska, która na wystawą przyjechała ze swoją klaczą „Amira” z powiatu Ostrów Mazowiecka. To wyjątkowy koń – klacz w typie sztumskim, która jest objęta programem ochrony zasobów genetycznych.
– Teraz jest zła koniunktora na takie konie, ale dla nas nie ma to większego znaczenia – mówi pani Katarzyna, przytulając do siebie piękną „Amirę”. – Na razie nie ma kupców na takie konie, ale my wytrwale czekamy na lepsze czasy. A ja nigdy nie sprzedaję swoich koni na mięso. Bo dla mnie hodowca koni, to nie to samo, co przedsiębiorca.
Dalej też konie, ale już w zdecydowanie spokojniejszym, i naprawdę rekreacyjnym wydaniu. Pan Grzegorz Matejczuk w miejscowości Pustki w gminie Siedlce wozi gratisowo uczestników imprezy karetą zaprzężoną w dwa konie. Bo te piękne zwierzęta są jego pasją od wielu lat.
Na głównej scenie co chwila pojawia się kolejny zespół ludowy. Widzów jest wielu, ale prawdziwą furorę robił pokaz kulinarny w wykonaniu Karola Okrasy.
Mistrz kulinarny robił między innymi zapiekanki z indykiem, kaszą gryczaną i ziemniakami oraz kanapki z indykiem szarpanym. Wydanych zostało około 200 porcji!
To i tak mniej, niż było wystawców na tegorocznej imprezie.
– Gościliśmy 256 wystawców z całej Polski – mówi dyrektor siedleckiego oddziału MODR, Dariusz Ślęczkowski. – Było co obejrzeć.
A i tym szerzej w najbliższym wydaniu „TS”.
Zbigniew Juśkiewicz
