REKLAMA
15.8 C
Siedlce
Reklama

Do dziś są wątpliwości

Dobrze by było przekazywać następnym pokoleniom prawdę, a nie fikcję. Bo fikcji mamy ostatnio wiele. Nawet pomniki stawia się w związku z wydarzeniami, które nie miały miejsca – mówił Jerzy Jastrzębski na wernisażu wystawy o historii kolejnictwa w Łukowie.

Jerzy Jastrzębski, zastępca naczelnika dawnej lokomotywowni, opowiadał o nocy z 23 na 24 lipca 1943 r. Do dziś wokół tych wydarzeń toczą się dyskusje. Dotychczas mówiło się, że grupa łukowskich harcerzy z Szarych Szeregów rozładowała po kryjomu wagon z niemiecką amunicją. Akcja uchodziła za wyjątkowo udaną. Nikt nie ucierpiał, a oddziały partyzanckie, stacjonujące w Jacie, zaopatrzono w amunicję. Natomiast śmierć pięciu druhów: Tadeusza Adamca, Jana Gaidisa, Antoniego Kondrackiego, Jerzego Konarzewskiego i Adama Tubielewicza – była efektem późniejszych działań hitlerowców.

Gestapo miało wyjaśniać kradzież 18 skrzyń z pociskami, zmuszając harcerzy do wydawania uczestników akcji.

BEZ STRZAŁÓW I STRAT

W ogrodzie rodziny Kondrackich, 30 września 2001 r., stanął pamiątkowy obelisk. Ulokowany przy ul. Okrzei w pobliżu torów kolejowych, jest mało widoczny w ogrodowych zaroślach. Pomnik nadgryzł już też ząb czasu. Burmistrz Łukowa obiecał go odnowić i przenieść z prywatnej posesji w bardziej eksponowane miejsce na skrzyżowaniu dróg: Okrzei, Zakolejnej i Bronisława Kondrackiego.

Pomnik stoi na mojej ulicy – mówił na wernisażu Jerzy Jastrzębski. – Tam urodziłem się, i wychowałem, i ludzi stamtąd znam.

Poświęcony jest łukowskim harcerzom, którzy zginęli, bo… ponoć ukradli Niemcom wagon z amunicją. To „ponoć” jest kluczem do tej historii.

Niemcy to naród praktyczny i pragmatyczny. Trudno sobie wyobrazić, by na szlaki kolejowe przez Polskę i części ZSRR wypuścili wagon załadowany tylko w części. Taki wagon ma nośność 17 ton. Czytałem w różnych publikacjach, że kilku harcerzy bez wystrzałów i strat, bez ubezpieczenia, nie dysponując transportem, jednej nocy oczyściło cały wagon z amunicji pod nosem uzbrojonych hitlerowców. Czy ktoś może to sobie wyobrazić? Kilku harcerzy i 17 ton amunicji?

O wydarzeniach tamtej nocy opowiadał Jerzemu Jastrzębskiemu były zastępca naczelnika stacji PKP w Łukowie, Kazimierz Kur.

Z Siedlec do Lublina jechał niemiecki pociąg. W jednym z wagonów znajdowały się ładunki dla Niemców. Do Łukowa trafiły skrzynki z amunicją i żywnością. Magazynier na stacji wziął ze sobą funkcyjnych Niemców i poszli otworzyć wagon. Żołnierze zabrali, co było dla nich przeznaczone, a wagon na powrót zaplombowano.

Magazynier miał kontakt z partyzantami w Jacie. Dał im znać, że w wagonie widział amunicję. Nocą przyjechało trzech mężczyzn: „Lont”, „Ryś”, a trzeciego nie znał. Dostali się do środka i wzięli 8 skrzyń amunicji. Przyjechał po nie wozem konnym gospodarz najęty w Trzebieszowie.

Ze stacji pojechali polnymi drogami przez Suleje i Role. Obciążony wóz żelaźniak (na drewnianych okutych kołach) grzązł w piasku. Ciężko było dojechać do lasu, więc skrzynie zasypali w wyrobisku, skąd ludzie brali piasek.

Pod osłoną kolejnej nocy przyjechali z lepszą podwodą, by cenny ładunek zabrać. Niemcy tymczasem dopatrzyli się, że wagon był otwierany. Podejrzenia padły na mieszkańców dzielnicy w pobliżu stacji.

PACYFIKACJA NA OKRZEI

Jerzy Jastrzębski dowiedział się, że hitlerowcy nakazali wtoczyć jeden z wagonów na tor wiodący do tartaku.

Na dachu ustawili karabin maszynowy z lornetą nożycową. Jak na dłoni mieli całą niemal dzielnicę przy ul. Okrzei. Przetrząsali dom po domu. Mówili, że jeżeli amunicja się nie znajdzie, to mieszkańców rozstrzelają – kontynuował opowieść były kolejarz. – Tam, gdzie obecnie stoi pomnik harcerzy, mieszkała rodzina Kondrackich. Chłopaki młode, jeden z nich, Antoś, należał do harcerstwa. Nie miał kenkarty, bo ukrywał się przed wywózką na roboty do Rzeszy. Sypiał w stodole, by w razie czego uciekać. Feralnego dnia Niemców z psami dostrzegła matka Antoniego i go ostrzegła. Chłopak rzucił się do ucieczki. Z wagonu poszła seria. Chłopak dostał w nogi. Przywlekli go na podwórko, zakrwawionego i tracącego przytomność położyli na wozie. Po przeszukaniu domów Niemcy amunicji nie znaleźli. Naprzeciw dworca mieszkała rodzina Konarzewskich. Tam też był młody harcerz. W tym domu hitlerowcy znaleźli belę materiału i skojarzyli, że mogła pochodzić z okradania wagonów na stacji. Rodziców Jurka Konarzewskiego w domu nie było. Na ciężkie przesłuchanie zabrali więc tego chłopaka. Po torturach i biciu powiedział im wszystko. Wydał postrzelonego Antosia Kondrackiego i Janka Gaidisa, który pracował na kolei jako pomocnik maszynisty. Tych harcerzy wyłapali i poddali okrutnemu śledztwu, a na koniec zamordowali.

WERSJA RODZINNA

Inną wersję wydarzeń przedstawia ojciec Tadeusza Adamca, jednego z zamordowanych harcerzy. Jerzy Jastrzębski nie zgadza się z nią.

Mówił coś, co rozśmiesza każdego kolejarza starszej daty. Według niego rewidenci kolejowi stwierdzili, że w wagonie z amunicją grzeje się czop osi. Powiedzieli Niemcom, że niesprawny wagon trzeba odstawić na punkt naprawczy przy torze dęblińskim. Tam właśnie, według pana Adamca, wagon został nocą rozładowany. Czy ktoś dopuszcza prawdziwość takiej historyjki? Jeżeli z niemieckiego pociągu został wyłączony jeden z wagonów, w dodatku pełen amunicji, to musiał być stale pilnowany przez wartowników. Wersja pana Adamca jest tak samo fantastyczna, jak opowieści o sypaniu przez harcerzy piasku do układu smarowania osi wagonów, by te się zacierały, a wagony były wyłączane z użytkowania. Kolejarze wiedzą, że olej z maźnic jest zaciągany wełniano- bawełnianymi knotami z dołu do góry na osie. Piasek nigdy w taki sposób się po knocie nie dostanie. Te historyjki lata temu ludzie potworzyli po to, by zapisać się do ZBOWiD-u, by mieć ulgi w opłatach za prąd, radio i telewizję. Teraz powtarza się bzdury i pomniki buduje – zakończył swoją opowieść emerytowany kolejarz.

Mamy różne wersje wydarzeń, w których mieli brać udział łukowscy członkowie Szarych Szeregów. Która z nich jest prawdziwa? Wystawa o rozwoju kolejnictwa potrwa w Łukowskim Muzeum regionalnym do 20 stycznia.

31 KOMENTARZE
  1. Dobrze by było przekazywać następnym pokoleniom prawdę, a nie fikcję.
    A jaka wiarygodność historyczną posiada Jerzy Jastrzębski? Co za brednie? Panie Giczela pan też by się zastanowił zanim pan coś napisze! W 43 w Jacie nie było 35. Pułku Piechoty AK, a NSZ i to właśnie do nich została dostarczona ta amunicja! Co ma na celu pisanie przez panów na nowo historii? w jednym się zgadzam z panami: “Dobrze by było przekazywać następnym pokoleniom prawdę, a nie fikcję.””!!!”

  2. wyjaśnienie @rew
    Prawem autorskim są chronione nie wydarzenia, lecz utwory, w tym przypadku artykuł jako dzieło mające swojego twórcę. Bez zgody nie można go rozpowszechniać, powielać, przedrukowywać (w całości lub w części). Szczegóły w Ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

  3. rew, czytaj z uwagą
    Albo “rew nie znasz prawa prasowego, alboś złośliwy aż po pięty. Prawo prasowe głosi, że powielanie DANEGO artykułu musi mieć zgodę jego autora. Czytaj z uwagą i nie sekuj autora, gdyż jest to śmieszne, co napisałeś.”

  4. Dobrze by było przekazywać następnym pokoleniom prawdę, a nie fikcję
    Aha, więc stosownym jest podawanie do publicznej wiadomości, bez zbadania faktów, czegoś co ktoś gdzieś od kogoś zasłyszał, a pan PG napisał ha HA HA. Taki znawca “łukowskiego Podziemia””, a nie posiada elementarnej wiedzy, że w 43 w Jacie nie było AK a NSZ? @Czytacz więc przytaczajmy fakty a nie jakieś opowiastki jednego pana. “

  5. błąd poprawiony
    Jak widzę autor spostrzegł swój błąd i zmienił zapis “oddziały 35. Pułku Piechoty AK, stacjonujące w Jacie”” na “”oddziały partyzanckie, stacjonujące w Jacie””. Błąd ten jednak pozostał w wydaniu papierowym. Gdyby był takim znawcą “”łukowskiego Podziemia”” – jak pisze @Czytacz – taki błąd nie miałby prawa się zdarzyć. “

  6. Panie “pytajnik”
    do @???

    Skąd ta “niechęć”” do pana Jastrzębskiego ? Uważam, a nawet jestem pewien, że w Łukowie jest on jednym z nielicznych, którym historia wojenna i powojenna leży na sercu. Z sympatią odbieram go na FB. A, czy Pan ( w domyśle – mieszkaniec Łukowa), pamiętał o 70-tej rocznicy rozbicia łukowskiej mordowni PUBP ? Pewnie nie pamiętał Pan, bo i po co ! A pan Jastrzębski pamiętał. To tylko jeden przykład jego społeczno-historycznych działań. Mogę Panu zadać więcej pytań o Pańskie dokonania na “”polu”” utrwalania i przywracania historii lat wojennych i tuzpowojennych Ziemi Łukowskiej. Ale czy to ma “”sens”” ?”

  7. Do ksią -żek
    Panie malkontent “łukowianin””…. mam Pana pytać o “”tamte czasy? Przy mej wiedzy i zadanych pytaniach dot. AK w Obwodzie Łuków, nie ma Pan szansy. Słowem – czas do książek ćwiczen z empatii !”

  8. przekazujmy fakty a nie bajania
    Panie @Czytacz chyba mylisz osoby, o innym Jatrzębskim myślisz i piszesz.
    Panie @Łukoil w jednym zgodzę się “Do ksią -żek”” i czerpania stamtąd wiedzy historycznej, a nie z bajań…

  9. odp.
    Jeśli chodzi o pierwsze pytanie to proszę doprecyzować o co dokładnie chodzi, bo “w większości decyzyjnej dowództwo Obwodu AK”” mieściło się tam gdzie aktualnie przebywał sztab AK. W czasie konspiracji wiadomo, że nie mogło to być jedno miejsce.

  10. @Pytajnik
    Jak widzisz z moją wiedza nie jest najgorzej. Nie zamierzam Cię tutaj dokształcać, odsyłam do książek i dokumentów historycznych. No i odradzam, propagowania prawd historycznych na podstawie opowiadań bajarzy.

  11. Nowe ciekawostki o dawnych wydarzeniach
    Nie włączałem się do tej pory do dyskusji, bo nie miałem z czym występować w rozmowie znawców historii lokalnej. Nie jest żadną tajemnicą, że pochodzę z Kaszub i nie jestem rdzennym łukowianinem, co nie pozostaje w sprzeczności z poczuciem pewnego przywiązania do terenu, ludzi i wydarzeń na Ziemi Łukowskiej.

    Skoro już dyskutanci przeszli do wzajemnego odpytywania się z historii, to ja mogę się tylko cieszyć, że do tej debaty i pozytywnej wymiany zdań przyczyniła się moja publikacja na łamach „TS”. Publikacja, która nie jest ani próbą pisania historii na nowo, ani też przejawem bajania, jak był łaskaw określić artykuł jeden z dyskutantów. To wypowiedź człowieka, który publicznie opowiedział coś, co przekazał mu jego starszy kolega z pracy. To nie tylko ujawnione wspomnienia Kazimierza Kura, ale także refleksje Jerzego Jastrzębskiego. Oba nazwiska padły, z jednym z panów można polemizować, z drugim już niestety nie, bo nie żyje. Zadaniem dziennikarza nie jest występowanie w roli wszechwiedzącego, ale umożliwienie zaprezentowania poglądów i wypowiedzi ludzi, a ich prawem jest z moich, że tak powiem, usług skorzystać. Co niniejszym się stało poprzez publikację artykułu.

    Czy to dobrze, czy źle, że się taki materiał prasowy ukazał? Moim zdaniem dobrze, nawet jeśli są w nim zawarte nie do końca prawdziwe fakty. Pan J. Jastrzębski opowiedział obie historie o zabraniu niemieckiej amunicji z wagonu na łukowskiej stacji PKP. Jedną skrytykował, podając argumenty. Dalsza dyskusja na argumenty jest bardzo cenna, bo wszyscy możemy poznać jeszcze jakieś nieznane dotąd zdarzenia. Czy sądzicie Panowie, że wszystko, co do joty zostało wyjaśnione? Na jakiej podstawie mamy przesądzać już na zawsze o takim, a nie innym przebiegu akcji, w sytuacji, gdy wszyscy jej uczestnicy i bezpośredni świadkowie zginęli? Szczegóły z drugich ust mogą wyjść tylko w dyskusji i ta właśnie trwa, nie tylko na stronie www „TS”, ale również w wielu innych kręgach żywo zainteresowanych lokalną historią.

    Źle natomiast dzieje się, gdy osoby, takie jak pan Ryszard Grafik, prezes łukowskiego Koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, nie dają się namówić na merytoryczną dyskusję i zaprzeczenie tezom wypowiedzianym podczas wernisażu wystawy w łukowskim muzeum przez J. Jastrzębskiego. Zaprzeczenie w sposób rzeczowy – argumentami, a nie skrajnymi emocjami i żądaniami nie do spełnienia. Bardzo źle, że osoby takie postulują wprowadzenie cenzury i żądają usunięcia mego artykułu z przestrzeni publicznej. Źle, bo w Polsce nie ma takiego prawa ani zwyczaju. Ale źle też i z innego powodu.

    Gdyby rzeczywiście ktoś w mojej redakcji posłuchał żądań pana R. Grafika i artykuł by się nie ukazał, nie przeczytałby go pan Henryk Zgorzałek, zamieszkujący swego czasu w gminie Trzebieszów. Dziś ten człowiek ma 99 lat, ale to sprawny fizycznie i intelektualnie staruszek, który wspomina o tym, jak transportował wozem 8 skrzyń niemieckiej amunicji. Padają nazwiska, pseudonimy, i konkretne fakty. Ale są zgoła odmienne od tych, które dotychczas znaliśmy. No bo czy wiecie, że według niego amunicja nie trafiła do partyzantów z Jaty, tylko została przejęta przez oddział z lasów kąkolewskich? I to nie za darmo, a za sporą sumę pieniędzy?

    Może to także bajania, ale czy ktoś z łukowskich badaczy historii lokalnej rozmawiał wcześniej z panem Henrykiem? Mnie się zdaje, że nikt. A dzięki mej, tak tutaj krytykowanej przez niektórych publikacji, do takiej rozmowy doszło. I być może dojdzie do weryfikacji opisu dawnych faktów…

    Wkrótce wydrukujemy ciekawostki, jakie opowiedział nam pan Henryk. Już zapraszam do lektury i oczywiście do dalszej wymiany poglądów. Bo zakładanie, że o najnowszej lokalnej historii wiemy już wszystko, słuszne nie jest.

    Pozdrawiam serdecznie!

  12. WSTYD!!!
    Panie redaktorze, a jak niby pan chce weryfikować opisy dawnych faktów, teraz kiedy ostatni uczestnicy tamtych wydarzeń odeszli? Dlaczego nie zdobił pan tego wcześniej, przecież miał pan wystarczająco dużo czasu? Wstyd!!! Że nie umie pan uszanować tych co odeszli!!! Czemu służą te pana działania?

  13. Łukowianinowi w odpowiedzi
    Pyta mnie Pan, czemu ma służyć moje działanie. Ale o jakie działanie Panu chodzi konkretnie? O to, że publikuje? To moja praca, Szanowny Łukowianinie, jakbyś nie wiedział.

    To tak ogólnie, a szczegółowo – odnosząc się jeszcze raz do konkretnego materiału prasowego – już chyba wszystko wystarczająco napisałem w kwestii mego rozumienia dyskursu publicznego i roli jaka ma do spełnienia dziennikarstwo. Dziennikarz nie jest wszechwiedzącym znawcą wszystkiego, ani medium w jakim są publikowane jakiekolwiek informacje nie może być uznawane za wyrocznię. Rola dziennikarzy i mediów jest umożliwienie płaszczyzny wymiany poglądów pomiędzy ludźmi. I informowanie o wydarzeniach czy faktach oraz ich komentowanie. I temu ma służyć, a w moim odczuciu służy moje działanie . I takie są intencje.

    Ponieważ wykonuje zawód publiczny – wystawiam się na osąd czytelników. I rozumiem, że ma Pan na mój temat jakieś opinie. One mogą być dobre, albo złe. Żadne to też złe.

    Pozdrawiam Pana!

  14. Do Internauty o nicku “ONER”
    Po pierwsze, to ja niczego nie chcę weryfikować, ani nie będę tego robił. Źle mnie Pan zrozumiał. To w publicznej dyskusji jakieś sprawy czy fakty mogą być weryfikowane. A więc to nie ja, ale Wy, Czytelnicy możecie się takiego zadania podejmować. W rozmowie, która mam nadzieję, rozwinie się przy okazji kolejnego materiału, tak jak ta obecna.

    Chociaż mało w niej dotychczas konkretnych uwag co do relacji pana Jerzego Jastrzębskiego.

    Teraz sprawa tych co odeszli… Fakt, już niewiele osób żyje, które mogą powiedzieć coś o minionych latach. Lecz nie można przesądzać, że nikt. I że nikt już nie ma nic do powiedzenia w sprawach, które zostały dotychczas w jakiś sposób opisane. Ja w każdym razie tego nie zakładam i na łamach „TS” jest forum na wymianę poglądów na tematy historyczne.

    A teraz kwestia tego, dlaczego nie weryfikowałem przyjętych opisów wcześniej… Jeszcze raz Panu powtarzam, że ja nie mam nadal zamiaru podejmować się tego zadania. A nie publikowałem żadnych artykułów dotyczących akcji Szarych Szeregów, bo nikt wcześniej się z takim tematem do redakcji nie zgłosił. Czy to wyjaśnia Pana wątpliwości?

    Pisze mi Pan “wstyd!!!””. Kompletnie nie wiem czego miałbym się, Szanowny Panie, wstydzić. I w jaki sposób nie szanuję niby tych, co odeszli? Nawet nie wiem, o których zmarłych Pan myśli…

  15. PG
    Czy pan w ogóle zastanawia się nad tym co pan pisze? “To w publicznej dyskusji jakieś sprawy czy fakty mogą być weryfikowane”” – rozumiem, że jeśli w publicznej dyskusji ustalimy że obozy zagłady niebyły niemieckie to będzie fakt, tak? A może w publicznej dyskusji ustalmy, że ks. Popiełuszkę zamordowali nie ubeccy przestępcy, będzie to też fakt który pan opisze? Co za brednie? To może i o panu “”w publicznej dyskusji”” (bo jak sam pan napisał “”wykonuje zawód publiczny””) zweryfikujemy fakty? Co pan na to? Zapewne w publicznej dyskusji mogą pojawić się różne sprawy.”

  16. panie pg
    Panie Giczela sugerowanie przez pana, że pan Grafik namawiał pana do cenzurowania to już jest szczyt wszystkiego. Napisał bym inaczej, ale nie chce być wulgarny.

  17. Szczyt wszystkiego
    Panie Łukowianinie, zapewne był Pan świadkiem mojej telefonicznej rozmowy z panem Ryszardem Grafikiem, skoro Pan wie lepiej ode mnie jak należy ją interpretować. A może ma Pan jakieś układy w specsłużbach wywiadowczych? 🙂

    A teraz na poważnie. Jeśli uważa Pan, że moja interpretacja i ocena żądań, jakie stawiał mi pan R. Grafik, to jest – jak to Pan określa „szczyt wszystkiego”, to ja sobie pozwolę odtworzyć w pewnym skrócie naszą rozmowę. Niech te fakty poznają wszyscy i niech sobie sami wyrobią opinię.

    Dzwoni mój służbowy telefon. Nie mogę rozmawiać, bo jestem akurat na spotkaniu w Stacji ratownictwa w Łukowie. Odbieram…

    P. G.:– Dzień dobry, nie mogę teraz rozmawiać, jestem na spotkaniu. Oddzwonię później…
    P. G.: – Jeszcze raz dzień dobry. Oddzwaniam. Teraz możemy już spokojnie porozmawiać. Słucham…
    R. G.: – Pan jest autorem tego artykułu „Do dziś są wątpliwości” z „Tygodnika Siedleckiego”?
    P. G.: – Tak. Jestem podpisany pod tym materiałem. Ale to w dużej mierze relacja z ciekawszego fragmentu wernisażu wystawy o kolejnictwie, jaki miał miejsce w łukowskim muzeum.
    R. G.: – No właśnie mnie chodzi o to, co mówił tam pan Jerzy Jastrzębski na temat działań harcerzy z Szarych Szeregów, którzy zabrali amunicje z niemieckiego wagonu. To jest nieprawda, co ten pan opowiada. Fakty były inne. Dlaczego pan podaje w gazecie i w Internecie nieprawdę? Dlaczego nikt się do mnie nie zwrócił przed publikacją?
    P. G.: – Panie Ryszardzie, szanuję pana opinię, podałem ją w materiale prasowym jako drugą wersję historii, o której mówili członkowie rodzin pomordowanych i zabitych harcerzy. Zresztą sam pan Jerzy Jastrzębski zaprezentował pokrótce wersję Pana oprócz tego, co usłyszał od Kazimierza Kura. Nie dzwoniłem do Pana, bo ja doskonale znam Pana wersję. Wszak do wystawy w muzeum była to dla mnie wersja jedyna.
    R. G.: – To nie jest moja wersja, tylko tak było. Pan Jastrzębski nie miał kontaktów z ludźmi, którzy brali udział w akcji, ani z ich rodzinami. Nie można na podstawie jednej wypowiedzi zmieniać zapisów historii.
    P. G.: – Użyłem skrótu myślowego mówiąc „wersja Ryszarda Grafika”. Chyba obaj wiemy o co chodzi. A zapisów historii nikt nie ma zamiaru zmieniać. Ja w każdym razie nie mam takiego zamiaru. Pan Jastrzębski, jako obywatel wolnego, demokratycznego kraju ma prawo mieć swoje opinie. Co więcej, on ma prawo te opinie przekazywać społeczeństwu pod osąd. Jeśli pojawiają się jakieś wątpliwości, to nie sądzi Pan, że warto je wyjaśnić? Ze warto o nich rozmawiać? Ja bym Pana bardzo namawiał do wypowiedzenia się w tej kwestii na łamach „Tygodnika Siedleckiego”…
    R. G.: – Nie będę się nigdzie wypowiadał. Niech Jastrzębski sobie gada co chce. Nic do niego nie mam. Ale dlaczego Pan nie starał się wyjaśniać tych wątpliwości wcześniej, gdy żyli jeszcze świadkowie, tylko teraz, gdy już nie mogą się bronić, bo ich nie ma?
    P. G.: – Już Panu mówiłem, ze ja niczego nie wyjaśniałem, ani nie będę wyjaśniał. Nie jestem ani historykiem, ani lokalnym regionalista. Sam z siebie nie zajmowałem się badaniem i opisywaniem wydarzeń historycznych w najnowszej historii Łukowa. Jestem dziennikarzem, który opisuje bieżącą rzeczywistość i jej ewentualne retrospektywy na podstawie tego, co mówią mi ludzie. Jasny jest, że weryfikuję jakieś szczegóły…
    R. G.: – To nie szczegóły, to fakty.
    P. G.: – Panie Ryszardzie, dzwoni pan do mnie, by się kłócić o słówka? Szczegóły czy fakty, to przecież to samo znaczy…
    R. G.: – Dla mnie to są fakty.
    P. G.: – Dobrze. niech będzie jak Pan woli. Fakty. A więc jeśli mogę, to weryfikuje pewne fakty, takie, że tak powiem, oczywiste oczywistości, a inne poddaję pod osąd publiczny. Na tym polega moja praca. Nie jestem naukowcem, ani historykiem, ani autorem historycznych książek, tylko dziennikarzem. Moje artykuły, zawierające ludzkie opinie, to nie jest prawda objawiona.
    R. G.: – Ale młodzież to przeczyta i będzie uczyła się niewłaściwej historii. Nikt tego co podawał pan Jastrzębski nie zweryfikuje.
    P. G.: – A skąd Pan wie, że nikt tego nie zweryfikuje? Ja na gorąco namawiam Pana do tego…
    R. G.: – Już powiedziałem, że nie będę się wypowiadał w tej sprawie teraz w „Tygodniku”. Ja chce, żeby Pan zdjął artykuł z wydania internetownego Pana gazety.
    P. G.: – Jestem zaskoczony. Pan miał pretensje, że nie dzwoniłem do Pana przed publikacją, a teraz gdy proponuję nawet wywiad, to Pan nie chce. W porządku, więcej nie będę Pana namawiał. Ale nie rozumiem jak Pan może żądać wprowadzenia cenzury?! Pan ma prawo publikować, takie samo prawo ma też Jerzy Jastrzębski.
    R. G.: – Ja nie chce cenzury. Proszę tylko o zdjęcie tego artykułu z Internetu. Przez działania takie jak pańskie niektórzy już teraz mówią o polskich obozach koncentracyjnych! Że Polacy Żydów mordowali!
    P. G.: – No wie Pan co…
    R. G.: – Przepraszam. Uniosłem się.
    P. G.: – No dobrze, ja też jestem coraz bardziej rozemocjonowany. Powiem Panu tak: nie mamy w zwyczaju zdejmowania opublikowanych już artykułów, o ile nie ma w nich wypowiedzi naruszających prawo albo system norm współżycia społecznego. Gdybyśmy to robili, to nic innego, tylko właśnie cenzurowalibyśmy materiały prasowe. A cenzury zakazuje Konstytucja. Poza tym ja nie mam kompetencji do tego, by podejmować decyzje w kwestii, o jakiej Pan mówi. Ja nie jestem redaktorem, tylko dziennikarzem. Proszę w tej sprawie zadzwonić do redaktora naczelnego „TS”, Dariusza Kuziaka. Nie wydaje mi się jednak, by miał on odmienne zdanie od mego.
    R. G.: – Nigdzie nie będę dzwonił. Ja do pana mówię, żeby Pan zdjął ten artykuł.
    P. G.: – Niestety, nic dla Pana nie mogę zrobić.
    R. G.: – Trudno. Do widzenia.
    P. G.: – Do widzenia.

  18. Panie RW
    Panie “łukowianinie””, wiesz Pan, że pisząc o Panu relacjach z red. Giczelą, ma on rację. NIe musi Pan namawiać na banowanie naszych wpisów. Po co ?

  19. No proszę , proszę.
    Redaktor zachowuje się jak dziki Azja ,nikogo w Raszkowie , żadnych świadków , można chulać nikt nie zagraża.Zanim Pan wywali mój głos , chciałbym zasugerować , że pycha kroczy przed upadkiem i to , że Pan zaczyna szarpać autorytety w ,,elegancki ,, , ,, wysublimowany ,, sposób , prędzej czy później się na Panu zemści.Świadkowie wydarzeń umierają a wynurzają się autorytety o nieomylności guru jedynej i niepowtarzalnej prawdzie.Historia to nie tygodnikowosiedlecka publicystyka , tu liczą się fakty a nie opinie co więcej to podła manipulacja medialna. Pan śmie powątpiewać w dorobek historyczny Łukowian a kim Pan jest, że ma do tego prawo.Ja z Panem Grafikiem jako młody człowiek uczestniczyłem w wielu spotkaniach i byłem świadkiem ,wielu świadectw o tamtych czasach i żadnego Pana Jastrzębskiego nie zauważyłem. Świadkowie umierają i buduje się nowe mity i legendy bo te prawdziwe są zbyt kontrowersyjne? Nie pozwalam na szkalowanie pamięci i dopuszczanie niesprawdzonych faktów.Pewnie to się tak nie skończy Panie redaktorze i jeszcze długo się Panu będzie się to odbijać czkawką a myślał że,, ałtorytet ot przeliczyłsia sie,,. Rzetelność dziennikarska to chyba podstawa?. Aha wiem jedno że tygodnika nie kupię a jego reklamy nie przeczytam.Może czas na pokorę?

  20. Ło Dżizu…
    Czytam “wymiankę”” wpisów dot. redaktora PG. Czytałam artykuł pana Giczeli i nie znajduję jego “”stanowiska”” w sprawie akcji na dworcu w Łukowie. Autor – dziennikarz przekazał czytelnikom informację z dyskusji w sprawie akcji harcerzy – czy też żołnierzy NSZ.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Śmiertelny wypadek w miejscowości Sionna! Droga nieprzejezdna! (aktualizacja)

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło kilkadziesiąt minut temu...

Tragiczny wypadek na ul. Warszawskiej – nowe informacje

W sobotę 29 czerwca w Siedlcach na ul. Warszawskiej...

Poważny wypadek na przejeździe kolejowym w Stoku Lackim (aktualizacja)

Na przejeździe kolejowym w ciągu ul. Pałacowej w Stoku...

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki z Siedlec

Są wyniki sekcji zwłok zmarłej 3-latki. Przypomnijmy: chodzi o...

Biskup siedlecki zdecydował o zmianach personalnych w parafiach

Diecezja siedlecka właśnie opublikowała listę zmian personalnych w parafiach, które wejdą w życie 1 lipca.

Kontrowersyjne „alkotubki” – alkohol w opakowaniach przypominających musy dla dzieci

W polskich sklepach pojawiły się alkohole sprzedawane w tubkach,...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje