Prognozy nie są przesadnie alarmujące – przeczytaj najnowszy felieton Dariusza Kuziaka

„Coś mi pękło. Robię ogląd. A to pękł mi światopogląd”… Dawno, dawno temu… na przełomie lat 70. i 80. takimi bezwstydnymi piosenkami naśmiewano się z komunistycznych aktywistów. Kiedy za sprawą „Solidarności” świat
zawalił się im na głowę.

Wydaje się, że powoli – szkoda, że bardzo powoli – zmierzamy właśnie w UE do tego etapu. Ukazał się właśnie, zlecony przez najwyższe czynniki tak zwany raport Draghiego – o stanie i perspektywach UE. Raport, podobno 400 stron, został omówiony przez najważniejsze zachodnie media. Jest więc szansa, że zauważą go nawet najbardziej toporni europejscy entuzjaści. („Lecz wtenczas panowało takie oślepienie, Że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie, Jeśli ich nie czytano w francuskiej gazecie”). Nie da się powiedzieć, że to jakieś kwękanie eurosceptyków.

Konkrety? Proszę bardzo: „…firmy z UE nadal borykają się z cenami energii elektrycznej, które są dwa, trzy razy wyższe niż w USA. Ceny gazu ziemnego są cztery, pięć razy wyższe” – czytamy w raporcie.

A skąd to się nam w Europie wzięło? Wzięło się stąd, że „wytwarzanie energii wchodzi w zakres EU ETS, intensywność emisji CO2 jest wliczana w koszty wytwarzania energii elektrycznej. Koszt ten jest wysoki i niestabilny w UE”. Czyli sama tego chciałaś, kochana Unio!

Efekty? Wystarczy czytać nagłówki: „Akcje BMW nurkują. Kryzys niemieckiej motoryzacji jeszcze głębszy”, „Teraz Mercedes-Benz obniża prognozę swoich wyników”, „Volkswagen może nie być jedyny. Te fabryki działają na pół gwizdka”, „Protest w Audi. Pracownicy fabryki zabrali kluczyki do aut”, „Przemysł nie radzi sobie z kosztami i z konkurencją”… I to wszystko tylko z ostatnich dni.

I jak sądzicie? Jakie wnioski wyciągnie z tego mądra Unia? Wnioski będą, zapewniam, jedynie słuszne. Raport raportem, fakty faktami… Ale nie może być tak, by wątpić w pryncypia. A kto wątpi, temu zakrętka w oko (gdy pije soczek). Kiedyś nie można było podważać słusznych założeń marksizmu-leninizmu. Teraz nie można wątpić w dogmaty klimatyzmu-genderyzmu. Zaangażowanie ciotek rewolucji nigdy nie słabnie. Raport Draghiego – przypomnijmy: zlecony przez UE! – nie pozostawia wątpliwości. Trzeba więcej władzy dla Brukseli, bo Bruksela wie lepiej. No i trzeba dużo więcej pieniędzy. Więcej pieniędzy, więc więcej podatków, opłat, danin, pożyczek… No i trzeba zabrać pieniądze krajom ze wschodniej części UE. Bo za szybko doganiają i się bogacą. Wtedy może zbierze się na słuszne jedynie innowacje, bo świat Europie ucieka. I na dobre ucieknie, nim UE zdąży go, odpowiedzialnie i klimatycznie, zbawić. Zwłaszcza, że przecież musi jeszcze wystarczyć na zasiłki dla inżynierów, doktorów i informatyków, których Niemcy zaprosili, a teraz się nimi z nami dzielą. To znaczy inżynierami się dzielą. Zasiłki mamy we własnym zakresie im zapewnić.

Myślicie, raport jak raport… Nie pierwszy, nie ostatni. Nie ma co pękać. Z przyszłością UE może być przecież dokładnie tak, jak zapowiedział premier Donald Tusk przed niedawną powodzią: prognozy nie są przesadnie alarmujące.