Robert Dołęga, trener sekcji podnoszenia ciężarów Łukowskiego Klubu Sportowego „Orlęta”, zastanawia się, czy klubowe spory musi rozwiązywać sąd.
– To chyba jedyne wyjście – mówi olimpijczyk. – Ze strony kuratora klubu brak woli porozumienia. Pan Adam Kulik nie chce ze mną rozmawiać. On chce, bym słuchał jego rozkazów.
Adam Kulik funkcję kuratora w „Orlętach” objął na krótko po odejściu na emeryturę ze służby więziennej. Nie zgadza się z opinią trenera, że zachowuje się jak służbista, twierdzi też, że szanuje Roberta Dołęgę za jego osiągnięcia sportowe i wychowawcze.
SPORT SZLACHETNY I SZLACHETNIEJSZY
Słyszysz – „Orlęta”, myślisz – piłka nożna. Takie są najprostsze skojarzenia, związane z tym klubem sportowym. A przecież od dawna w jego barwach oprócz piłkarzy trenują i zdobywają laury zawodnicy innych sekcji. Paradoksalnie o utytułowanych łukowskich zapaśnikach czy ciężarowcach w mieście mniej słychać niż o drużynie futboli – stów z sezonu na sezon spadających w dół tabel.
– Z kim dziś grają piłkarze „Orląt”? – stawia pytanie R. Dołęga. – Z drużynami z Krzywdy czy Wojcieszkowa. Ale i teraz, i wcześniej dla piłkarzy był dobry klimat. A zapaśnicy i ciężarowcy, pozbawieni możliwości trenowania w obiektach przy ul. Warszawskiej, musieli sobie radzić sami. Sekcje poszły trenować do miejskich szkół.
Do sporów w „Orlętach” dochodziło nie raz. Zawsze udawało się je zażegnywać we własnym gronie. Ale teraz dwóch twardych facetów stanęło naprzeciw siebie.
NIE MA WŁADZ, NIE MA KASY
Dlaczego nie mogą się porozumieć? Bo chodzi o pieniądze. Przez ostatnie pół roku łukowski klub nie miał władz. Oznaczało to, że finansowanie sportu było ograniczone albo wręcz wstrzymane. Trener R. Dołęga nie miał przez pół roku wypłacanej pensji, zawodnikom nie regulowano opłat za udział w zawodach, bo nikt nie zatwierdzał delegacji służbowych, nie było ryczałtów na stroje sportowe.
– W mojej sekcji uzbierało się całkiem sporo należności. Z samego ryczałtu na ubrania sportowe to 6 tysięcy złotych. Podobną kwotę klub jest winien przedsiębiorstwu, które busem zawiozło nas na mistrzostwa do Rudy Śląskiej. O niewypłaconych pensjach nie będę już szczegółowo mówił – wylicza R. Dołęga.
Trener mówi, że po jakimś czasie nikt nie chciał już świadczyć usług przewozowych, więc sam zaczął wozić zawodników na zawody własnym samochodem. Wypełniał druki delegacji. Ktoś z organizatorów mu je podstemplowywał. Gdy sąd powołał kuratora klubu, trener zaniósł do biura zarządu plik dokumentów.
– Pan Adam Kulik obejrzał delegacje i stwierdził, że jeśli chcę odzyskać pieniądze, to muszę skierować sprawę do sądu. Zrobiło mi się przykro, gdy usłyszałem słowa o jakichś przekrętach. Kurator mówił to w obecności sekretarki. Nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie – podsumowuje R. Dołega.
Robert Dołęga pracuje w „Orlętach” od 2008 r. Swoją sekcję zbudował od podstaw. Ma satysfakcję, że udało mu się to, chociaż współpraca z kolejnymi władzami „Orląt” do łatwych nie należała.
– Czy mam nadal w tym klubie pracować? Chyba chodzi o to, bym się zwolnił. Kurator wprowadził szereg upierdliwości. Trenuję chłopaków w Gimnazjum nr 2, ale codziennie powinienem gnać na drugi kraniec miasta, by podpisać listę obecności. Zmusza się mnie do brania urlopu w nieodpowiadających mi terminach, nie otrzymuję zwrotu należności za przejazdy służbowe. Jest niemiło. Z decyzjami poczekam na walne zebranie – kończy R. Dołęga.
TRZEBA IŚĆ DO SĄDU
– Trenera odbieram na dwóch płaszczyznach. To doskonały sztangista i bardzo dobry wychowawca. Wiem, że jego podopieczni w ogień by za nim poszli. Na płaszczyźnie organizacji i zarządzania jest jednak trudnym partnerem, by nie powiedzieć, że ignoruje obowiązujące zasady. Pan Dołęga nie uzgadnia planów sekcji z władzami klubu, nie ustala wcześniej wyjazdów na imprezy sportowe. Przynosi faktury i złości się, że nie są mu zwracane pieniądze – mówi kurator „Orląt”.
Adam Kulik wie, że R. Dołęga miał niewypłacaną na czas pensję. – Prezes zrezygnował 30 czerwca, inni członkowie zarządu też odeszli. Ci, którzy zostali, nie mogli dysponować majątkiem klubu. Kuratora, który ma takie kompetencje, musiał ustanowić sąd, a to trwało – wyjaśnia A. Kulik. – Gdy powierzono mi funkcję, zaczęliśmy regulować zaległości. Rozumiem frustrację pana Roberta, który ma obowiązek alimentacyjny i doszło do tego, że pojawił się u niego komornik. Ale trener nie powinien mnie straszyć sądem. Nie jest niczyją winą, że klub został bez władz. Takie rzeczy się zdarzają. Natomiast pójście do sądu sam mu doradzałem w kwestii delegacji służbowych. Podobnie powinien postąpić właściciel busa, chcąc odzyskać pieniądze za przewożenie sztangistów, bo nie ma z klubem żadnej umowy. Ja nie potrafię stwierdzić, na jakiej podstawie miałoby dojść do wypłaty należności. Znam tego przedsiębiorcę, ale to za mało, by w zgodzie z obowiązującymi zasadami sięgnąć do kasy klubu po pieniądze.
KURATOR PREZESEM?
Nie jest tajemnicą, że Adam Kulik pracował w miejscu, gdzie większość sytuacji i zachowań ludzi opisują regulaminy, których trzeba przestrzegać. Jest przeświadczony, że podobnie powinno być w organizacjach pozarządowych. – Co do delegacji trenera. Dostarczył on do biura plik druków. Nie były należycie wypełnione, ale to mniejszy problem. Większym jest to, że nie wiadomo, czy wyjazdy były planowane i akceptowane przez prezesa „Orląt”. Delegacje dotyczą prywatnego samochodu. W takim wypadku klub powinien zawrzeć z trenerem stosowną umowę. A jej też nie ma. Nie mogę honorować tych delegacji. Jak będę miał wyrok sądu, zwrócę pieniądze co do złotówki. Nie mam zamiaru tępić trenera Dołęgi, ani nie zamierzam być grabarzem sekcji ciężarów. Moja recepta jest taka: sekcja dalej działa pod fachowym okiem trenera, ale jej funkcjonowanie musi być usta – lane w porozumieniu z władzami klubu. Najpierw musimy rozmawiać o kosztach działania, a następnie je podejmować. Takim zasadom hołduję i takie będą obowiązywały do czasu wyboru nowych władz klubu.
Adam Kulik nie podjął jeszcze decyzji, czy będzie kandydował na funkcję prezesa, lecz nie wyklucza tej ewentualności.
Rządzący
64
……
Był moim Dyrektorem przez kilka lat Złego słowa nie powiem Wymagajacy ale z jedna dobrą cechą- SPRAWIEDLIWY-a do tego konsekwentny.
(…) ! skoro takim był,i ponownie nim jest,to powinien przykładnie służyć i słuchać,jak za dawnych czasów tych,co mają-eli poważne osiągnięcia sportowe w Polsce i nie tylko..
(…) sie zapomina,czas na zimowo-wiosenne sprzątanie p.Kulik
Gracz
Szczególnie Rambo go miło wspomina