REKLAMA
10.4 C
Siedlce
Reklama

Dom, w którym wieje mrozem

Iwona ze Szczałbu w gm. Krzywda nie kryje, że jest u kresu wytrzymałości. Psychicznej i fizycznej.

– Jestem po czterdziestce. Życie mi się zawaliło, małżeństwo rozpadło. Straciłam dzieci. Nie mam pracy ani pieniędzy. Nawet nie mam węgla, by porządnie napalić w piecu. Żyję jak Czukcza, bo w chałupie jest prawie tak samo zimno jak na dworze.

CZUKCZA ZE SZCZAŁBU

Niewielka drewniana chatka stoi odsunięta w głąb pola. Dojazd zasypany śniegiem. Z bliska widać, że dom był remontowany. Ściany są obłożone grubym styropianem. Z trzech stron została nawet położona warstwa akrylowego tynku. Zamontowano plastikowe okna. Sień i trzecia ze ścian domu jest tylko oklejona styropianem. Dach nie ruszany od lat. Przez deski prześwituje niebo.

Słychać, że ktoś wewnątrz się krząta. Drewniane drzwi wyglądają jak z XIX w. Gdy

Pani Iwona nie ma pieniędzy, ale chce sama na siebie zarobić. Z góry dziękuje też za pomoc rzeczową. Potrzebuje pracy, a tej nie może uzys- kać, pomimo podejmowanych prób.

Jeśli ktoś mógłby ją zatrudnić, proszony jest o kontakt z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Krzywdzie, tel. (25) 755 12 89 lub z autorem reportażu, tel. 508 266 904.

Ze względu na to, że Iwona S. ma gospodarstwo, a nie dysponuje innym środkiem lokomocji niż rower

się uchylają, ukazuje się nieduża postać, ubrana na cebulę. Spod dwóch grubych czapek ledwie widać kawałek twarzy i oczy. Nie da się określić, czy to kobieta, czy mężczyzna. – Tak, to ja jestem Iwoną S. Ale nie mam gdzie zaprosić, by porozmawiać. Jest mi wstyd – zaczyna postać w dwóch czapkach.

istotne jest, by mogła pracować w okolicach Krzywdy. GOPS zgodził się zakupić jej węgiel na zimę i przyznał zasiłek na żywność.

Sprawa rodzinnego konfliktu jest kontrowersyjna. Do tematu powrócimy.

W sieni są porozstawiane różne naczynia i worki. Głównie karma dla zwierząt gospodarskich. Są też pozostałości po niedokoń- czonym remoncie. Pokój przypomina biuro rzeczy znalezionych, kuchnia też jest zagracona. Oprócz pieca stoją w niej stół, kredens i tapczan. Nie ma gdzie usiąść. Pod blachą ledwie się żarzy. Zimno szybko zachodzi w nogi, jeśli nie ma się grubych skarpet czy onuc i gumofilców.

Sprzątam na wiosnę, teraz nawet jakbym miała gdzie poustawiać te graty, to nie dam rady z zimna – wyjaśnia gospodyni. – Mam kłopoty z myciem się. Już wiem, jak ludzie żyli za króla Sobieskiego, który kąpał się tylko na Wielkanoc i na Boże Narodzenie. Siedzę w kuchni, gdzie palę stale ogień. Wstaję kilka razy w nocy, żeby dokładać pod blachę. Jak zaśpię, woda może zamarznąć w rurach. Cieplej robi się tylko rano i pod wieczór, gdy przygotowuję jedzenie dla świń i kur. Przez te zwierzaki i gospodarkę, którą ponad 7 lat temu otrzymałam w spadku, utknęłam tu na dobre. Nie wiem, co dalej. Nie robię dalekosiężnych planów. Wiem, że muszę przetrwać do wiosny, a razem ze mną zwierzęta. Jak świnie podrosną, to je sprzedam. Za dużo już tu włożyłam pracy i pieniędzy oraz za wiele wypłakałam łez, żeby wszystko rzucić i żyć jak ludzie cywilizowani.

160-letnia chata, którą jej babcia odziedziczyła po swych teściach, ostatecznie trafiła w ręce Iwony.

HISTORIA IWONY

Urodziła się w chacie, w której na świat przyszedł też jej ojciec. Mieszkała tu jej babcia i pradziadkowie z męskiej linii rodziny J. Chociaż Iwona z sentymentem opowiada historię rodziny, swego rodziciela nie lubi.

Nie mogę na niego patrzeć! – stwierdza jednoznacznie. – Za dużo złego między nami, abyśmy mogli obok siebie przebywać. Sam życie zmarnował, a nieustannie chciałby mi je układać. Popełniłam błędy, lecz za nie płacę. Nie tak jak on.

Po ukończeniu liceum Iwona jakiś czas pracowała w jednym ze szpitali. Później wyjechała do Warszawy, gdzie wyszła za mąż za młodego inżyniera telekomunikacji. Razem prowadzili firmę. Małżeństwo zamieszkało we własnym domu w Piastowie. Do narodzin pierwszej córki układało się w miarę dobrze.

Z relacji kobiety wynika, że mniej więcej w tym czasie jej rodzice, oboje już emeryci, chcieli zarobić na gęsiach. Biznesplan był świetny. Po odchowaniu 600 ptaków zyskali 30 tys. zł. W kolejnym roku matka Iwony, dawna pracownica jednego z banków, w obliczeniach nie uwzględniła kosztów paszy dla ptaków. Zamiast zysku były straty. W trzecim roku też nie udało się wyjść na prostą. Dług urósł do 150 tys. zł. Iwona zamierzała rodzicom pomagać, jej mąż nie chciał o tym słyszeć. Kłócili się. Po narodzinach drugiej córki między małżonkami było już całkiem źle.

Mąż bił mnie, znęcał się psychicznie i ekonomicznie. Raz z jego strony doszło nawet do brutalnego gwałtu. Wniosłam sprawę o rozwód. Zabrałam córki i wróciłam w swoje strony. Wynajęłam mieszkanie w Adamowie. Potem się pogorszyło. Były mąż przyjechał i w czasie lekcji zabrał dzieci. Skierował do sądu sprawę o pozbawienie mnie prawa do opieki nad dziećmi. Wygrał.

DZIECI I RESZTA RODZINY

Już nie choruję. Ale po przegranej sprawie, gdy były mąż odebrał mi dziewczynki, nie miałam siły tygodniami wstawać z łóżka. Nie chciało mi się żyć. Zrozpaczona krzyczałam na rozprawach, a im bardziej z rozpaczy szalałam, tym mocniej się pogrążałam. Aż utonęłam – wspomina, zapytana, czy nie tęskni za dziećmi. – Bardzo tęsknię. Moje córki teraz to nastolatki. Będę o nie walczyć. Nie mam skrupułów, by na spokojnie powiedzieć sądowi, co naprawdę robił nam mój mąż. Wcześniej nie mogłam tego powiedzieć ze względu na dobro małych dzieci.

Na proces potrzeba pieniędzy. Iwona nie ma nawet na życie. Po utracie prawa do opieki nad dziećmi zamieszkała z rodzicami w chałupie swej babki. Całe gospodarstwo po dziadkach było jej własnością. Miała plany, jak nim zarządzać. Zaczęła hodować świnie i kury. I remontować dom z myślą o córkach, które mogłaby w końcu przyjąć na wakacje.

Moje plany nie podobały się ojcu. Nie podobał mu się mój partner. Namówił mamę do wyprowadzki z gospodarstwa po babci. Rodzice mają dom w Krzywdzie. Jest własnością mojego brata, a na rodziców czeka cały parter. Lecz oni zamieszkali w przyczepie kempingowej. Siedzą tam już od roku. Nie mam pojęcia, co chcą w ten sposób uzyskać. Może umorzenie kredytów? Mnie natomiast tą wyprowadzką wbili nóż w plecy, bo ze wszystkim zostałam sama. Na wsi samotne kobiety są źle traktowane. Mnie można lżyć, można mi składać seksualne oferty i uważać za durną, bo gdy inni uciekają ze wsi, ja na nią wróciłam babrać się w gnoju. Z podkulonym ogonem, jak tu dodają. Z czego żyję? A jajka sprzedaję swoim ciotkom.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Najczęściej czytane

Kontrowersyjne „alkotubki” – alkohol w opakowaniach przypominających musy dla dzieci

W polskich sklepach pojawiły się alkohole sprzedawane w tubkach,...

Samochód uderzył w słup. Kierowca i pasażerowie byli pijani

Trzy osoby podróżowały w samochodzie mini one w chwili...

Spółka OLV wycofuje z rynku „alkotubki”

Spółka OLV, producent saszetek z napojami alkoholowymi pod marką...

Śmiertelny wypadek w miejscowości Sionna! Droga nieprzejezdna! (aktualizacja)

Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło kilkadziesiąt minut temu...

Ręka nie tylko do uprawy buraków, ale też szczęście do grzybów

Kilka dni temu pan Marcin - rolnik z Chłopkowa,...

Awanturował się w sklepie, a mężczyźnie, który zwrócił mu uwagę, uszkodził samochód

Nietrzeźwy 47-latek wszczął awanturę w jednym ze sklepów na...

Najczęściej komentowane

Najnowsze informacje