W Siedlcach na gruzowisku u zbiegu ulic Czerwonego Krzyża i Rynkowej swoich podopiecznych szkoli stowarzyszenie Poleskie Psy Ratownicze z Włodawy.
Opiekunowie i psy ćwiczą, jak wyszukiwać osoby zasypane pod gruzami. Trenować trzeba stale i w różnorodnych warunkach, by zawsze być gotowym do niesienia pomocy.
– Trening w miejscu pełnym skruszonego betonu i wystających drutów pomaga zwierzętom przyzwyczaić się do trudnych warunków pracy. Muszą się nauczyć poruszać po ruchomym podłożu. A bliskość ulicy i obecność w pobliżu innych psów i ludzi stanowi pewne utrudnienie, które mogłoby zaistnieć w realnych warunkach akcji poszukiwawczo-ratowniczej. To już drugi trening naszych psów w tym miejscu. Dzięki uprzejmości firmy Strus Development mamy rzadką okazję ćwiczyć w warunkach tak bardzo zbliżonych do rzeczywistych. Brakuje tylko dymu i ciemności. Ale psy dopiero przygotowują się do pierwszych egzaminów gruzowiskowych. Z czasem będziemy im podnosić poprzeczkę – mówi strażak Mateusz Rzędzia.
– Gdy doszła do mnie prośba od stowarzyszenia o udostępnienie naszej nieruchomości, na której został rozebrany budynek, ale jeszcze zalegają po nim gruzy, zgodziłem się – mówi Konstanty Strus, właściciel nieruchomości. – Zawsze jesteśmy otwarci na takie inicjatywy. Cieszę się, że ta nieruchomość jeszcze mogła się przydać.
Pierwsza była Coli
Trzy lata temu Ewa Jabłońska podjęła się wyszkolenia pierwszego na Lubelszczyźnie psa ratowniczego. Taki był początek.
Nieduża suczka Coli rasy Border Collie już kilkukrotnie potwierdzała zdanymi egzaminami swoje umiejętności ratownicze, uprawniające do udziału w poszukiwaniach osób zaginionych. Już 16 razy brała udział w akcjach ratowniczych. Testy przechodzi też opiekun psa.
– Takie szkolenie to ciągła praca na cały etat. Nie możemy jedynie przygotować psa do egzaminów, a później zostawić bez szkoleń. W przypadku pracy w terenie psy zdają egzamin co 12 miesięcy. Aby były stale gotowe, musimy ćwiczenia wykonywać regularnie – mówi Ewa. – Jeździmy po całej Polsce, by psy mogły pracować w różnorodnym terenie, a nie tylko tym już sobie znanym, by mogły pracować wszędzie, gdzie zostaną zadysponowane.
– Psy ratownicze nie potrzebują próbki zapachowej, aby odnaleźć człowieka. Są szkolone, by zwracać uwagę na cząstki zapachowe każdej żywej osoby. A gdy trafią na taki zapach, szukają jego źródła – opowiada Ewa Jabłońska. – Są w tym bardzo dobre. Gdy już odnajdą człowieka, muszą jeszcze przybiec do przewodnika i zakomunikować odnalezienie poprzez szczekanie lub inne zachowania. Coli, gdy znajdzie człowieka, łapie w pysk przywiązaną do obroży “rolkę”. Nie lubi szczekać, więc ta metoda jest dla niej lepsza. Następnie przewodnik przypina smycz i zwierzę prowadzi go prosto do celu. Nagrodą za każde odnalezienie jest zabawa ulubionymi zabawkami i kilka smakołyków.
Skrytki z desek
Na siedleckim gruzowisku przygotowano kilka skrytek z desek, w których – zachowując zasady bezpieczeństwa – ukryli się żywi ludzie. Odkrycie kolejnej osoby z zajmowało psu zwykle nie więcej niż kilka minut. O wiele dłużej trwało samo przygotowanie ukrycia.
Jakie psy najlepiej sprawdzają się przy poszukiwaniach osób zaginionych?
– Nie kierujmy się rasą, ale predyspozycjami, choć w przypadku jamnika byłoby to trudne, bo to pies o krótkich łapkach i sprawiłoby mu dużo trudności pokonywanie dużego terenu i chodzenie po gruzach. Gdy pies ma chęć współpracy z przewodnikiem i chęć wykonywania zadań, jest motywacja do poznawania nowego terenu, radzenia sobie psychicznie z trudnymi wyzwaniami, nie wykazuje agresji ani lęku, może być przygotowywany do działań poszukiwawczych. Służba takiego psa poszukiwaniach w Polsce trwa do około 8 roku życia, a psy ochotników strażaków mogą służyć do 12 roku życia, jeżeli zdrowie na to pozwala – mówi Ewa Jabłońska.
Wyszkolony pies to jednak dopiero połowa sukcesu …. – Drugą bardzo ważną rzeczą jest decyzja właściciela, czy jest w stanie poświęcić tak wiele czasu na treningi, czy ma tyle samozaparcia, by psa przygotować do pracy, czy będzie brał udział w akcjach poszukiwawczych. Pies i właściciel tworzą zespół, który uzyskuje uprawnienia. Nie da się psa dać do szkolenia i cieszyć się, że pies ma uprawnienia. Nie każdy ma tyle determinacji, by wyjeżdżać z psem na treningi, by brać udział w akcjach poszukiwawczych, często w nocy. Tu jest potrzebna współpraca psa i właściciela – wyjaśnia pani Ewa.
Nagroda dla łasucha
Owczarek belgijski oraz suczka rasy border collie, które z ratownikami przyjechały do Siedlec, lubią się bawić. – Dla psa takie poszukiwanie jest zabawą. Są łasuchami, więc nagrody też mają duże znaczenie. Owczarek belgijski rudy, który z nami przyjechał, to jest pies przygotowywany właśnie na gruzowisko, ale też na teren otwarty. To bardzo zrównoważony pies, skoncentrowany, dobrze pracujący, słuchający poleceń przewodnika, pies o mocnej psychice, więc wiążemy z nim bardzo duże nadzieje – opowiada pani Ewa. – Suczka Coli jest psem lekkim, zwinnym, o dobrej kondycji. Nie ma problemów z pokonywaniem dużych przestrzeni. Rasa ta to psy pasterskie, zaganiające. W krótkim czasie potrafi sprawdzić duży teren. Nadaje się do terenu otwartego. Jest też psem lekkim, co ma duże znaczenie na terenie bagiennym. Kiedyś się zdarzyło, że wpadła do bagna, ale dzięki temu że jest lekka, zwinna, ma dobrą kondycję, to sama z niego wyszła.
Technika pomaga
Gdy psy poszukują ludzi, niekiedy bardzo oddalają się od przewodnika. – Dzięki obroży z GPS śledzimy ich trasę. Możemy sprawdzić gdzie są, czy są w ruchu, czy są bezpieczne, czy nic im się nie stało. Ale w terenie pies musi liczyć przede wszystkim na siebie – przyznaje Mateusz Rzędzia.
Stowarzyszenie Poleskie Psy Ratownicze powstało w 2021 r. Jego głównym celem jest pomoc służbom w poszukiwaniach osób zaginionych. Grupa zajmuje się ratownictwem i szukaniem żywych osób głównie w terenie otwartym, na gruzowiskach czy miejscach po katastrofach budowlanych.
Stowarzyszenie to nie tylko psy i ich opiekunowie. Działają w nim również wolontariusze, pełniący rolę nawigatorów, planistów, ratowników, kierowców. W przyszłości stowarzyszenie chce w swoim składzie mieć np. operatora drona z kamerą termowizyjną. Taki sprzęt bardzo ułatwia i przyspiesza działania ratownicze. Już teraz wykorzystują urządzenia GPS i specjalistyczne oprogramowanie do planowania misji.
– Na ekranie komputera możemy śledzić każdego z ratowników. Nawet psy mają obroże GPS. Pozwala to na dokładną analizę akcji poszukiwawczo-ratowniczej – mówi Mateusz Rzędzia.
Zdjęcia: Aga Król