– Wiatraki? No cóż, kręcą się – mówi Krzysztof Roguski, sołtys wsi Leśniki w gminie Korytnica. – Tak już z dziesięć lat tu stoją. Nocą widzę światełka z oddali. Te na turbinach.
Istotnie, mija blisko 10 lat od kiedy w gminie Korytnica stanęła pierwsza w powiecie węgrowskim farma wiatrowa. Był rok 2015. Ludzie masowo protestowali przeciwko jej budowie. Wiele protestów inspirowali wówczas politycy, gdyż zbliżały się wybory parlamentarne, a wiatraki miały wyjątkowo czarny pijar. Jednak ówczesne władze gminy były nieugięte: dopełniły wszelkich procedur i przetrwały protesty, więc farma stanęła.
Jak dziś mieszka się w sąsiedztwie wiatraków? Gmina Korytnica jest jedną z nielicznych wśród samorządów, które nie zaciągają kredytów. Obecność farmy wiatrowej to roczne wpływy do budżetu w wysokości 3-4 mln złotych. Te pieniądze służą mieszkańcom. A co pozostało z obaw, towarzyszących budowie farmy wiatrowej?
Strachy, mity, czyli… jak?
Wiatrakom przypisywano niemal wszystko: krowy nie dają mleka, kury się nie niosą czy że powodują raka, bo wytwarzają pole elektromagnetyczne. Ostatnio fake newsy donoszą, że ruch turbin podnosi temperaturę wokół wiatraków, co powoduje globalne ocieplenie.
– Absurdalne zarzuty – komentuje Leszek Pazderski z Greenpeace. – O pozytywnym wpływie elektrowni wiatrowych na środowisko i klimat chyba nie trzeba dziś już przekonywać. Nie emitują do atmosfery toksycznych spalin, pyłów czy gazów cieplarnianych.
Nie zanieczyszczają też gleby, nie prowadzą do strat w obiegu wody, są przyjazne środowisku i transformacji energetycznej, jakże potrzebnej w Polsce. Pod każdym względem są dobrą alternatywą dla paliw kopalnych, wręcz konieczną jeśli chcemy powstrzymywać zmiany klimatu. To bezemisyjna technologia, niezatruwająca powietrza dwutlenkiem węgla, czadem, tlenkiem siarki czy pyłami zawieszonymi, które są przyczyną chorób układów oddechowego i krwionośnego. A mimo to ludzie z miejscowości, przy których miały powstać farmy, protestowali i wyrażali obawy z takiego sąsiedztwa.
Krzysztof Roguski śmieje się dziś z opinii rozpowszechnianych dekadę temu. Uspokaja: krowy mleko dają, kury się niosą.
– Jak się tu żyje? Elegancko. Zwłaszcza tym, którzy dzierżawią ziemię pod wiatraki. Sześć tysięcy euro na rok za dziesięć arów? No, każdy by tak chciał – dodaje ze śmiechem. On problemu nie widzi, a i dziesięć lat temu w „dziwne” opowieści nie wierzył, nie protestował. – Ale ja jestem wyjątkowo spokojny człowiek – zaznacza – więc może trzeba kogoś innego pytać o protesty i obawy.
Pytamy więc Małgorzatę Gawor-Szczepanik, sołtyskę wsi Pniewnik. Pamięta protesty, choć sama nie brała w nich udziału. Jest całym sercem za ekologią, ale też za ludźmi, dlatego słucha, co mówią, na co się skarżą.
– Jeśli chodzi o klimat i ekologię, wiatraki są na pewno na „tak” – nie ma wątpliwości. – Ale ważne jest, aby te inwestycje powstawały jednak w odpowiedniej odległości od ludzkich siedlisk.
Od razu tłumaczy, dlaczego. Latem przy otwartych oknach dochodzi czasami dźwięk podobny do odgłosu lecącego w oddali samolotu.
– A jesienią i zimą, gdy słońce jest nisko, są momenty „cieniowania”. Po prostu ruch ramion turbin wiatrowych powoduje efekt migotania, szybko zmieniającego się cienia. To potrafi być dla niektórych męczące. Ale nie trwa długo, bo tylko przy wschodzie lub zachodzie słońca.
O korzyściach z obecności w gminie farmy wiatrowej mówi bez wahania: na pewno zyskuje cała gmina, czyli także mieszkańcy, bo są pieniądze na poprawę infrastruktury czy na drogi. No i poszczególni gospodarze dzierżawcy też nie narzekają na zastrzyk gotówki. Ale wiatraki to też czyste powietrze i szeroki kontekst zmian klimatycznych. Przecież trzeba coś robić, by je powstrzymać. To czysta energia.
Odpowiednie miejsce
Korytnica leży w powiecie węgrowskim, ekologicznym, pięknym, z rozległymi połaciami lasów i pól. Dużo przestrzeni, dużo światła, duże odległości między poszczególnymi sołectwami. Nic dziwnego, że ten teren zwrócił uwagę hiszpańskiego inwestora (lider w dziedzinie OZE, dostarcza energię do 100 mln ludzi w kilkudziesięciu krajach), który postanowił zainwestować w gminie Korytnica, a ostatnio też w gminie Wierzbno.
– Specyfiką Polski wschodniej i południowej jest rozdrobniona zabudowa wiejska, która często ogranicza możliwości budowy instalacji OZE – tłumaczy Leszek Pazderski. – W Niemczech czy Czechach wiejska zabudowa jest zwarta, praktycznie za tabliczką kończąca miejscowość są pola. Dlatego tam powstają duże farmy wiatrowe z dala od gospodarstw.
Pani Małgorzata jest podobnego zdania. Popiera inwestycje w energię odnawialną, ale zaznacza, że muszą być one dobrze zlokalizowane, w nieprzypadkowych miejscach i nieinwazyjnie w krajobraz. Inaczej takie inwestycje będą budziły niechęć do ekologicznych, dobrych dla klimatu rozwiązań.
– To może anegdotyczne, ale próbowałam zrobić ładne zdjęcie z mojej miejscowości. No i tu kościół neogotycki, a za nim nowoczesny wiatrak – śmieje się. – Nagłowiłam się, jak to zrobić, jak zachować urokliwy klimat wsi. Więc z doświadczenia wiem, że takie instalacje, bardzo przecież potrzebne, muszą szanować i takie dobra, jak: krajobraz, estetyka otoczenia, spokój ludzi.
Zwraca uwagę, że niedługo zapewne rozpoczną się kolejne protesty, tym razem przeciwko planowanej budowie ogromnej farmy fotowoltaicznej.
– Ja nie protestuję, bo wiem, że energia odnawialna jest potrzebna. Ale nie ukrywam, że serce mnie boli na myśl, jak zmieni się widok z mojego okna na ten piękny krajobraz. Przecież to wszystko trzeba jakoś pogodzić!
W 2023 roku w gminach Korytnica i Wierzbno wybudowano kolejną farmę (Korytnica II). Hiszpańska firma chce długoterminowo inwestować w odnawialne źródła energii w Polsce, uruchomiła plan inwestycyjny o wartości 75 mld euro na lata 2020-2025. Firma zaznacza też, że stale udoskonala proces budowy farm, zmniejszając ślad węglowy, choćby stosując rozwiązania ograniczające konieczność transportu elementów budowy z oddalonych o setki kilometrów miejsc. Już w 2015 roku pierwszych 25 turbin, postawionych w Korytnicy, należało do jednych z najnowocześniejszych w świecie (pierwsze w Polsce, a drugie w Europie).
Ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, powstających przy spalaniu paliw kopalnych, to konieczność, jeśli chcemy powstrzymać dramatyczne skutki zmian klimatu. Powiat węgrowski, jak wszystkie inne, także ich doświadcza. Ten rolniczy teren już wie, co to znaczy susza, pożary i huragany.
Mariola Zaczyńska
Pieniądze z wiatraków płyną a we wsiach gaszą latarnie…
A bo casy sie zmieniajom. Dzewiej byli wiatraki a lampów nie było, zawse jak sie nie obrucis to plecy na tyle.
Latarnie włączają i wyłączają ludzie.
tylko dlaczego Niemcy się z niej wycofują tak jak z elektrowni atomowych, a otwierają kopalnie węgla (nawet brunatnego!!!)
Się wycofywali, bo eco. Teraz się wycofują z eco, bo nie mają prądu. Atom lada chwila też wróci.
Nikt mnie nie przekona ani wójt czy sołtys. Jestem na nie
reszta to baja-bongo chanukowych okupantów współpracujących z niemiaszkami
Za komunizmu oraz w czasie okupacji niemieckiej krowy też nie przestały dawać mleka.
A prąd drogi jakby stał w miejscu
Kobieto, doucz się: działalność człowieka nie ma żadnego lub znikomy wpływ na klimat, a taki dwutlenek węgla jest niezbędny do życia.
A jeśli to jest artykuł sponsorowany przez koncern Siemensa ?
W twoim przypadku ignorancja jest łaską
Ty chyba jesteś normalny inaczej, wzrost temperatury wraz ze wzrostem spalania paliw węglowych jest nazbyt oczywisty. Drugi oczywisty fakt, to taki, że tego nie zatrzymamy, jedyny zysk, że oddychamy trochę lepszym powietrzem. Pamiętasz małe miasteczka czy wsie w l. 80tych zimą przy bezwietrznej pogodzie jak kopciło się węglem? Często trudno było wyjść na zewnątrz, więc skończ waść pier…ć
Koszta do wytworzonej energii
Wiatraki 1 do 2
Elektrownia atomowa 1:30
Elektrownia węglowa 1:20
Więc atom wypada najlepiej.
Czyli doliczając utylizację to wiatraki nigdy się nie zwrócą.
Ekologia się opłaca . Ale nie zwykłemu zjadaczowi chleba.
Ps w październiku Polska musiała DOKUPIĆ prądu bo wiatraki i fotowoltaiki nie doprodukowały . A od kogo? A od kraju ,któremu przekazywaliśmy węgiel bo jest w stanie wojny.
I co duoa cie boli?
Co jest “duoa” ?
Szczególnie te niemieckie są bardzo dobre, a ciekawe ile pani redaktor ma ich obok swojego miejsca zamieszkania 😁🤔
Proszę mi wytłumaczyć co dzieje się z zużytymi turbinami do tych wiatraków i jak często trzeba je zmieniać.
Już nie mogę tego bełkotu czytać, kto w ogóle zatwierdza te artykuły? Byle tylko potwierdzić tezę zgodną z własnym światopoglądem, zero faktów lub nawet chęci zapoznania się z nimi… Wiatraki są bardzo mało wydajnym źródłem energii, koszt ich produkcji i stosunkowo krótka żywotność czyni je tak samo ekologicznymi jak te ostatnio na siłe promowane i wciskane ludziom ROWERY ELEKTRYCZNE które są rzekomo ekologiczne HA HA HA. EKO EKO EKO
Zapomnieli te napisać że te wiatraki stoją od początku roku
Ja zrobiłam wiatrak z pędzla
Ja też
Ciekawe czy ci para ekolodzy odpoczywają na wczasach w Korytnicy a może wolą przyrodę bez tych złomów z Niemiec,co to Helmuty musieliby za dwa trzy lata utylizować a wolą odsprzedać jeszcze z niewielkim ale zawsze jakimś zyskiem.Na szczęście w gminie w której się wychowywałem jako małe dziecko nie chcą tych ,,dobrodziejstw,,.Pozdrawiam pisarki o małym rozumk
u…
Konopielszczanie i Gpiątki w ataku.
Ktoś kto był w pobliżu wiatraków wie jak one oddziaływóją na środowisko .
W Niemczech w ramach funduszu KPO tiry z wiatrakami czekają na kurs do Polski.