Drzewo już było. Razem z niedużym domkiem i lichym ogrodzeniem. Pani Ewa kupiła posesję w Mordach pięć lat temu. Stary jawor dawał latem cień na podwórku, ale… Właśnie. Jest jedno „ale”.
Jawor rośnie w rogu posesji, graniczącym z jezdnią. Kilkudziesięcioletnie drzewo pochyla się nad drogą pod kątem 45 stopni. Niemal cała korona znajduje się nad ulicą. Także nad linią energetyczną, biegnącą wzdłuż drogi. – Drzewo jest zdrowe i piękne. Niestety, także bardzo niebezpieczne – przyznaje pani Ewa. Jeszcze pięć lat temu nie myślała o nim w tych kategoriach. Nigdy nie pozbyłaby się takiej ozdoby podwórza. Teraz jednak, gdy po Polsce szalały wichury, wie jedno: – Mimo że zdrowe, przy dużym podmuchu wiatru, runie. Wichury wyrywały z korzeniami zdrowe okazy, proste jak świeca. Jawor pochylony pod takim kątem, to wielkie zagrożenie. Świadoma tego, zaczęła pukać do różnych drzwi, by powiadomić o niebezpieczeństwie. Chciała poprosić o korektę korony drzewa, aby olbrzymie konary nie wisiały już nad jezdnią. Szybko dowiedziała się jednak, że to i wyłącznie jej problem. – W Urzędzie Gminy powiedziano mi, że co najwyżej mogę otrzymać zgodę na wycięcie całego drzewa. Przyjdzie komisja, a jeśli uzna, że jawor jest chory i kruchy, to wyda stosowne zezwolenie. Wycinką mam zająć się sama.
Właścicielka posesji tłumaczyła, że szkoda wycinać zdrowego drzewa, wystarczy korekta. – Prawda jest taka, że jawor chroni także mój dom przed wiatrem. Posesja jest na samym końcu Mordów, na „wygwizdowie”. Korona drzewa paradoksalnie osłania także mój dach przed zerwaniem. Pani Ewa zgłosiła się do wydziału dróg w starostwie powiatowym. Przyjechała komisja, zrobiła pomiary. – Pień drzewa znajduje się poza pasem drogowym. Stoi dokładnie 175 cm od jezdni – dowiadujemy się w wydziale dróg. Gdy pytam o koronę, rozłożoną nad jezdnią, urzędnicy lakonicznie wyjaśniają: – Liczy się pień. I tyle. – Rozmawiałam z elektrykami. Zwróciłam uwagę, że jeśli gałęzie się połamią, to zerwą linię. Prosiłam, aby obcięli konary. Powiedzieli mi, że jeszcze nie ma takiej potrzeby, bo gałęzie mają do drutów jeszcze przynajmniej metr pustej przestrzeni. Pani Ewa dowiedziała się więc, że musi sama wynająć podnośnik, poprosić elektrownię o odłączenie prądu, wynająć zawodowego pilarza. – Ile to mnie będzie kosztowało? – załamuje ręce. Utrzymuje się z nauczycielskiej pensji. Mieszka sama, bo syn studiuje w Warszawie, córka wyszła za mąż i jest „na swoim”. – Przerażają mnie ewentualne koszty, ale jeszcze bardziej martwię się odpowiedzialnością za to moje drzewo. Zgodnie z prawem, za stan drzewostanu odpowiada właściciel posesji. Gdyby odłamany konar zrobił komuś krzywdę, zniszczył samochód, to poszkodowany może wystąpić o odszkodowanie. – Odpowiedzialność jest duża, także ta moralna. Przeraża mnie tylko to, że jestem z tym problemem sama.
W trakcie pisania artykułu, gdy orientowaliśmy się w kosztach korekty korony niebezpiecznego drzewa, sytuacja pani Ewy poruszyła jednak wiele osób. Rejon Energetyczny odłączył prąd na czas wycinki bez żadnych obciążeń, a szef firmy ZELTECH Stanisław Przesmycki udostępnił bezpłatnie podnośnik. Znajomi pani Ewy stawili się do pomocy przy usuwaniu obciętych gałęzi. Pani Ewa dziękuje wszystkim za okazaną pomoc. Zawodowy pilarz wziął za usługę 400 zł.
tyle lat rósł i nikomu nie przeszkadzał teraz sobie problem znaleźli….
drzewo
tyle lat rósł i nikomu nie przeszkadzał teraz sobie problem znaleźli….
Dobrze że są jeszcze ludzie, którzy potrafią bezinteresownie pomóc innym. Lubię siedleckie, bo tam takich ludzi jest jeszcze dużo.
To mi się bardzo podoba
Dobrze że są jeszcze ludzie, którzy potrafią bezinteresownie pomóc innym. Lubię siedleckie, bo tam takich ludzi jest jeszcze dużo.