Czy Siedlce będą niedługo jak Londyn?
Bo siedlczanie mają ten sam problem,
co londyńczycy: lisy! Jak podaje www.gbritain.net, szacuje się, że aktualnie w Londynie żyje
ok. 10 tysięcy tych stworzeń. W Siedlcach
zdecydowanie mniej, ale mamy z lisami
chyba większy problem niż Anglicy.
Bo prawo mamy inne.
Lisy są już na każdym siedleckim osiedlu. Na Dreszera przychodzą z terenów jednostki wojskowej. – To naprawdę ciężki temat. Jak pozbyć się lisów w mieście? Chyba nie ma na to sposobu. Strzelać do dziko żyjących zwierząt w mieście nie można. – Od ponad 10 lat nie odnotowaliśmy wścieklizny wśród lisów. Stale monitorujemy skuteczność szczepionek i jest ona na naszym terenie wysoka – zaznacza doktor B. Tarczyński.
– To chyba lisica – opowiada mieszkaniec osiedla. – Kładzie się na trawniku między jednym blokiem a drugim i wygrzewa w słońcu. Można do niej podejść na 2-3 metry. Potem ucieka. Wyraźnie boi się psów. Gdy właściciele wyprowadzają swoje czworonogi, przestraszony lis wycofuje się.
Lisy zauważono na Daszyńskiego, na osiedlu Warszawska, nawet na Młynarskiej. Ostatnio otrzymaliśmy zdjęcia od czytelnika: lisy chodziły po dachu szpitala.
– Nie wiadomo, czy bać się tych lisów, czy nie? – dzwonią do nas Czytelnicy.
Powiatowy Lekarz Weterynarii, Bogdan Tarczyński zna problem.
W innych miastach próbowano lisy łapać do pułapek i wywozić. Okazało się jednak… że lisy są własnością Skarbu Państwa. I nie jest to proste, aby na przykład urzędnicy miejscy, lisa dowolnie przemieszczali sobie.
– Wywożenie lisów na niewiele się zda. To zwierzę w ciągu dnia może przebiec 60 kilometrów. A biorąc pod uwagę, że lis przywiązuje się do swego terytorium, to najpewniej wróci – rozkłada ręce Bogdan Tarczyński.
Wszystko wskazuje na to, że człowiek musi nauczyć się żyć w sąsiedztwie dzikich zwierząt. Konkretnie lisów.
Na stronach www.gbritain.net dowiadujemy się, że londyńczycy mają podobny problem. Ale tam prawo jest inne. Zakazuje trucia lisów, ale całkowicie legalne jest łapanie ich w pułapki i wywożenie oraz strzelanie do nich (jeśli ma się zezwolenie na broń palną). Zabić można tylko w sposób humanitarny. Serwis opisuje, nazwijmy go – tępiciela szkodników, który ma zlecenia od zarządców na pozbycie się lisów z posesji: od klubów piłkarskich po projektantów ogrodów, właścicieli domów. Jedni życzą sobie, aby lisa nie zabijać, tylko go wywieźć w inne miejsce, inni domagają się radykalnych rozwiązań. Tępiciel wychodzi na „łowy” nocą, ma noktowizor i karabin. Jednak władze Londynu zaapelowały do mieszkańców: lisy należą do dzikiej przyrody
i trzeba z nimi żyć w harmonii.
Istotnie, lis nie jest już niezwykłym zjawiskiem w mieście. Populacja tych zwierząt znacznie zwiększyła się
w Polsce, od kiedy stosuje się szczepionki przeciwko wściekliźnie, zrzucane z samolotów. Podatne na te choroby lisy padały bez szczepień.
To powinno uspokoić mieszczuchów. Ale konieczne należy pamiętać o bezpiecznych zasadach sąsiedztwa z dzikimi zwierzętami.
– Przede wszystkim: nie dokarmiać! Nie wyciągać ręki do głaskania, nie próbować oswoić. Lisa trzeba obserwować, jak się zachowuje. Sam nie będzie atakował, prędzej ucieknie – mówi Bogdan Tarczyński.
Lisy przyciągają do miast szczury i myszy, resztki pokarmów wyrzucanych na śmietnik (choć te są zazwyczaj już zamykane w murowanych śmietnikach, a więc są trudniej dostępne).
Wszystko wskazuje na to, że w Siedlcach lisów będzie coraz więcej. Problem dostrzegają już władze miasta. Prostych rozwiązań jednak nie ma.
W Londynie, w okresach godowych, lisy wychodzą nocą na ulice, znaczą teren i wyciem odstraszają rywali. Podobne sceny staną się niebawem normą w polskich miastach. Lisy są w: Poznaniu, Warszawie, Gdańsku i wielu innych miastach. W Siedlcach też. Więc może, niczym w Londynie: żyjmy z nimi
w harmonii.
Tytuł artykułu chyba przesadzony
Szczególnie z tym wielkim miastem. Jak już to powinno być w cudzysłowiu.
Chore prawo
Jak tak dalej pójdzie to zostaną wycofane ze sklepów pułapki na myszy. Co za poj….. kraj.
Moje Skromne Propozycje
Według angielskiego ustawodawstwa wszelka dzika zwierzyna należy do królowej i tylko jej przedstawiciel wydaje polecenia na ew. odstrzał. Proszę nie mylić tego z pojęciem, że należą tym samym do państwa, o nie. Tak samo renifery i misie polarne z Kanady oraz kangury i misie koala z Australii należą do Elżbiety II, bowiem głową tych państw jest także ona. Nie proponuję, aby Polska z powodu lisów zmieniała ustrój polityczny, ale wierzę, że Anglicy mogliby podzielić się swoimi doświadczeniami, albowiem są w podobnej sytuacji i z pewnością borykają się z tym problemem znacznie dłużej niż my. Niech zatem miasto zwróci się do londyńskiego magistratu o wskazówki w tym zakresie. Jeśli Londyn jakimś cudem nie mógłby nam ich udzielić, to z pewnością podzieliłby się doświadczeniami innych miast należących do wspólnoty brytyjskiej.
Do Kulasa: są bardziej humanitarne środki na myszy, czy szczury niż pułapki. Np. rozbite szkło, trochę zaprawy, gruz (jeśli dziura jest zbyt głęboka), i aluminiowa blacha. Gwarantuję że jak zalepisz tym wszystkie dziury to wszelkie gryzonie się wyniosą. Na wsi jedynym chyba racjonalnym rozwiązaniem będzie łowny kot. Pozdrawiam.
do mieszkańców Siedlec
może zamiast pułapek, łapanek i przewożeniu lisów poza miasto każdy z mieszkańców ograniczyłby wyrzucanie resztek jedzenia to i powody dla których lis zadomawia się na terenie człowieka(a jest to m.in. głównie dostatek łatwego dostępu do pożywienia) znikną. Mniejsza ilość darmowego jedzonka = zmniejszenie populacji lisa miejskiego oraz powrót lisów na tereny właściwe
Przyczyna nadmiernego rozmnożenia się lisów w Polsce jest znana.
Otóż od kilku lat w lasach rozrzucane są szczepionki przeciw wściekliźnie. Wcześniej populacja lisów była utrzymywana w ryzach przez chorobę. Teraz lisy nie chorują, rozmnażają się w najlepsze. Powyjadały w lasach ptaki i drobną zwierzynę, nie mają co jeść i zaczęły przenosić się do miast. Takie są skutki naszego wtrącania się w naturalne procesy przyrodnicze.
brak zajęcy
Z powodu dużej populacji lisów brakuje zajęcy. Kiedyś w lasach i na polach było pełno zajęcy, teraz nie pamiętam kiedy widziałem ostatnio zająca na wolności. Brak równowagi w przyrodzie, a wszystko przez nadopiekuńczego człowieka.
A może by tak po prostu
zaprzyjaźnić się z tymi bądź co bądź sympatycznymi zwierzakami? Ludzi przecież nie atakują, drzewek nie obgryzają, nie depczą trawników…. Ich naturalny ekosystem życia kurczy się nieustannie wskutek działalności człowieka, więc nic dziwnego, że pojawiają sie coraz częściej na obrzeżach ludzkich siedzib. Naprawdę aż tak wam przeszkadzają ich rude kity? Osobiście uważam, że lepszy żywy lisek pod blokiem niż martwy na szyi wyfiokowanej damulki 🙂
http://www.flickr.com/photos/roblee/148307389/in/set-773976/
do Moniki
Zgadzam sie z Toba.Masz swieta racje.A tak na marginesie nie ma sie co dziwic jak czlowiek zabiera teren zierzynie to zwierzyna tez oczekuje jakiejs gosciny.Tolerancji i wyrozumialosci rodacy