Przez blisko cztery godziny rodzice oraz władze miasta starały się dojść do porozumienia w sprawie planowanych zmian w sokołowskiej oświacie. Podczas spotkania w urzędzie miasta emocje sięgały zenitu. Obie strony próbowały przekonać się wzajemnie do swoich racji.
W styczniu pojawił się projekt, zakładający przeniesienie zerówek z miejskich przedszkoli do szkół podstawowych. Wywołał on spore poruszenie wśród rodziców. Ponieważ pojawiło się wiele plotek i obaw, zorganizowano spotkanie z rodzicami. Przyszło na nie ponad 70 rodziców, a także: dyrektorzy szkół, radni, urzędnicy… Na początku wyświetlono film, przedstawiający stan przygotowania sokołowskich szkół do przyjęcia sześciolatków.
– To nie jest tak, że my chcemy przenosić dzieci w zupełnie surowe środowisko szkolne. Mamy już w szkołach oddziały przedszkolne. A mamy puste szkoły i przeładowane przedszkola – mówiła burmistrz Iwona Kublik. Wyjaśniła, że aby skorzystać z programu Maluch+ i zapewnić 50 miejsc w żłobku, konieczne jest przeprowadzenie remontu w istnieją cej placówce, co oznacza tymczasowe przeniesienie dzieci. – Jesteśmy przy gotowani na przyjęcie sześciolatków w szkołach, a do września jesteśmy w stanie wykonać jeszcze szereg usprawnień.
Przeniesienie ma dotyczyć 162 dzieci, które teraz uczęszczają do oddziałów przedszkolnych jako pięciolatki. Od września, w kolejnym roku szkolnym, kontynuowałyby edukację w zerówkach przy szkołach podstawowych. Bo – jak podkreślano- w Sokołowie Podlaskim dzieci uczą się w zerówkach w miejskich przedszkolach, w zerówkach w szkołach podstawowych oraz w zerówkach w placówkach niepublicznych. To powoduje koszty dla miasta.
– Wiem, że wątpliwości jest bardzo dużo. Każda zmiana budzi obawę i strach. To jest zrozumiałe, nie neguję tego, ale chcę uspokoić nastroje. Nie ma mowy o stresie, o którym mówicie. Dziecko jest elastyczne i otwarte. Rodzice są nadopiekuńczy, a dzieci lubią nowe rzeczy, miasto działa w interesie dzieci – przekonywała burmistrz.
Nie chodzi o budynki, ale o stabilność
Rodzice wysuwali argumenty, dotyczące warunków lokalowych, kwestii adaptacyjnych oraz kadry pedagogicznej.– Miło nam słuchać stoickiego głosu, ale nam towarzyszą emocje, bo to chyba normalne, że matki i ojcowie martwią się o swoje dzieci– mówiła Justyna Filipek, mama pięciolatka. – Pokazujecie nam sale, ale kluczowe jest to, że nam nie chodzi o budynki, sale, zabawki. Walczymy o to, by nasze dzieci mogły dokończyć edukację przedszkolną i przygotować się do nauki w szkole w takim miejscu i środowisku, w którym są od kilku lat. A przede wszystkim z paniami, które je znają i umieją ocenić ich możliwości. Nasze dzieci są w bezpiecznych miejscach, do których chcą chodzić.
Rodzice czuli się zaniepokojeni faktem, że sześciolatki zaczną naukę w nowych placówkach, z nowymi nauczycielkami, a rok później, idąc do pierwszej klasy, znów będą mieć „nowe panie”.
Jak potoczyła się dyskusja? Przeczytajcie cały artykuł w papierowym i e-wydaniu “TS” nr 9.
Mój syn, rocznik 2008, poszedł do szkoły jako 6-latek, wtedy weszła ta beznadziejna ustawa, nie polecam nikomu. Do tej pory się to na nim i na nas odbija. Nie wspomnę o szeregu specjalistów typu psycholog,do tej pory chodzi
Witam narazie pomysł przesunęli za rok
Pani Burmistrz że swoją zaufaną Paniá Naczelnik Oświaty wpadła na taki pomysł bo niby oszczędności trzeba wprowadzi . Ale jak wyszło na jaw że ta zaufaną pani przywłaszczyła sobie 1250,000zł sprawa ucichła. Teraz następny numer emerytkę 66 lat zatrudniła na stanowisko swojej zastępczyni . Nie chcemy takiej wladzy
W punkt.
Szanowna Pani Ewo, w naszym sejmie czy urzedach setki, a to i tysiace osob emerytowanych pracuje, to to nikomu nie przeszkadza, a jak Pani byrmistrz wziela zaufana osobe z ogromnym doswiadczeniem na stanowisko swojej zastepczyni, to juz osoba emerytowana…
Czy ktoś w Sokołowie Podlaskim czyta “Tygodnik Siedlecki” czy tam wybierają własne media ?
Dobrze iż w Węgrowie się na Domańskiej poznali i zawsze była w odstawce, będzie teraz czarować Sokołów, szkoda mi Was sąsiedzi